Rozdział I

23 3 1
                                    

Lekkie szarpnięcie obudziło mnie wyrywając z kolorowego snu do jakże szarego świata. Lecz nie uchyliłam swoich powiek. Nie zamierzałam ich otwierać póki nie będę pewna, że jesteśmy na miejscu. Jednak chwila ciszy i brak wyczucia ruchu auta utwierdził mnie w przekonaniu iż dojechaliśmy. Uchyliłam najpierw jedną powiekę. Od razu do oka wpadły mi szkodliwe dla niego promienie słońca. Przyzwyczajając się do jasności otoczenia otworzyłam drugie oko.

Przede mną stał można by powiedzieć, że normalny blok. Wszystko byłoby z nim w porządku, gdyby nie odpadający od ściany tynk i niechlujne grafitti na powierzchni budynku. Całość tylko dopełnił rozwalony kosz na śmieci i wypadające z niego odpady. Gdzie niegdzie na chodniku dało się zobaczyć puszki po coli lub energetykach czy opakowania po chipsach.

Zarzuciłam na ramię moją poniszczoną i zaniedbaną torbę. Szaepnęłam za klamkę samochodu i uważając, by nie pobrudzić spodni, wysiadłam z auta.

O samochodzie mojej rodziny można by było dużo powiedzieć, ale na pewno nie to że był drogi czy jakiś przepiękny. Żółty fiat z którego w niektórych miejscach schodził kolor był w naszym domu od jakichś dziesięciu lat.

Wyciągnęłam z bagażnika czarną, nie jakąś drogą czy tanią lecz w sam raz, walizkę zamknęłam auto. Zaraz po tym można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk oznaczający zamknięcie pojazdu. Trzymając w dłoni rączkę mojego bagażu ruszyłam w stronę zaniedbanego bloku.

Po drodze minęłam grupkę nastolatków w moim wieku. Wszyscy razem trzymali w buzi dymiący się papieros. Jeden z nich, gdy tylko spojrzał na mnie uśmiechnął się szyderczo. Więcej nie patrzyłam już na nich by nie przysporzyć sobie kłopotów. Rozglądałam się na boki i żwawym krokiem przeszłam przez pasy. Zatrzymałam się pod blokiem uważniej mu się przyglądając. Szare chropowate ściany i zwykłe promieniujące nudą okna to cały wygląd budynku. Kliknęłam odpowiedni przycisk do naszego mieszkania na domofonie. Czekając chwilę usłyszałam głos mojego rodzica.

- Tak, słucham? W tej strony pani Brown.

- Mamo to ja. Otworzysz?

- Jasne dziecko, już. Możesz wchodzić

Zaraz po jej słowach usłyszałam nieprzyjemne brzęczenie które oznaczało, że drzwi zostały otwarte. Mocno pociągłam je w swoją stronę czując, że gdyby nie to zastałabym opór na swojej drodze. Nic jednak nie mówiąc przeszłam przez próg. Do moich nozdrzy od razu napłynął zapach farby, jakby wczoraj ściany były pomalowane. Jednak ich wygląd mówił inaczej. W jednych miejscach farby było za dużo w drugich mniej, a w kolejnych w ogóle jej nie było lub farby zostały pomieszane. Zaczęłam się wspinać po klatce schodowej. Strome schody były wykonane z jakiegoś szarego kamienia. Jako jedyne w tym miejscu są czyste i zadbane. Chwyciłam się drewnianej barierki by pomóc sobie w wspinaczce. Taszcząc za sobą walizkę pnęłam się na górę by mieć za sobą to wszystko. Będąc już przed drzwiami z numerem osiem poczułam ulgę. Już lekko zmęczona nacisnęłam klamkę od mieszkania i pchnelam drzwi by następnie przez nie przejść. Rozejrzałam się po pokoju. Salon na samo wejście nie spodobał mi się, ale każdy woli co innego.

Zielone, popękane ściany kompletnie nie pasowały do szarej kanapy, drewnianego, przemalowanego stoliku i puchatego dywanu. W kącie pokoju stała doniczka z wysoką, ciemno-zieloną rośliną. Idąc w prawo znalazłam kuchnio-jadalnie. Brązowe meble, szary blat i grzyb w rogu - idealny wystrój na kuchnię. Przeszłam przez kolejne drzwi i znalazłam się w małej łazience. Białe, brudne kafelki zdobiły tutejszą ścianę. W rogu pomieszczenia stał prysznic, a z drugiej strony znajdował się sedes i umywalka. Wracając się do salonu ruszyłam tym razem w prawo. Do wyboru były dwoje drzwi. Jak się domyśliłam były one do mojego pokoju i sypialni mamy. Wybrałam drzwi przede mną.

Otworzyłam je i ujrzałam ciasny, skromny jednak dobrze zaopatrzony pokój. Szare ściany na których w jednym miejscu był obraz wazonu ładnie rozświetliły pokój. Piętrowe łóżko pod którym zamiast posłanka na dole, mieściło się biurko. Szary puchaty dywan był umieszczony na środku pokoju w samym rogu biała szafa z lustrem, a cały ten wygląd dopełniły szare, drewniane panele. Oniemiała wyglądem mojego pokoju położyłam torbę na miejscu w którym stałam i zaczęłam się wspinać na piętrowe łóżko. Uszczęśliwiona wyglądem pokoju zatopiłam się w kołdrze. Z uśmiechem oglądałam każdy skrawek pokoju. Kiedy tylko zeszłam na dół uchyliłam okno by odświeżyć to miejsce. Następnie zaczęłam się rozpakowywać. Każde ubranie składałam dokładnie by nie zmiąć ich za bardzo, gdy wszystko było gotowe z mojej torby wyciągłam książkę o dziewczynie chorej na raka. Usiadłam przy biurku i wczytałam się w słowa pomiędzy którymi wyobraźnią widziałam historię bohaterów.

$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$-$

Dzień dobry kochani! Umęczyłam się trochę nad tym rozdziałem, ale nie powiem, warto było ;)
Myślę że spodoba się wam ta książka. Muszę się zbierać do szkoły więc. Do następnego moje kruszynki! ❤️

💞 #757 słowa 💞

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 21, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gymnastics lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz