II

387 14 2
                                    

W dzień wyjazdu obudziłam się pełna nadziei i niecierpliwości.Chciałam jak najszybciej znów zobaczyć moją dobrą przyjaciółkę,Elronda i ponownie podziwiać uroki Rivendell. Ostatnim razem byłamtam trzy lata temu, kiedy Thranduil miał do załatwienia sprawę ukróla i zabrał ze sobą mnie i Legolasa. Ubrałam strój do ćwiczeńi związałam włosy. Zabrałam ze sobą sztylety i szybko zeszłamna śniadanie. Po drodze spotkałam swoją matkę, która spojrzałana mnie matczyną troską wypisaną w oczach.

- Coś się stało? - zapytałam z lekkim zdenerwowaniem.

- Eleno? Powiedz mi... Pokłóciłaś się z Legolasem? Ostatniospędzacie razem mało czasu. - Ton jej głosu był dziwny, wydawałomi się, że pyta mnie o to bez wyraźnego powodu. Zupełnie tak,jakby sama doskonale znała odpowiedź na to pytanie. A może poprostu przesadzam? Może nawet ona zauważyła, że coś się z nimdzieje?

- Nie, mamo. Wszystko jest w porządku. - Starałam siępowiedzieć to pogodnie i w miarę wiarygodnie. Uśmiechnęła sięsłabo i przytaknęła. Weszłyście na salę i zasiadłyście doposiłku. Zajęłaś swoje miejsce naprzeciwko księcia. Miałam wduchu cień nadziei, że zwróci na mnie swoją uwagę. Gdy wkładałamdo ust ostatni kawałek śniadania, wszyscy zabrali bagaże od służeki władowali je na konie, czekające ze strażnikami na dziedzińcuprzy głównej bramie. Ostatni raz rzuciłam okiem na LeśneKrólestwo, z którym rozstaję się na kilka następnych dni iruszyliśmy. Nie lubiła długich podróży. Zawsze wydawało mi się,że droga, którą podążamy nie ma końca i ciągnie siębezlitośnie przed siebie, chowając za zakrętami kolejne mile dopokonania. Jednak sama myśl, że znów zobaczę Arwenę, Elronda iRivendell, wyczekiwanego coraz bardziej z każdą następną godzinąjazdy poprawiała Ci humor. Raz na jakiś czas rozmawiałaś z matką,aby umilić sobie podróż. Zdarzyło mi się też wymienić kilkazdań z siostrą. Wydawały się tajemnicze, jakby coś ukrywały.Ba, byłam pewna, że coś ukrywały. Nie znam ich od dzisiaj, agłupia też nie jestem, żeby nie zauważyć, że coś jest narzeczy.

Po paru godzinach ciągłej jazdy Legolas zatrzymał nas gestemdłoni, a następnie wyjechał parę metrów dalej i rozglądnąłsię. Zszedł z konia i po chwili po dał go strażnikowi.

- Zrobimy tutaj postój - rozkazał. - Zsiąść z koni, napoićje i odpocząć! - zwrócił się do nas.

Usiadłam na kamieniu nieopodal księcia i zjadłam kawałeklembasa, którego uprzednio wyciągnęłam z torby przy siodle. Gdymój żołądek był już pełny postanowiłam rozprostować nogi iodpocząć od odgłosu końskich kopyt, który i tak pewnie utkwił wmojej głowie na najbliższe godziny. Przez świadomość tego, żedo wieczora będę musiała siedzieć w siodle bolały mnie nogi. Zakilkoma drzewami zauważyłam niedużą polankę i uznałam, że todobre miejsce na chwilę wytchnienia.

- Nie odchodź za daleko, Elano - powiedział Legolas troskliwymtonem, łapiąc mnie delikatnie za ramię. To był pierwszy raz odkilku dni kiedy się do mnie odezwał. Nie sądziłam, że dopieroteraz zacznę odczuwać jak bardzo mi go brakowało.

- Dobrze - uśmiechnęłam się i udałam się na miejsce, po czymprzysiadłam na małym kamieniu, nieopodal dużych krzaków. Był jużwieczór. Chłodny wiatr szarpał moje brązowe włosy iniemiłosiernie miotał mroźnym powietrzem na moich policzkach.Przyciągnęłam do ciebie nogi, żeby chociaż odrobinę sięogrzać. Nagle zza krzaków za mną dobiegł do mnie odgłosszeleszczących liści. Odwróciłam się szybko i zrobiłam kilkakroków w tył, idąc przodem do dźwięku. Wiedziałam co sięświęci, ale nie miałam najmniejszej ochoty na walki z tą tępąrasą. Mam szczerą nadzieję, że moje przypuszczenia są błędne.

- Legolas! - krzyknęłam chcąc, aby książę mnie zauważył.Tym samym zwróciłam na siebie uwagę kilku strażników.

- Co się dzieje? - zapytał, nico przerażony gdy do mniepodbiegł.

Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania w wskazałam na krzaki,zza których w momencie wyskoczyło kilku orków.

A miało być tutaj bezpiecznie.

Wyciągnął miecz w mgnieniu oka i kazał mi się cofnąć,wyciągając dłoń w moim kierunku. Posłusznie się cofnęłam,lecz nie zrezygnowałam z dalszej walki. Poczułam się znaczniepewniej i bezpieczniej, gdy Legolas znalazł się obok. Sama na pewnonie dałabym rady z tyloma orkami. Jednym cięciem miecza pozbawiłgłowy pierwszego przeciwnika, w czasie gdy drugi atakował go odtyłu. Wycelowałam sztyletem w jego tors i rzuciłam, tym samympozbawiając okropnej kreatury życia. Miałam już podbiec doksięcia i pomóc mu z kolejnymi orkami, lecz przeszkodził miparaliżujący ból w lewym boku, który z każdą kolejną sekundąogarniał nowe komórki mojego ciała.

- Elena! - Usłyszałam stłumiony krzyk Legolasa, po czymbezwładnie upadłam na ziemię. Książę szybko uporał się zresztą przeciwników, których krwawiące ciała opadały koło mniejeden po drugim. Chwilę później klęknął przy mnie i delikatnieuniósł moją głowę. - Spójrz na mnie.

Starałam się utrzymać moje oczy otwarte, lecz zamykały sięmimo mojej woli i coraz ciężej było mi nie zasnąć. Ból ogarniałcałe moje ciało. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Czułam jakbytysiące ostrzy wbijało się w każdą część mojego tułowia. Wkącikach oczu zaczęły gromadzić się łzy. Ostatkami siłspojrzałam na blondwłosego księcia, który podniósł mnieostrożnie, tak aby nie dotknąć mojej rany, lecz wydaje mi się, żenawet nie poczułabym żadnej różnicy.

- Muszę z nią jak najszybciej jechać do Rivendell - rzekł domojego ojca, gdy przybiegł na miejsce postoju. - Nie wiem jak długowytrzyma, miecz mógł być zatruty - Wyślijcie kogoś na zwiad.Przejmiesz dowodzenie - mówił, gdy dosiadał Aroda i ustawił mnieprzed sobą. Jedną dłonią złapał za wodze, a drugą podtrzymywałmoje ciało.

- Oczywiście - odparł mój ojciec. - Tylko proszę, uratuj ją...

Książę przytaknął i dał wierzchowcowi znak do galopu, a tenposłuchał go od razu. Do Rivendell było przynajmniej kilka godzindrogi. Z każdą kolejną godziną Arod dyszał ze zmęczenia corazbardziej, a Legolasowi zaczęło brakować sił. Czułam ogromnąwdzięczność, ale przeważał nad nią strach. Byliśmy narażenina atak orków lub wargów.

- Spokojnie, zaraz wszystko będzie dobrze - Dostrzegłam łzy wjego błękitnych oczach, gdy na mnie spojrzał. - Wytrzymaj...

Mimo długich starań moje oczy odmówiły mi posłuszeństwa.Powoli zamknęły się, a ja zasnęłam.

Obudziła się w dobrze znanej mi komnacie. To tutaj bawiłam sięz Arweną jako mały elf. Dobrze mi się kojarzyła, lecz bólodbierał mi wszystkie przyjemne wspomnienia. Rozejrzałam się pokomnacie, obok mnie dostrzegłam bardzo zmęczonego Legolasa.Podbierał głowę jedną ręką, siedząc w białym fotelu. Jegopromienna jak dotąd twarz, przybrała blady odcień.

- Obudziłaś się - rzekł uradowany i w momencie klęknął przymoim łożu i złapał mnie za dłoń. - Jak się czujesz?

- Ja... dobrze - odparłam, jeszcze nie za bardzo wiedząc codokładnie się dzieje. Wstałam i oparłam plecy o zagłówek, lecznie był to najlepszy pomysł. Złapałam się szybko za skronie zpowodu bólu, wypełniającego moją głowę. Legolas, widząc topodtrzymał moje plecy i położył mnie z powrotem.

- Nie wstawaj - powiedział z małym uśmiechem. - PowiemElrondowi, że się obudziłaś.

Przytaknęłam i odwzajemniłam jego uśmiech, nie zdając sobiesprawy, że przez dłuższy czas trzymałam jego dłoń. Poczułamjak moje policzki oblewa rumieniec.

- Wiesz jak mnie wystraszyłaś? - zaśmiał się cicho.

Legolas - Co znaczy kochać | POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz