-Amelia! Kurna! Dlaczego dziewczynki nie są jeszcze gotowe?!- usłyszałam krzyk z samego dołu domu. Dzień jak co dzień. Najpierw szykowałam siebie w zawrotnym tempie, a potem biegłam wyszykować moje młodsze siostry. Przyprawiało mnie to o poranne mdłości niczym kobietę w ciąży. To nie tak, że nie kochałam moich sióstr, wręcz przeciwnie- kochałam je jak swoje własne dzieci. Mimo wszystko przytłaczał mnie fakt, że w czasie gdy moje rówieśniczki pindrzyły się przed lustrem żeby w liceum błyszczeć jakby mieszkały w fabryce brokatu, ja musiałam wycierać podlotkom gluty i robić płatki na mleku.
Znacie to uczucie, gdy nie pasujesz do reszty? Tak właśnie czułam się wśród swoich przyjaciół i znajomych w moim liceum. Nie mieliśmy podobnych problemów. Nie mieliśmy podobnych marzeń. Nie mieliśmy podobnych celów. Nie mieliśmy podobnych zasobów materialnych. Właściwie gdyby nie mury szkolne nie łączyłoby nas nic, oczywiście poza przynależnością do ssaków.
Moje koleżanki już w liceum wyglądały jak milion dolarów. Codziennie nienaganny makijaż, modne ubrania, dobry fryzjer, paznokcie robione u kosmetyczki, mnóstwo wolnego czasu, który zazwyczaj spędzały ze swoim chłopakiem.
Miłość. Nie wiedzieć czemu, gdzieś w środku zawsze szukałam osoby, która bezwarunkowo mnie pokocha. Osoby, która da mi schronienie, poczucie bezpieczeństwa, zrozumienie i całkowite oddanie.
Stop. Nie o tym chciałam mówić. Najpierw się przedstawię. Nazywam się Amelia Baranowska. Mam 18 lat, dwie młodsze siostry- Marysię i Karolinę. Marysia dopiero zaczyna edukację i jest uroczym brzdącem, zaś Karolina jest w sile pyskatego wieku. Obie kocham nad życie. Z dorobku życiowego posiadam kota, mamę i ojczyma. To by było na tyle.
Zbiegłam na dół i pomogłam Marysi jeść płatki, starannie omijając pociski złożone z jej śliny i mleka, które wypadały z jej ust gdy próbowała mi opowiedzieć o wycieczce czekającej ją w dniu dzisiejszym do fabryki krówek. Kto w ogóle wymyśla te wycieczki? Czy dzieciaki naprawdę muszą jeździć do fabryki cukru i cukru? Czy to jest aż tak rozwijające?
Odprowadziłam Marysię do szkoły, a sama pobiegłam na przystanek autobusowy. W autobusie spotkałam Ewę z mojej klasy. Ewa jest bardzo miła i sympatyczna. Przyjaźni się z Krysią, wredną długowłosą pięknością. Cały czas się kłócą i godzą. Podczas kłótni jedna obrabia drugiej dupę tak, że uszy pieką, ale koniec końców i tak się godzą. Podświadomie nie ufam Ewie. Trzymamy się razem, wracamy razem, wyjdziemy czasami na piwo, podzielimy się papierosami i poratujemy 5 zł w chwilach biedy, ale coś w środku mówi mi, że mnie obgaduje tak samo jak Krysię.
W szkole jak to w szkole. Chłopcy szczerzą się do reszty dziewczyn, a mnie traktują jak kumpla. Owszem lubimy się wszyscy, nikt mi nie dokucza, nie wyśmiewa ponad normę, ale mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy zapala mi się lampka czy napewno jest ze mną wszystko w porządku? Czy to przez brak podkładu chłopcy patrzą na mnie w taki sposób?
Przedmioty zlewają mi się w jedność. Są ciekawe, ale nie na tyle żeby mnie porwały. Mimo wszystko lubię szkołę. Jest ona swoistym schronieniem przed domem. Czas spędzany w szkole jest dla mnie beztroski.
Po lekcjach od razu wracam do domu, nie mam czasu na papieroski, chodzenie po galerii czy inne nastolatkowe zajęcia. Mój ojczym oczekuje mnie w domu od razu po lekcjach. Jestem potrzebna.
*******************************************************************************************
Nie chcę żeby książka rozwineła się zbyt szybko, ponieważ nie odda ona wtedy wszystkich uczuć, które chcę tu zawrzeć. Na wątek miłosny musicie chwilę poczekać, ale myślę że warto. Dawajcie znać jak Wam się podoba :)
YOU ARE READING
Zaadoptuj mnie
RomanceCzy historie romantyczne zdarzają się tylko w książkach? Jestem Amelia i opowiem Wam moją historię.