Ostrzegam, że ten rozdział będzie zawierał bardzo depresyjne myśli oraz będą wspomniane próby odebrania sobie życia. Jeśli jesteś wrażliw* omiń ten rozdział.
- Yoongi zjedz coś. - poprosił Namjoon po raz kolejny dzisiejszego dnia. - Musisz jeść.
- Jak widać nie muszę. - burknąłem pod nosem, tak żeby mnie nie usłyszał. Miałem dość tej nadopiekuńczości. Każdy traktował mnie jak porcelanową laleczkę, która wygląda jakby miała się rozpaść. Serio? To nie tak, że w środku jestem w jednej wielkiej rozsypce. - Zostaw mnie w spokoju Namjoon.
Chłopak westchnął cicho. Mhm. Here we go.
- Yoongi to bardzo niezdrowe opuszczać tyle posiłków. Wiesz o tym doskonale. Powinieneś jeść. Wyglądasz jak trup. - dzięki kumplu. Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę drzwi zabierając jedynie bluzę.
To kim byłem kiedyś, a kim jestem teraz... Różnica między mną, a tamtym Yoongim jest przerażająca. Jakim cudem z radosnego, głośnego człowieka stałem się tym wrakiem?
Czy ja w ogóle jestem prawdziwy? Czy to co teraz widzę to tylko moje wyobrażenie? Czy wpływ alkoholu i rzeczy które biorę? Nie pamiętam kiedy ostatnio szczerze się uśmiechałem. Ale przecież wszystko jest w porządku. Wszystko jest w pierdolonym porządku. A przynajmniej tak udaję kiedy otaczają mnie ludzie. Oni nie zauważają. Bo uśmiecham się wewnątrz płacząc. Przytakuję im wiedząc, że nie mają racji. Stoję obok nich czując, że jestem gdzieś bardzo daleko. A oni nie widzą, nie dostrzegają, że to nie ja. NIE JA.
Prawdziwy ja śmieje się tylko wtedy kiedy coś mnie bawi. Oryginalny ja mówi to co myśli, nie rani innych, nie pozwala na to. Szanuje bo chce być szanowany, ale nie za cenę utraty siebie.
I kiedy wreszcie zdałem sobie sprawę, że nie muszę, nie chcę być taki jak inni, że mam prawo być sobą, inaczej myśleć, inaczej reagować, mówić.
Kiedy ta prosta sprawa do mnie dotarła...
Było za późno. Dla mnie.
Jestem na dnie.
A dno pachnie dawno niemytymi zębami, zapłakaną, brudną poduszką, przepoconą kołdrą, śliskim śluzem pokrywającym moje włosy i ciało. Ale najgorszy jest ten smród bezsilności.
Moje ciało nie chce się poruszać, usta nie chcą się otwierać, uśmiechać.
Wszystko co potrafię to spuścić głowę jak przegrany i schować się gdzieś gdzie mogę być tylko ja. I nie wychylam się żeby przypadkiem nie zostać zauważonym.
Wszystkich znajomych przekonuję, że wszystko jest dobrze. A oni mi wierzą, bo w samoobronie wykształciłem w sobie niesamowity, mistrzowski styl kłamania prosto w oczy. I nawet powieka mi nie drga kiedy zapewniam ich, że tak, wszystko w porządku, że nie, nic się nie dzieje, i że tak, ciągle jestem sobą.
Kłamię! Jestem pierdolonym łgarzem. Chwytam swoje włosy i z rozpaczą rwię je z głowy. Patetyczność w moim zachowaniu bawi i rani jednocześnie. Czuję się jakbym oszalał.
Jakim żałosnym człowiekiem może się stać ktoś, kto zwątpi w sens swojego istnienia.
Kiedy po raz pierwszy próbowałem się zabić czułem jakby to była moja powinność wobec innych, a zwłaszcza wobec samego siebie. Jednak próba odebrania sobie życia przerosła mnie. Tchórz.
Czułem się coraz gorzej chociaż myślałem, że to niemożliwe. Chociaż nawet nie potrafiłem się zabić. Nawet tyle nie potrafię. Jestem żałosny. ŻAŁOSNY. A łzy nie chcą przestać płynąć. Są ciche, ale ciężkie jak ołów. Użalam się nad sobą. Znowu. Przesiąkam patosem.
Druga próba była bardziej przemyślana. Wiedziałem co, gdzie i kiedy muszę zrobić, żeby wszystko poszło idealnie. Czułem się spokojniejszy. Wiedziałem, że po tym jak bardzo wszystkich zawiodłem nie mam prawa żyć. Pogodziłem się z tym.
I coś mi przerwało.
Później było lepiej. Albo przynajmniej wydawało mi się, że jest lepiej. Na chwilę zapomniałem o wszystkim co mnie dręczyło. Zapomniałem, że to wszystko kiedykolwiek się wydarzyło. Czułem się tak wolny przez krótki moment. Ale przecież to tylko pozory.
Wystarczyło jedno małe, niewłaściwe słowo, a cała moja iluzja szczęścia się rozpadła. Rozpierdoliła w ułamku sekundy. Bo jestem głupi. Jestem żałosną, małą świnią, którą można zniszczyć jednym słowem.
Nienawiść do samego siebie zalała mnie niczym tsunami. Poruszałem się jak w zwolnionym tempie. Cięcia na moich przedramionach są równe. Schludne. I bardzo bolesne. Teraz nie obchodzi mnie, że ktoś zauważy. Zauważy, że jestem w cierpiących kawałeczkach samego siebie.
Zaczynam na wszystkich warczeć, odpychać ich. Ponieważ ich zawiodłem. Nie jestem taki jak oni by chcieli żebym był. Nie jestem taki jak sam bym chciał.
Zostaję sam. Boleśnie świadomy swojego przegrania. Wszystkiego.
Jestem pusty. Zmęczony.
Tak bardzo, bardzo zmęczony, że nie mam sił na nic.
Nie mam sił, by żyć. By chociaż spróbować żyć. Udawać jeszcze jeden raz.
***
To ff jest dla mnie bardzo ważne. Jest poniekąd moją małą autobiografią. Wszystko co jest napisane w tym rozdziale to moje myśli. Słowa przepisane z mojego notesu kiedy przechodziłam jeden z gorszych okresów w moim życiu.
Ostrzegam że to ff będzie spierdolone. W jednym momencie kompletna depresja a w drugiej mega fluff.
Welcome to my life people.
YOU ARE READING
MARRY ME // YOONMIN
FanfictionYoongi w barze spotyka smutnego Jimina, którego wiza właśnie straciła ważność i grozi mu deportacja. Nie myśli trzeźwo proponując mu małżeństwo ale jeśli to pozwoli aż nader optymistycznemu, ślicznemu chłopakowi pozostać obok to jest w stanie to pr...