Beverly Hils, California...
Declan siedział w swoim biurze w ekskluzywnej willi na obrzeżach Beverly Hills i jak co dzień pracował, robiąc interesy z Rosjanami, uzgadniając kolejny rzut nielegalnej broni, kiedy do gabinetu wszedł jego brat Joshua.
— Declan mamy zdrajcę — oznajmił, siadając na fotelu, obok jego biurka.
— Hmm... — Mężczyzna był tak zajęty konwersacją z Rosjaninem, że nawet nie zauważył obecności brata.
— Declan, mówię do ciebie — Joshua podniósł się z fotela, nachylając się nad otwartym laptopem brata.
— Серги, поговорим позже, я позвоню тебе. (Sergiej, porozmawiamy później, odezwę się do ciebie) — powiedział po rosyjsku do jednego ze swoich biznesowych partnerów, po czym zamknął laptopa, spoglądając na twarz brata.
Declan był bardzo inteligentnym i wykształconym człowiekiem, z ogromną kulturą osobistą i elokwencją. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na bandziora, który każdego dnia zabijał ludzi i robił nielegalne interesy. Był zawsze spokojny i opanowany, a sposób, w jaki się wypowiadał, wzbudzał w ludziach podziw. Jego dobrą cechą było także to, że szanował kobiety i był prawdziwym dżentelmenem. Przystojny mężczyzna kochał płeć piękną i często, bardzo często zmieniał partnerki. Wysoki szatyn, z burzą gęstych włosów i ciemną oprawą oczu, a także śnieżnobiałym uśmiechem, podbijał serca wielu kobiet, jednak żadna nie gościła miejsca na dłużej przy jego boku. Declan był zbyt przystojny i zbyt pewny siebie, by pozostać przy jednej kobiecie. Korzystał ze swojej młodości i władzy, jaką posiadał, czerpiąc z życia na sto procent. Był jednak rozważny i jeśli chodziło o interesy, zawsze skrupulatnie dobierał sobie ludzi, z którymi pracował. Miał w kieszeni policjantów, polityków, sędziów i innych przedstawicieli władz, ale z drugiej strony, każdego dnia musiał stawiać czoła ludziom, tym mniej przekupnym.
To, czym się zajmował nie, wzbudzało w nim dumy, ale nawet jeśli on zaprzestałby swojej działalności, to na jego miejsce wskoczyłoby inne stado, psychopatycznych świrów, żądnych władzy i pieniędzy.
— Co mówiłeś bracie? — zapytał, zdejmując z nosa okulary, w których zawsze pracował.
Dwa lata młodszy brat Declana, trzydziestoczteroletni Joshua, westchnął głośno, mamrocząc coś pod nosem.
— Joshi, nie mamrocz pod nosem, tylko powiedz, po co przyszedłeś. — odparł wysoki szatyn, podnosząc się z wygodnego fotela, zapinając guziki w swojej jasnej eleganckiej i szytej na miarę marynarce.
— Mówiłem, że razem z chłopakami znaleźliśmy naszego małego chujka, który nas sprzedał psom — warknął w stronę brata, poprawiając skórzaną kurtkę, którą miał na sobie.
Jego młodszy brat miał zdecydowanie inny charakter i styl, niż on, a do tego był narwany i wybuchowy, co nie zawsze podobało się Declanowi. Szatyn pokręcił głową, cwaniacko cmokając ustami, po czym odezwał się do brata.
— Joshua, ile razy cię proszę, abyś nie przeklinał i zachowywał się jak człowiek, a nie zwierzę wypuszczone z klatki na wolność. Jesteś moją prawą ręką, a nie potrafisz się nawet stosownie ubrać. Mógłbyś czasem założyć na siebie coś innego niż ta sprana kurtka i spodnie z dziurami na kolanach. Nie, no owszem, nie będę ingerował w to, co nosisz na co dzień, ale czasem mógłbyś zmienić ciuchy, kiedy na przykład robimy interesy z naszymi ważnymi klientami. Błagam cię, jutro lecimy na Kubę, więc proszę cię, załóż na siebie jakiś porządny ciuch.
Młodsza kopia starszego brata, prychnął na jego słowa, mówiąc.
— Przyszedłem z tobą porozmawiać, o tym f... — Brunet ugryzł się w język, w momencie, kiedy chciał wypowiedzieć słowo fiut. — Co mamy zrobić z tym, no jak on ma? — zapytał, znudzony, przeczesując dłonią swoje lekko potargane włosy.
CZYTASZ
Trapped Romans Mafijny‼️już W Sprzedaży
RomanceBroń, narkotyki, intrygi i... miłość Świat ciemnych mafijnych interesów nie jest bezpieczny. Przetrwają w nim tylko najtwardsi i najbardziej bezwzględni gracze. Słabsi będą mogli mówić o szczęściu, jeżeli przeżyją. Bracia Declan i Joshua z pewnością...