Emily
Dostałam wczoraj od Andrew jeszcze kilka wiadomości, ale każdą zignorowałam. Chciałam mu napisać żeby dał mi w końcu spokój, ale darowałam sobie. To taki typ, że i tak pewnie to by nic nie dało.
Nie wiem na co on liczy pisząc do mnie.
Włożyłam na siebie krótką spódnice w kropki i białą bluzkę, nie wiedziałam co mam zrobić, może wybiorę się na pobliskie jezioro, na szczęście pakując się wzięłam bikini.
Wyszłam na hol, w tym tygodniu było to dużo gości, prawie wszystkie pokoje były zajęte. Wczoraj pomagając w kuchni Indi całkiem nieźle mi poszło, przynajmniej ona tak twierdziła.
-Dzień dobry Emily, pięknie dziś Wyglądasz-powiedział Lucjusz.
-Dziękuję, wybieram się nad jezioro-
-Sam bym tam poszedł, jest dziś bardzo ciepło, może masz ochotę wziąć Maxa? -
-Bardzo chętnie, lubię z nim chodzić-
-To świetnie, zaraz ci go przyprowadze-
Przypomniało mi się coś.
-Mam takie pytanie, tylko bądź ze mną szczery, wiesz może skąd Andrew ma mój numer telefonu? -
Wydawał się zaskoczony moim pytaniem.
-Nie mam pojęcia skąd mógłby go mieć, może zapytaj Indi-
Byłam prawie pewna, że to ona za tym stoi, ale nie mam jej tego za złe, wiem jaki on potrafi apodyktyczny.
Podbiegł do mnie Max, schyliłam się żeby go pogłaskać i wzięłam z szafki jego smycz.
Droga nad jezioro minęła nam szybko, na plaży było jeszcze mało osób, ale cieszyła się z tego, nie lubiłam tłumów. Sposciłam Maxa ze smyczy, ale on dalej stał koło mnie, zaczęłam ściągać bluzkę, może uda mi się trochę odpalić. Zrobiłam sobie kilka zdjęć, miałam już odkładać telefon, ale zaczęła do mnie dzwonić Josslin.
-Cześć Josslin, co tam u ciebie? Jak dzieci? -
-Hej Em, u nas wszystko w porządku, Shade jest w pracy a ja jestem w domu z dziećmi, ale na szczęście są spokojne i oglądają teraz bajki-
-Ja jestem teraz nad jeziorem z Maxem-
-Maxem? Nie mówiłaś mi że kogoś poznałaś. Dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz? -
Zaczełam się śmiać
-Joss jakby Ci to powiedzieć, Max to pies, całkiem ładny, ale dalej pies-
-Ahh miałam nadzieję, że jakiś facet wpadł ci w oko-
Od razu pomyślałam o Andrew, ale nic mu o tym nie mówiłam.
-Znasz moje zdanie na ten temat, nie chce z nikim teraz być, nie jestem jeszcze na to gotowa-
Joss westchnęła.
-Tak, słyszałam już to kilkanaście razy, ale powinnaś zmienić zdanie, Shade ma kilku kolegów z którymi mógłby cię poznać-
-Nie, dziękuję-
-Skoro tak chcesz to na razie dam ci spokój, ale wrócę do tego tematu-
-Lepiej nie wracaj bo nie zmienię zdania-
-Wiesz co się ostatnio stało? Rodzice Shade'a zaprosili nas na dwa tygodnie wakacji na Kubie, jestem taka podekscytowana, dawno nigdzie razem nie byliśmy-
-To dobra wiadomość, przyda wam się taki wyjazd-
-Może masz ochotę do nas dałączyć? -
-Nie, odpuszczę sobie- wiem, że Joss chce dobrze, ale czuła bym się tam jak piąte koło u wozu.
-Jak chcesz, ale jak zmienisz zdanie to daj znać, słuchaj muszę już kończyć bo Morgan mnie woła-
-Dobra, ale uściskaj dzieci ode mnie, powiedz im, że ciocia Emily tęskni-
Odłożyłam telefon i ściągnęłam jeszcze spódnice.
Poszłam w stronę wody, a Max szedł zaraz że mną. Czułam na sobie wzrok innych mężczyzn, zdawałam sobie sprawę, że miałam całkiem nieźle ciało, w końcu na studiach dużo czasu spędzam na siłowni.
Weszłam do wody, była idealna, zaczęłam pływać. Zaczęło mi się przypominać jak w dzieciństwie latem zawsze jeździłam z mamą i tatą nad jezioro, potrafiliśmy spędzać tam całe dnie, często jeździliśmy też pod namiot. Chciałabym żeby te czasy wróciły, czułam zbierające się łzy, ale udało mi się je odgonić.****
Andrew
Wyszedłem z sypialni i natknąłem się na Pipe, patrzyła na mnie z przymróżonymi oczami.
-Musimy porozmawiać-powiedziałem do niej
-O czym? O tym, że puszczasz się na lewo i prawo? Carmen mi wczoraj wszystko powiedziała. Jak mogłeś mnie tak skompromitować przed moją koleżanką? -
Tego już za wiele.
-Będę robił co mi się tylko podoba i nic ci do tego, a tak właściwie skoro nie chcesz się wyprowadzić to załatwiłem ci mieszkanie, moja asystentka zajmie się organizacją wyprawki dla dziecka, możesz się tam przenieść już dzisiaj-
Pipą wyglądała na lekko zaskoczoną.
-Ale jak to? Myślałam, że zostanę z tobą, nie pomyślałeś, że coś mi się może stać jak będę sama w mieszkaniu? Nikt mi wtedy nie pomoże-
-Nie mam czasu na żadne dyskusje, muszę wracać do pracy, mój kierowca zajmie się przewiezieniem twoich rzeczy-
-Ty dupku miałeś się mną opiekować, jestem w ciąży-
-Muszę iść-
Słyszałem, że jeszcze coś za mną krzyczała.
-To jeszcze nie koniec Andrew, będziesz mnie błagał żebym tu wróciła-
Nie mogłem się doczekać dnia w którym na prawdę się dowiem czy dziecko należy do mnie.
Wyszedłem z budynku w którym był mój apartament, czekał tam na mnie mój kierowca.
-Zawieź mnie do Hordence, mam tam ważne spotkanie-
To była jedna z moich ulubionych restauracji.
***Po spotkaniu pojechałem do firmy, moi pracownicy widząc mnie przegrywali w rozmowy i wracali do pracy. Darowałam sobie zwracanie im uwagi, że nie są tu na wakacjach tylko w pracy.
Wszedłem do gabinetu i od razu zaczęła dzwonić moja komórka.
-Co jest Sean? -
-Cześć stary, byłem przed chwilą w pewnej knajpie i widziałem tak kobietę bardzo podobną do Pipy, obsciskiwała się tam z jakimś podejrzanym typem, pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć-
Byłem wściekły, mimo że nie spotykamy się to na mnie nakazuje, a sama nie jest lepsza.
-Dzięki za telefon, muszę powięszyć, może się czego dowiem-
-Nie ma sprawy, ty też byś to dla mnie zrobił-
-Masz rację, a to suka z niej i ta jej koleżanka nie jest lepsza bo wszystko jej wyspiewała-
-Tak to już jest z babami, one nadają się tylko do jednego-
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż nie przerwało nam pukanie do drzwi.
-Muszę kończyć, ktoś do mnie przyszedł-powiedziałem.
-Proszę wejść- weszła moja sekretarka, miała na sobie zieloną elegancką sukienkę.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale ktoś chce się z Panem widzieć, twierdzi że to bardzo ważne-
-A kto to taki? Wiesz, że nie przyjmuje nikogo bez wcześniejszego umówienia, powiedz że ma spadać, nie mam teraz czasu-
-Jak Pan sobie życzy-
Wróciłem do pracy, ale w mojej głowie ciągle pojawiały się myśli o Emily, nie mogłem znieść, że wczoraj zignorowała moją wiadomość, już ja jej pokaże na co mnie stać.
Niedługo znów wyląduje w moim łóżku.****
Emily
Siedziałam nad jeziorem prawie do samego wieczoru. Poznałam tam kilka sympatycznych osób. Kare i jej chłopaka Grega, oboje byli bardzo mili, ona pracowała jako fryzjerka, a on był mechanikiem samochodowym.
Umówiłam się jutro z nimi na obiad i wymienilismy się numerami telefonów.
Weszłam do motelu i przy drzwiach spotkałam Indie.
-Emily pozwól ze mną, dzisiaj przyszło coś do ciebie-
Byłam wdziwiona, nie spodziewałam się rzadnej paczki.
Weszłyśmy do salonu.
-Leży tam na stole-pokazała na kwiaty.
-Od kogo to? -
-Nie wiem, nie pytałam kuriera, ale zobacz może znajdziesz tam jakiś liścik-
Podeszłam do nich, bukiet składał się z żółtych i czerwonych tulipanów, były piękne. Po chwili znalazłam liścik.
Przeczytałam go kilka razy, mogłam się od razu domyślić, że są od niego.
-Od kogo to? Czyżby jakiś cichy wielbiciel? -
Nie wiedziałam czy mam powiedzieć prawdę.
-Są od mojego szefa, życzy mi miłego urlopu-sklamałam, źle się z tym czułam, ale nie chciałam mówić, że są od jej syna.
-To bardzo miło z jego strony-
-Tak, bardzo-
Wzięłam bukiet i poszłam do mojego pokoju.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni.JA: Dziękuję za kwiaty, są piękne.
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
ANDREW: Nie ma za co. To jak będzie z moją propozycją?
Nie wiedziałam co zrobić, z jednej strony bardzo tego chciałam.
Postanowiłam, że zaryzukuje.JA: Zgadzam się.
ANDREW: Wiedziałem, że jesteś modrą kobietą, nie mogę się doczekać aż będę miał cię w moim łóżku.
Co za dupek, jak on śmie
JA: Chyba cie trochę poniosło.
ANDREW: Droga Emily przecież wiesz, że to jest nieuniknione.
Przestałam mu odpisywać, on ma rację, pragnę go, moje ciało od razu przy nim reagowało, ale nigdy się do tego nie przyznam.
###
##
#
CZYTASZ
Nieznajomi✔️[Two Souls II]
RomanceOna Była młoda, ale myślała, że spotkała już mężczyznę idealnego, aż do czasu, gdy nie zobaczyła na co go stać, a teraz postanowiła uciec od tego wszystkiego. On Arogancki dupek. Tak przynajmniej nazywali go jego pracownicy. Nie szanował nikogo, był...