po tym zdarzeniu nie moglam byc znowu czlowiekiem. zapomnialam czym sa emocje. zapomnialam czym sa uczucia. zapomnialam czym jest.........zycie.
minelo juz tyle lat od tego zdarzenia a ja wciaz nie moge zapomniec.......chcialabym by to byl tylko koszmar ale niestety to najprawdziwsza prawda.
byla piekna pogoda. swiecilo slonce. centrum zatloczonego miasta. spaceruje ulicami szukajac sensu w zyciu.
wyczerpana spacerem kupuje pyszne lody. smakowaly jak szczescie. jak radosc . jak marzenia. jak zycie. usiadlam pod poteznym baldachimem niczym jak pod skrzydlami aniola. w koncu zaznalam odpoczynku, oazy w moim zyciu..........moglam juz umierac.
nagle pojawiles sie ty. chciales to zniszczyc, unicestwic, zniweczyc, wytracic, zburzyc, zrujnowac, zdruzgotac, rozsadzic, rozpieprzyc, stargac. ale co takiego? moja radosc. moje szczescie i sens zycia.
jak sie czujesz z tym ze zniszczyles mnie od srodka, druzgocąc moje marzenia?
wiem tylko jedno: miales na imie galfryd bo widzialam to na twojej wizytowce.
to imie bedzie mi chodzic po glowie cale zycie.
wiedz ze kiedys cie odnajde w tej pradze.................
moj bad kelnerze.