Samuel stał przy swojej szafce, którą wreszcie udało mu się znaleźć i z irytacją wrzucał do niej podręczniki. Był bardzo zdenerwowany. To dopiero pierwszy dzień, a on już zastanawiał się jak wytrzyma jeszcze te trzy lata, skoro od samego początku, wszyscy pozostali uczniowie postanowili zrobić z niego i reszty nowych, szkolne popychadła.
Kiedy wchodził do szatni, spodziewał się, że będzie ona dwa albo nawet trzy razy większa od tej z jego poprzedniej szkoły i nie zawiódł się. Wszystkie szafki w ładnym odcieniu zielonego, były poustawiane rzędami w taki sposób, by w i tak sporym pomieszczeniu, zmieścić ich jak najwięcej. Oczywiście, tak jak w każdej szkole, zostały one ponumerowane, więc chłopak, nie tracąc chwili, ruszył w głąb szatni, w poszukiwaniu szafki z numerem 732. Jednak wbrew jego oczekiwaniom, nie znalazł jej w spodziewanym miejscu.
Już wtedy zaczął się irytować, ale postanowił zachować spokój, mimo wszystko. W końcu sam nie da im wszystkim rady.
Kolejne kilkanaście minut spędził, chodząc po szatni, rozglądając się za swoja szafką i zauważając inne, brakujące numery. Dlatego, gdy wychodząc z jednego z korytarzyków między szafkami, dostrzegł wreszcie 236, a tuż obok 412, miał ochotę palnąć się w łeb. Że też wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Szafki stojące tuż naprzeciw niego, wyglądały tak naturalnie pod ścianą, na której znajdowały się schody, że chłopak nie wziąłby tego nawet za żart, gdyby przypadkiem od razu je zauważył.
Jednak mu się nie udało i przez to zmarnował wiele czasu na przymusowy udział w grze bogatych dzieciaków. Naprawdę nie miał na to ochoty, a zapowiadało się na jeszcze wiele rund, w których z góry skazany był na porażkę. W końcu nie on ustala reguł. Z głośnym westchnięciem upchnął ostatnią książkę na jednej z półek i już miał zamykać szafkę, gdy za sobą usłyszał brawa.
Odwrócił się zdezorientowany. Przy jednym z rzędów szafek stał wysoki blondyn o intensywnie niebieskich oczach i jasnej karnacji. Uśmiechał się złośliwie i żuł gumę.
- Hej, ty! - zawołał do Samuela, podchodząc bliżej - Mam nadzieję, że podoba ci się w mojej szkole. - chłopak uśmiechnął się, stając obok nowego.
Samuel nie wiedział jak powinien zareagować. Miał nadzieję, że znajdzie w tej szkole chociaż jedną miłą osobę, z którą będzie mógł się zaprzyjaźnić, a nieznajomy blondyn sam wyszedł z inicjatywą zapoznanie się. I właśnie wtedy czar prysł. Ubrany w jasnoniebieską koszulkę chłopak, wykrzywił twarz w złośliwym grymasie i nim Samuel zdążył się zorientować, sprawił, że większość podręczników wyleciała z szafki, rozwalając się po podłodze.
- Co ty robisz?! - wrzasnął wkurzony Samuel. Jego oczy rozszerzały się w jeszcze większym zdziwieniu, gdy umysł rejestrował kolejne lądujące na podłodze książki. Chłopak bez zastanowienia rzucił się do zbierania ich z podłogi. Mocno zaciskał zęby, myśląc o zachowaniu nieznajomego. Sam chciał tylko w spokoju przeżyć ten dzień. Starał się być tak neutralny i niezauważalny jak tylko się dało. Chociaż nie. Tak właściwie to jeszcze nie zdążył zacząć wtapiać się w tłum, bo już został ofiarą. Wewnętrznie marzył tylko o powrocie do domu i zmianie szkoły. Żałował, że jego mama tak łatwo przystała na propozycję dyrektora, chcąc zapewnić synowi lepszą przyszłość. Jednocześnie nie chciał jej martwić i przysparzać dodatkowych problemów. W końcu to tylko trzy lata. Z czasem im się znudzi.
Samuel zgarnął jeszcze kilka podręczników i podniósł się z podłogi z zamiarem ponownego upchnięcia ich w szkolnej szafce. Zanim jednak zdążył stanąć na równe nogi, poczuł silny uścisk na ramieniu, który zmusił go do opadnięcia na posadzkę na powrót. Nieznany napastnik popchnął go, powodując, że chłopak wyłożył się na podłodze, jednocześnie boleśnie uderzając w rękę.
![](https://img.wattpad.com/cover/151034411-288-k373676.jpg)
CZYTASZ
Cukier
Teen Fiction"Bądź dla mnie cukrem, w tej gorzkiej kawie życia.'' Samuel ma prosty plan na życie: skończyć liceum, pójść na wymarzone studia, by na końcu podjąć świetną pracę. W swojej przyszłości widzi również żonę, dzieci i dwa psy. Plany krzyżuje...