Kroczyła dumnie pomiędzy resztą uczniów, z uśmiechem na twarzy coraz bardziej zbliżała się w stronę dyrektora.
Wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny i wyszeptała ciche podziękowanie, przy okazji lekko dygnęła. Może i wydawała się wielce szczęśliwa, ale właśnie takie pozory miała sprawiać. Miała pokazać, że wszystko jest dobrze, że nic wielkiego nie wydarzyło się dwa dni temu. Chciała przekonać samą siebie, że tak naprawdę w piątkowy wieczór nie widziała tego, co tkwiło w jej pamięci.Po odebraniu nagrody, w postaci niewielkiej statuetki i pewnej sumy pieniędzy, skierowała się w stronę swojej wcześniejszego miejsca, gdzie od razu została zaatakowana przez swoją przyjaciółkę. Blondynka, zbyt entuzjastycznie gratulowała jej zajęcia pierwszego miejsca w między szkolnym konkursie plastycznym, ale mimo wszystko Rosalie nie zwróciła jej uwagi.
Wiedziała, że Bethany przejmowała się udziałem w tej rywalizacji bardziej niż ona. Nie chciała sprawić jej przykrości prosząc o to, aby trochę się uciszyła. Ale mimo wszystko widząc rozradowaną twarz starszej koleżanki, sama nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Choć na chwilę zapomniała o incydencie, który zaprzątał jej umysł.
Szybko została porwana w ramiona dziewiętnastolatki i ściśnięta tak mocno, że zabrakło jej tchu. Mając widok na tyły ogromnej sali mogła zobaczyć wszystkich zebranych. I wtedy jej wzrok poraz pierwszy spotkał się z jego, pomimo tego, że dzieliło ich dobre dwadzieścia metrów mogła poczuć bijące od niego zimno i niebezpieczeństwo. Przymknęła oczy tylko na chwilę, ponieważ jej spojówki zbytnio wyschły, lecz kiedy ponownie je otworzyła nie zobaczyła już tajemniczego mężczyzny, który samym pojawieniem się na rozdaniu, wzbudził w niej nadmierną ciekawość.
Przez całe – jak dla mnie – zbyt długie przemówienie dyrektora placówki, młoda Smith nie mogła wysiedzieć w miejscu. Obracała się i wierciła, co oczywiście nie uszło uwadze jednej z nauczycielek. Po tym, jak została zbesztana za swoje kary godne zachowanie, starała się za wszelką cenę siedzieć spokojnie. Przecież nie mogła pozwolić sobie na choćby jedną małą uwagę.
Po zakończeniu całego spotkania szatynka szybkim krokiem udała się w stronę domu.
Mijała mieszkańców miasteczka Folks, a ponieważ było ono niewielkie i wszyscy się znali, każdej z tych osób odpowiadała cichym: dzień dobry.Omijała szerokim łukiem zaułki i miejsca, gdzie często sprzedawano substancje niedozwolone. Po dobrych dwudziestu minutach marszu dotarła do niewielkiego osiedla domków jednorodzinnych, znajdującego się na obrzeżach miasteczka.
Skierowała się w stronę niebieskiego płotku, aby po chwili otworzyć sięgającą jej lekko powyżej pasa furkę. Otworzyła drzwi i zaraz po przekroczeniu progu domu została powitana przez radosny głos matki. Odpowiedziała takim samym powitaniem i udała się do utrzymanej w odcieniach beżu niewielkiej kuchni. Blondynka w wieku trzydziestu ośmiu lat krzątała się po pomieszczeniu przygotowując obiad.
Odsunęła krzesło i opuściła torbę na podłogę, aby następnie usiąść. Podparła głowę na zaciśniętych w piąstki dłoniach i z uwagą przyglądała się ruchom swojej rodzicielki. Po niecałych dziesięciu minutach talerz z parującym spaghetti został podstawiony przed jej nosem. Aromatyczny zapach potrawy doprowadził do tego, że z jej brzucha wydobył się charakterystyczne dźwięk. Oblizała lekko dolną wargę i po chwyceniu widelca zabrała się za posiłek.
Po tym jak talerz był już całkowicie pusty, a ona najedzona, wstała, odłożyła go do zmywarki i ruszyła na piętro. Wlekąc za sobą torbe otwarła drzwi do pokoju i przekroczyła jego próg. Stąpał ostrożnie, aby nie stanąć na którymś z obrazów leżących na ziemi. Kiedy w końcu dotarła do łóżka, rzuciła się na nie i upadła plecami na wygodny materac. Uderzyła stopami o szufladę znajdująca się pod meblem i starała się wystukać rytm jej ulubionej piosenki. Kiedy w końcu udało jej się to, zaczęła nucić pod nosem piosenkę Sweet Crearure.
Jednak należała do osób, które nie potrafili leżeć bezczynnie i udawanie wokalistki szybko jej się znudziło. Podniosła się z fioletowej pościeli i — ówcześnie okrywając się już zbyt małym, różowym kocykiem — usiadła naprzeciwko sztalugi. Wzięła miedzy palce pędzel i po zanurzeniu go w zielone farbie zaczęła kreślić różnorakie wzory i kreski. Przed oczami miał krajobraz lasu i to właśnie to starała się przenieść na płótno, ponieważ tylko malowanie pozwało jej w pełni czuć się szczęśliwą.
Podniosłam się z miękkiego fotela i wyprostowała kręgosłup, co doprowadziło do nieprzyjemnego dźwięku jakie wydały jej kości. Jednak ona w pełni to zignorowała i zrzucając ze swoich ramion ciepły materiał ruszyła w stronę łazienki.
Po przekroczeniu drzwi poczuła na stopach chłód bijący od płytek i od razu pożałowała, że nie ubrała frotowych skarpetek.Przestawiała co kilak płytek i już po chwili znalazła się na niewielkim dywaniku. Odkręciła kurek z ciepłą wodą i nasypał do wanny garść soli do kąpieli. Odwróciłam się w stronę lustra i zaczęła pozbywać się ubrań. Podeszłam bliżej umywalki, aby ściągnąć soczewki, a po wykonaniu tej czynności zanurzyła swoje nagie ciało w ciepłej, gorącej wręcz wodzie.
Rozsiadła się wygodnie i opierając głowę o zagłówek powróciła myślami do tajemniczego mężczyzny. Szybko wyeliminowała informacje, które nie mogły go dotyczyć. Na pewno nie mógł być uczniem, ponieważ jako przewodnicząca samorządu znała każdego z nich, a tego osobnika nigdy nie widziała. Odpadał też posada nauczyciela, ponieważ jak na jej oko był zbyt młody. Westchnęła i wzruszyła ramionami, kiedy woda stała się już zbyt chłodna. Postanowiła, że odłoży swoje małe śledztwo na na następny dzień i tak też zrobiłam. Wyszła z wody, odkręciła korek, a następnie osuszyła ciało ręcznikiem i nałożyła szlafrok.
Wyszła z łazienki i od razu poczuła jakby ktoś na nią patrzył. Rozejrzała się po pokoju i podeszła do okna bardziej zasuwając poły materiału. Przyłożyła rękę do szyby i rozejrzała się po okolicy, jednak nikogo nie dostrzegła. Przeklinając swoją wybujałą wyobraźnię ułożyła się na łóżku i zamknęła oczy.
Gdyby tylko widziała, że osoba, która tak uważnie się jej przyglądała nadal znajdowała się na konarze drzewa, a na dodatek trzymała pistoletem wymierzony prosto w nią, z pewnością nie zasnęła by z taką łatwością. Jednak on schował pistolet do kabury i przyglądał się śpiącej dziewczynie. Dostał zlecenie, którego nie wykonał, po raz pierwszy coś blokowało go przed naciśnięciem na spust. Jednak to, że na razie zachował ją od śmierci nie oznaczało, że opuści sobie zemstę na jej rodzicach. Po prostu postanowił sobie, że da im jeszcze pożyć, a przynajmniej tak sobie to tłumaczył.
____________________________________
995 słów.
To dopiero początek ^_^
CZYTASZ
To subdue the Beast
Teen FictionLudzie bali się go, bo nie znali prawdy. Wzbudzał strach wśród tych najodważniejszych. Nazwano go Bestią, gdyż zabijał bez skrupułów. Pozbywał się wszystkich, którzy weszli mu w drogę, a zwłaszcza tych, których ciekawość przekraczała granicę. Nikt...