‣ Surprise

1.4K 267 24
                                    

Nie byłam w stanie przespać nocy tak, jak powinnam. W mojej głowie wciąż pojawiały się pytania snujące przypuszczenia o tym, co mogło się wydarzyć na podstawie tych kilku przeczytanych zdań.

Czy to była wina ojca?

Czy to była wina matki?

Czy to Camila zabiła?

Czy to rodzina doprowadziła do śmieci jej siostry po tak okrutnym akcie?

A może była tam jeszcze inna osoba?

A może sobie nie poradzili?

A może ojciec nie mógł patrzeć na córkę i ją udusił?

A może to matka wbiła mu nóż w plecy?

Tak wiele pytań, a odpowiedzi z pewnością nie uzyskam. Do takiego poziomu jeszcze mi daleko, a Camila została niedawno wytrącona z równowagi przez moją niewiedzę. Gdybym tylko wiedziała wcześniej to z pewnością bym nie naciskała. Podeszłabym do niej inaczej.

Jednak co się stało to się nie odstanie. Chcąc zrobić krok w przód, tak naprawdę cofnęłyśmy się o dwa, trzy lub więcej. Jeśli chociaż przez chwilę myślała, że faktycznie nie jestem taka, jak inni i nie będę próbowała załatwić jej problemów szybko to teraz zapewne zmieniła zdanie.

Wstawaj, ty leniwcu — niechętnie spycham z ciała kołdrę, odbierając sobie ciepło, ale chłód jest moją jedyną motywacją, żeby wstać i przygotować się na spotkanie z brunetką po jednodniowej przerwie.

◦◦◦

Kiedy wchodzę do sali, Camila natychmiastowo podnosi głowę. Jej powieki rozszerzają się, jakby kompletnie nie spodziewała się mojego przyjścia, co jest dziwne, ponieważ jej pokój znajduje się na innym piętrze z tego, co jest mi wiadome. 

Postanawiam rozegrać to spotkanie dobrze i właśnie dlatego uśmiecham się do niej delikatnie przed zajęciem miejsca na białym krześle. Powoli nakładam nogę na nogę i wygodnie się opieram. Tym razem nie mam ze sobą notatnika — uznałam, że tutaj i tak się nie przydaje; możliwe, że nawet odstrasza. Nikt nie chciałby, aby w trakcie rozmowy ktoś zaczął spisywać twoje zachowanie, czy ubierać w cytaty każde wątpliwe słowo. W gruncie rzeczy to w domu dokonuję uważniejszego przyjrzenia się jej zachowaniu, zastanawiam się nad nim i próbuję wykryć, czy jest jakaś zgodność z moją teorią.

— Hallo — mówię delikatnym tonem, choć w moim umyśle nadal krążą zdania z ukrytych akt.

— Co tutaj robisz?

Głos potwierdza założenie o zaskoczeniu. Nie rozumiem tego — przecież i tak byłam z nią od poniedziałku do soboty, kiedy weekendy powinnam mieć dla siebie. Jeden dzień przerwy zrobił brunetce aż taką różnicę?

— Przyszłam do ciebie — odpowiadam spokojnie. — Mogę spytać, dlaczego wydajesz się zdziwiona moją obecnością?

— Nikt nie wracał.

Te słowa w pewien sposób we mnie uderzają. Ilu razy musiała zawodzić się na takich ludziach ze słomianym zapałem? Wystarczyło jedno złe zachowanie, aby odchodzili na dobre?

— Nie jestem jak inni — wzruszam ramionami. — Chciałam dać ci odrobinę przestrzeni. Teoretycznie powinnam być z tobą od poniedziałku do piątku, a weekend jest przerwą od naszych spotkań — tłumaczę. — Uznałam, że może potrzebujesz trochę czasu dla siebie. Nie chcę, żebyś widziała we mnie intruza.

— Dlaczego przyszłaś w sobotę?

— Ponieważ chciałam. 

— Ale dlaczego?

— Nie mam na to wyjaśnienia. Po prostu chciałam.

— Och — odwraca pośpiesznie wzrok, marszcząc przy tym brwi.

— Chciałabym cię przeprosić za wczoraj.

Brązowe tęczówki ponownie zwracają się ku mojej twarzy. Są jeszcze bardziej zdezorientowane niż wcześniej.

— Zachowałam się niewłaściwie — oblizuję lekko usta. — Nie powinnam była kontynuować tematu, tylko go zmienić. Prawdą jest, że nie wiedziałam, jak zareagujesz, ponieważ nie znam twoich, powiedzmy, granic. Nie wiem, co jest w stanie cię zdenerwować albo zasmucić, a co jest neutralnym tematem — gestykuluję dłońmi, jak to mam w zwyczaju podczas jakichś wyjaśnień. — Aczkolwiek to nie jest wytłumaczenie. Przepraszam, że próbowałam naciskać.

— Och.

Głowa kobiety opada, a rozpuszczone włosy robią za kurtynę, więc nie jestem w stanie zobaczyć wyrazu jej twarzy. Po tym, jak skupie skórki przy paznokciach mogę założyć, że albo nie wie co powiedzieć, albo się zawstydziła. Mimo wszystko, wolę nie wybierać jednej odpowiedzi.

— Chciałabyś, abym dalej przychodziła? — Pytam, a Camila rozgląda się po sali z taką miną, jakbym z każdą wypowiedzią stawiała ją na wyższym poziomie zaskoczenia.

— Dlaczego o to pytasz?

— Chciałabym poznać twoje zdanie. To wszystko.

— Moje zdanie się nie liczy.

— Wręcz przeciwnie. Jeśli nie chcesz mnie tutaj to nie ma sensu w próbowaniu, prawda? Choć mam dobre intencje, nie jesteś w stanie mi zaufać i doskonale to rozumiem. Mimo wszystko, mam nadzieję, że razem możemy coś zdziałać. Potrzebna jest obustronna współpraca, Camila. Bez tego nie ruszymy dalej.

— Nie powinnaś dawać za dużo od siebie — mamrocze, opierając brodę na zgiętym kolanie po tym, jak układa stopę na krawędzi krzesła.

— Może to nie jest takie złe? — Unoszę brwi. — Zdążyłam cię już zaskoczyć. To może być dobra rzecz.

— Równie dobrze możesz spędzić te dwa miesiące swojego projektu gdzieś indziej.

— Wiem, ale dobrowolnie wybrałam to miejsce i nie zamierzam zmieniać swojej decyzji.

— Najwidoczniej nie wiedziałaś na co się piszesz.

— Może tak, może nie.

— Wiesz ilu psychiatrów potrzebowało pomocy z mojego powodu? — Powoli podnosi ciało z krzesła. — To nie jest odwaga, czy przekonanie o swoich umiejętnościach — przykłada dłonie do szklanej ściany, patrząc prosto w moje oczy.

— Jak mniemam, twoim zdaniem to czysta głupota?

— Łagodne określenie — wykrzywia usta niby w uśmiechu, ale jest to jakiś dziwny grymas. — Jestem sadystką, Lauren. Wiesz, kim jest sadysta?

— Owszem.

— Chyba nie do końca — potrząsa głową, zanim wyraz jej twarzy zmienia się na bardziej mroczy—nawet jej brązowe tęczówki wydają się ciemniejsze, ponieważ źrenica zostaje powiększona, co jest coraz częstszym widokiem. — Kiedy ty będziesz płakać, ja będę stała i się śmiała.

— Nie musimy iść taką drogą.

— Kiedy ty będziesz czuła ból, ja będę czerpała z tego satysfakcję.

— Nie odtrącisz mnie, Camila.

— Kiedy ty będziesz prosi...błagała o pomoc, ja zadam kolejny cios.

— Coś jeszcze? — Unoszę brew, a ona mocniej przyciska dłonie do szkła.

— Mogę cię zniszczyć.

— Dam sobie radę z konsekwencjami.

— Jeszcze zmienisz zdanie — prycha cicho, po czym odpycha się od dzielącej nas bariery i zaczyna chodzić po swojej części sali.

— Wątpię — wzruszam ramieniem. — Swoją drogą, fajne skarpetki.

◦◦◦◦◦◦

Madness [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz