29

5.9K 405 31
                                    

Dalsza droga nie trwała dłużej niż kwadrans, ale minęła mi niczym sekunda. Nasze wilki miały rację, gdy mówiły, że przyda nam się parę sekund w niebie, bo później całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy i flirtowaliśmy ze sobą, a dłoń Nathana, która przez większość czasu znajdowała się na moim udzie lekko jeździła w górę i w dół.

Było dobrze po północy, więc nie spodziewałam się, że przed domem głównym zastaniemy kogokolwiek z watahy... nie mówiąc już o większości mieszkańców tego miasta watahy.

 - Nath? - szepnęłam niepewna i lekko przestraszona obecnością tylu ludzi wgapiających się w samochód jakby im co najmniej zabrał jakiś cenny skarb.

 - Spokojnie - powiedział lekko zaciskając palce na moim udzie, ale czułam, że moj mate jest równie zdenerwowany co ja.

Powoli dojeżdżamy do samego początku tłumu chcąc, aby ustąpili drogi, żebyśmy mogli zaparkować w garażu, jednak nikt nie ruszył się nawet o centymetr.

 - Zostań na chwilę w samochodzie - poprosił i przyciskiem zamknął wszystkie drzwi oprócz swoich i posyłając mi lekki uśmiech wysiadł z auta nie gasząc silnika. - Co tu się dzieje? - usłyszałam chwilę później z za zamkniętej powłoki.

 - A-Alfo - zaczęła starsza kobieta z tłumu i szybko skłoniła głowę. - Gdy Alfy nie było przyjechał członek rady, aby przekazać przyszłej, już przyjętej przez watahę Lunie skład obowiązków jakie przyjmie... - mówiła i mówiła raz po raz przerywając, pewnie po to, żeby historię opowiedzieć jak najdłużej się da.

 - Do rzeczy - zawarczał do biednej staruszki, a ja w pośpiechu odpięłam pas, żeby wysiąść, ale w jednym momencie Nathan odwrócił się w moją stronę i spojrzał głęboko w oczy, co skutecznie usadziło mnie z powrotem na miejscu.

 - Pan Harryson był tu, gdy wataha odczuła wasze... doznania - szepnęła, gdy Alfa wrócił do niej wzrokiem i jeszcze bardziej skuliła się w sobie. Na jej słowa po moim ciele przeszedł mocny dreszcz i czułam jak moje dłonie zaczynają się lekko trząść. - Niedługo będzie tu reszta rady - dodała i szybko cofnęła się dwa kroki.

 - Wróćcie do domów i najlepiej będzie jeżeli tam zostaniecie do rana - powiedział Nathan na tyle głośno, że nie musiałam używać swojego wyczulonego słuchu.

 - Alfo! Nie ważne co się stanie my zawsze będziemy po twojej i Luny stronie - zawołał jakiś mężczyzna z tyłu, a po chwili każdy przekrzykiwał się przez każdego mówiąc Nathanowi, że pójdą za nim choćby nie wiem co.

 - Dziękuję - odparł z lekkim uśmiechem i powoli wsiadł do samochodu.

 - I ty myślisz, że nie jesteś dobrym Alfą - mówię łącząc nasze dłonie.

 - Nic nie zrobiłem, by moim wilkom żyło się lepiej - westchnął i odpalił samochód, by po chwili zaparkować go w dużym garażu.

 - Nath bez obrazy, ale twój ojciec zrobił już naprawdę wszystko co było możliwe. Z tego co wiem twoja wata...

 - Nasza - wtrącił nim zdążyłam cokolwiek dodać.

 - Jak dotąd TWOJA wataha jest w czołówce najbardziej i najlepiej rozwiniętych. Nie wiem czy wiesz, ale ostatnio nawet było mówione, że około 97% samców znajduje swoje partnerki, a sam wiesz, że jest to dość trudna rzecz - tłumaczę wysiadając z pojazdu.

 - No proszę Luna zna statystyki - powiedział zadowolony i podszedł do mnie powolnym krokiem patrząc na mnie jak na zwierzynę godną upolowania.

 - Bella, nie Luna, Czarna Dziuro - zaśmiałam się, gdy był już przy mnie i lekko podnosząc się na palcach złożyłam delikatny pocałunek w rogu jego ust. W odpowiedzi uzyskałam warknięcie pełne aprobaty i pożądania wraz z wysuniętymi kłami. - Wybacz mi mój wilczku, ale mamy radnego na głowie - szepnęłam wprost w usta Nathana lekko gładząc jego przyozdobiony lekkim owłosieniem policzek.

Queen Of Wolves [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz