Siedziałam pogrążona w depresji, w swoim terytorium zwnym potocznie "pokój". Baza będąca na łóżku, nie byla zbyt stabilna, by szalec, ale nie to bylo ważne. Ważne było odizolowanie się od reszty świata. No oprócz telefonu... emm.. Ubrana w kigurumi, cieple skarpety, maske na twarz, okulary i sluchawki spędzałam milo czas na przegladaniu facebooka, sluchaniu muzyki, czy WALENIU GŁOWĄ O ŚCIANE. Tak właśnie wtedy przekonałam się, że ściany są twarde i złe. Sorka. Nie każda ściana jest zla i twarda.
Z ścianami jak z ludzmi.
Są ci tacy milusi, ladnusi, slodziusi, az chce sie przytulić, ale walisz sie w nos o sciane, bo zapomnialas, ze sciany w 3/4 przypadkach są w ciegieł. Bosko.