5.

113 14 8
                                    

Eduarda obudził ruch tuż koło niego i poczucie, że ktoś bacznie go obserwuje. Leniwie sięgnął ręką po telefon znajdujący się po jego prawej stronie na poduszce po jego prawej stronie i włączył go, by sprawdzić godzinę. Z cyfer, które widział jak przez mgłę z powodu braku okularów przeczytał po chwili godzinę drugą czterdzieści trzy.

- Ed, nie śpisz? - zapytał Eduarda Raivis, który to przed chwilą go obudził

- Obudziłeś mnie...

- Sorki. Po prostu nie mogłem zasnąć i tak jakoś... Która godzina?

- Druga... - odparł zaspanym głosem Bock - Dobranoc.

Estończyk usiłował zasnąć jeszcze przez około pół godziny, jednak gdy po tym czasie wciąż był w pełni przytomny, zapytał przyjaciela cicho "Śpisz?", po czym słysząc, że ten zaprzecza, wstał i zapalił światło.

- W takim razie pobudka. Co robimy? - rzekł zakładając okulary

- Moje oczy... Zgaś to dzieło szatana... - jęknął niezadowolony Łotysz

- Wstawaj. Co robimy? Ani ty, ani ja nie zaśniemy już tej nocy, więc może spożytkujmy jakoś ten czas. Oglądamy coś, czy masz jakiś inny pomysł?

Raivis wstał z łóżka i powolnym krokiem ruszył w stronę biurka. Leżało na nim kilka całkiem ładnych i dopracowanych szkicy należących zapewne do Eduarda. Jeden z nich przedstawiał jakiegoś chłopca otoczonego brzoskwiniami. Podniósł go zdziwiony i spojrzał na przyjaciela pytającym wzrokiem.

- Co jest na tym rysunku?

- Momotaro. - odparł starszy - Taka japońska baśń. - dodał, widząc zakłopotaną minę młodszego

- Baśń, powiadasz? Znasz jakieś inne? Opowiedz mi jakąś!

Bock skinął głową i wziął z szafki jakąś książkę. Usiadł na krześle przy biurku, po czym zaczął czytać jeden z tekstów w niej zawartych. Galante w tym czasie położył się wygodnie na łóżku i począł uważnie słuchać słów przyjaciela. Nie wiedział nawet, kiedy zmrużył oczy i odpłynął do krainy Morfeusza.

***

Raivis obudził się. Usiłował wstać, lecz coś, a dokładniej ramiona śpiącego obok Eduarda obejmujące go skutecznie to uniemożliwiały.

- Zasnąłeś wczoraj, gdy ci czytałem. - usłyszał wreszcie Łotysz

- Nareszcie się obudziłeś... Mogę wreszcie wstać?

- Kto ci broni?

- Ty. Weźmiesz w końcu te ręce? Przytulasz mnie.

Bock zrozumiawszy, o co chodzi, zabrał ręce pozwalając tym samym Galante wstać z łóżka, co ten prędko uczynił. Chwycił swoje ubrania leżące na krześle przy biurku i poszedł do łazienki, by się przebrać. Po około pięciu minutach wrócił ubrany i zabrał z szafki swoje opowiadania, po czym wpakował je do plecaka.

- W takim razie ja już będę iść do domu...

- Nie zostaniesz na śniadanie?

- Mogę zostać, jeśli chcesz.

- Super! Chodź!

Chłopcy zeszli na dół do kuchni. Starszy wyjął z lodówki pomidory, wziął z szafki masło oraz chleb i zaczął przygotowywać kanapki. Gdy po około pięciu minutach były gotowe, położył je na dwóch talerzach na stole i uśmiechnął się do przyjaciela. Zaczął jeść przygotowane danie ze swojego. Zauważył, że młodszy jest dziwnie zamyślony.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 19, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

spotkanie【estlat】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz