Rozdział 1

40 5 0
                                    

- Dość żywe to miasto... - wyszeptała sama do siebie naciągając maskę na twarz.

Po wyjściu z hotelu uderzyła ją woń mnóstwa kwiatów, które były dosłownie wszędzie - na dachach domów, na ulicach, sprzedawane na straganach. Jest czerwiec, więc kwiaty są w pełnym rozkwicie.

"Nic dziwnego, że nazywają je miastem zakwitających kwiatów. Stolica prezentuje się oszałamiająco, ale i tak wszyscy żyją tylko Wielkim Turniejem Magicznym - corocznym festiwalem przeznaczonym dla magów. Gromadzą się tu wszystkie gildie z całego królestwa aby wziąć w nim udział albo oglądać poczynania swoich przyjaciół."

Alice wynajęła hotel blisko centrum miasta, dzięki czemu miała doskonały widok na pałac króla Fiore - Mercurius nazywany też "Światem Kwiatów". Pałac został zbudowany tak, że przypomina kwiat i jest otoczony ogrodem, do którego mają wstęp zwiedzający ale pałacu nie mogą już zwiedzać. Na wschód od miasta znajduje się arena, na której odbędzie się Wielki Turniej Magiczny. Wybudowano ją na pobliskich górach - Domus Flau.

"Co się tam stało? Dlaczego ci ludzie siedzą na środku ruchliwej ulicy?" - pomyślała i szybko do nich podbiegła.

Gdy była już wystarczająco blisko zauważyła, że jedna z postaci - mała dziewczynka w granatowych włosach - ma na prawym ramieniu niebieski znak wróżki. To musi oznaczać, że trafiłam na członków gildii "Fairy Tail"! Przecież od siedmiu lat zajmowali ostatnie miejsce, więc dlaczego znowu biorą w nich udział? Może koniecznie chcą wygrać te 30 milionów klejnotów? Chociaż tych magów widział po raz pierwszy...

Oprócz granatowowłosej dziewczynki na ziemi siedzieli jeszcze: blondynka w niebieskim stroju, ciemnoniebieskiej spódniczce, zakolanówkami w tym samym odcieniu i brązowych butach, chłopak w prawie czarnych włosach, białym płaszczu i szarą torbą oraz drugi chłopak ale z różowymi włosami, szalikiem w kratkę i wielką torbą na plecach, razem z nimi były jeszcze dwa kotki - biały i niebieski. Wszyscy wyglądali na wykończonych, oprócz kobiety w szkarłatnych włosach, która stała obok nich z bagażem. Tylko po co jej ta zbroja? Przecież nikt nie powinien jej zaatakować w samym sercu miasta, chociaż bycie ostrożnym nie zawadzi.

- Co ja z wami mam. Przedstawiacie żałosny widok - powiedziała do nich z groźnym wyrazem twarzy

- Dlaczego tobie, Erza, nic nie dolega? - zapytała blondynka w kucykach

- Założę się, że ona od początku miała uwolnione to "Drugie Źródło" - odpowiedział jej ciemnowłosy

"Czy oni rozmawiają o "Drugim źródle"? Dodatkowej mocy magicznej? Na jej odkrycie naukowcy poświęcili mnóstwo czasu, tak samo mag musi mieć sporo mocy aby je odkryć. Nie powinni o tym mówić na środku drogi... A ja nie powinnam ich podsłuchiwać"

Odwróciła się w drugą stronę, aby odejść, ale usłyszała za sobą krzyk.

- Ty!!

Odwróciła się. Ktoś biegł w jej stronę. Czyżby jakiś złodziej? Albo co gorsza - Łowca?

"Jak oni mogli mnie tutaj znaleźć? Czyżby mój strój mnie zdradził? No, dobra, może i typowy strój kunoichi nie jest często spotykany, ale widziałam bardziej podejrzanie ubrane osobniki!! Trudno, muszę uciekać!!"

- Stój!! Nie waz się nigdzie uciekać!!

- Gońcie ją!!

Pobiegła najszybciej jak mogła przy okazji przewracając kilka beczek po drodze aby ich spowolnić. Szybko omijała przechodniów, aby ich nie przewrócić i nie zrobić im przy tym krzywdy. Przeskakiwała przez skrzynki z kwiatami, szybko przemijając uliczki miasta. Wskoczyła na most i pobiegła boczną uliczkę. Biegła ile sił w nogach i przy wyjściu...

- Ała!!

Wpadła na kogoś i z impetem przewróciła się do tyłu.

- Nic ci nie jest?

Podniosłam głowę. Wpadłam na jakiego chłopaka. Dosyć wysokiego...

- Nie, tylko...

Czarne włosy, czerwone oczy i peleryna ze znakiem gildii Sabertooth na lewym ramieniu.

Miłość ukryta w cieniu (OC x Rogue Cheney)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz