Biegnie. Coraz szybciej i szybciej. Prawie nie dotyka stopami chodnika. Biegnie. Prędzej! - pogania się w duchu. Autobus odjeżdża za chwilę. Zdążyła. Tuż przed zamknięciem drzwi wskoczyła do pojazdu. Usiadła obok jakiegoś starszego pana oglądającego chmurny dzień za oknem.
Czuje, że policzki ma mokre od łez. W uszach ciągle dźwięczą jej te okropne słowa, najgorsze jakie mogła usłyszeć. Nie, to nie mogło stać się naprawdę! To tylko koszmarny sen, zaraz się obudzi. Ostre hamowanie autobusu na światłach ostatecznie uświadomiło jej, że nie śni.
Jak mógł mi to zrobić? - myśli. - Był mi najbliższy, więc DLACZEGO? Co zrobiłam, że zasłużyłam na to? Dlaczego okazał się taki podły? Nie, to nie jego wina, on jest niewinny, to ta zdzira go otumaniła! Od początku wiedziała, co ja do niego czuję, specjalnie mi to zrobiła! Nienawidzę jej!
Jej rozpacz i smutek przerodziły się w nienawiść. Zacisnęła mocno usta, żeby nie wybuchnąć głośnym szlochem.
Siedzący obok staruszek spojrzał na nią i powiedział jakby sam do siebie:
- Ta dzisiejsza młodzież! Robią z igły widły zamiast się uczyć. Za moich czasów...
Dalszego ciągu nie słyszała, bo autobus zatrzymał się przy przystanku, na którym wysiadła. Otarła łzy, żeby domownicy się niczego nie domyślili i nie zadawali idiotycznych pytań.
W domu była tylko mama i brat.
- Ola, gdzie ty byłaś tyle czasu? Miałaś wrócić od razu po szkole! Pewnie znowu poszłaś do tego swojego Kuby? - przywitała ją mama.
Olka chciała wykrzyknąć "nie, do nie mojego Kuby!", ale nie miała ochoty się tłumaczyć, więc od razu poszła do swojego pokoju. Cisza. Tego jej trzeba. Wyjrzała przez okno. Na dworze już od kilku dni padał deszcz, było więc przeraźliwie mokro i ponuro.
Pogoda wyjątkowo pasowała do nastroju Olki, która położyła się na tapczanie i oddała ponurym rozmyślaniom.
- To przez tą sukę, ona wszystko zaplanowała - szepcze, a łzy powoli płyną po jej twarzy. - I jak to "pięknie" powiedziała: Kuba i ja ustaliliśmy, że będziemy razem. Niestety, musisz się z tym pogodzić. Ale nie, ja się z tym nigdy nie pogodzę! Nigdy jej nie wybaczę! Kuba
z powrotem musi być mój, odbiorę go tej małpie!
Wstała z tapczanu, pochodziła chwilę po pokoju, ale nie wiedziała jak wyładować złość.
W końcu podniosła z biurka wielki wazon z kwiatami i z całej siły cisnęła nim o ziemię. Wzięła jeden ostry odłamek i kilka razy przejechała nim po ręku. Mocno krwawiła, ale poczuła znaczną ulgę.
W chwilę potem do jej pokoju wbiegła mama, a za nią brat.
- Co się stało? - krzyknęła matka. - O Boże, krwawisz!
- To nic mamo, naprawdę nic...