19

8.2K 477 8
                                    


Jeszcze długo stałam w miejscu i tępo wpatrywałam się w swoje ramię.

Cały ten jebany tydzień był pasmem niespodzianek:
na parę dni przed urodzinami spotkałam swojego mate,
jego matka, Luna stada okazała się być zimną suką,
kobieta opiekująca się mną przez prawie całe życie była moją ciotką,
dowiedziałam się, że cała moja rodzina żyje i nigdy nie chciała bym wychowywała się poza domem,
jako pierwsza wilczyca od stuleci przeszłam całkowitą przemianę,
mój wewnętrzny wilk w poprzednim życiu był jakąś pieprzoną pół boginią
i nie zapomnijmy jeszcze o tym, że do kurwy nędzy jestem chodzącym diamentem, którego nie przebije żadne ostrze...

A ja tak narzekałam na moje życie w domu dziecka...

- Bella?... Bella? Słyszysz mnie? - usłyszałam jakby z oddali, po czym spojrzałam na pochylającego się nade mną Alfę.

- Tak... słyszę Cię - cały mój zapał, by dziś go podręczyć opadł, ale w głębi czułam tą małą tlącą się iskierkę... Więc już wiemy jak na mnie działa pełnia. Mam ochotę wkurwiać swojego mate.

- Wszystko okej? Trochę się tu zawiesiłaś - powiedział lekko się do mnie uśmiechając i gładząc mój policzek kciukiem.

- Tak, po prostu trochę mnie to zaczyna... przerastać - wyszeptałam i wtuliłam swoją twarz w jego dłoń. Nawet przy tak małym załączeniu naszych ciał czułam miliony niezwykle przyjemnych iskierek.

- Spokojnie mała - podniósł moją brodę tak, bym spojrzała mu w oczy i po chwili już byłam trzymana w jego ciepłych ramionach. - Jesteś silna i wiem, że nie ważne co stanie Ci na drodze dasz radę to pokonać - szepcze i całuje mnie w czubek głowy.

- W jednym tygodniu... tak wiele zmian - mówię cicho i jeszcze bardziej wtulam się w jego ciało. Przy nim czuję się bezpieczna i ... kochana.

- Wiem, mała, wiem.

Staliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas, aż do moich uszu nie dotarły dzięki zamieszania odbiegające z ogrodów.

- Co się tam dzieje?

- Jutro pełnia, na szczęście trafiliśmy na dobrą pogodę i możemy całe to przedstawienie odbyć na świeżym powietrzu - wyjaśnił jakby to była rzecz oczywista.

- Od kiedy to wielki pan Alfa uważa czas księżyca za przedstawienie? - zapytałam z nutą rozbawienia przypominając sobie wszystkie opowieści na temat tego typu imprez robionych co każdą bardziej kolorową pełnię.

- Nie, nie, nie, ta impreza jest ważna, aby utrzymać dobre stosunki pomiędzy bliskimi jak i dalekimi watahami. Ja nasze połączenie uważam za przedstawienie...

- Co? - w jednej sekundzie cały mój nastrój uległ zmianie i warcząc odsunęłam od siebie Nathana. Przez chwilę wyglądał na bardzo zdziwionego, a później lekko spanikowanego.

- Nie, stop, to źle zabrzmiało... Jesteś dla mnie promykiem dnia, światłem życia, najpiękniejsza kobietą na ziemi - słowa z jego ust leciały z prędkością światła i żeby je zrozumieć musiałam się bardziej skupić. Powoli sięgnął po moją dłoń i widząc, że nie zamierzam jej zabrać chwycił ją pewnie, ale delikatnie. - Po prostu zawsze myślałem, że ten wymagany u Alf i Bet okres pomiędzy oznaczeniem, a sparowaniem jest czymś zwyczajnym, ale teraz, gdy mam Ciebie... nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz zrobić Swoją, a to jak pragnę Cię teraz podczas tego jebanego miesiąca będzie istną torturą - lekko warknął, a ja po jego oczach widziałam, że mówił prawdę. Piękny błękit przykryła teraz fala koloru miodowego z czarną obwódką oznaczającą, że lekko się wkurzył, ale bardzo podniecił. - Twój słodki zapach róż i truskawek połączony z moim lasem i miętą... Teraz rozumiem czemu moi znajomi tak przeklinali ten swego rodzaju test - wyznał całując moją dłoń.

- Test?

- Nie zastanawiałaś się czemu tylko Bety i Alfy mają większe uroczystości związane z oznaczeniem i sparowaniem? - zapytał znów patrząc mi w oczy.

- No wiesz... wielki pan Alfa i te sprawy - Nathan na moją odpowiedz zaśmiał się i mówił dalej.

- W sumie można powiedzieć, że w jakiejś części jest to prawda, mate Alf i Bet są ważniejsze dla stada, ponieważ Luna staje się matka stada, która daje szczęście i poczucie bezpieczeństwa, a główny Beta przejmuje stanowisko Alfy, jeżeli nie ma następców po jego śmierci, więc jego partnerka automatycznie byłaby Luna. Podczas tego miesiąca samce pokazują dla swoich partnerek, że nie chcą od nich tylko seksu i szybkiego potomstwa. Poza tym teraz ty jesteś wielką panią Alfa, a niedługo będziesz Luną mojego stada i matką moich dzieci...

- Ejejejejej nie rozpędzajmy się tak, jak na razie przed tobą jest miesiąc próbny podczas, którego sprawdzę czy chcę spędzić z tobą resztę mojego życia - powiedziałam poważnie, po czym nie czekając na jego reakcję ruszyłam w stronę szklanych drzwi balkonowych.

- A ty dokąd idziesz? - zawołał za mną.

- To duża impreza, a wczoraj byliśmy pod atakiem i zniszczenia były spore, więc zamierzam pomóc im to wszystko rozstawiać - mówię raczej oczywistą rzecz i idę wprost do osoby, która wygląda na organizatora.

- Hej mogłabym wam jakoś pomóc? - zapytałam niewiele niższej ode mnie blondynki wyglądającej mniej więcej na moją rówieśnicę, która w ręku trzymała rozpiskę wszystkich prac i ganiała wszystkich z jednego kąta w drugi.

- Och tak, zawsze przydadzą się... - przerwała w chwili, w której na mnie spojrzała. - Luna... nie, dajemy sobie radę.

- Z tego co mi wiadomo na imię mi Isabella, i jak na razie mam miano Alfy, a Alfy powinny pomagać stadu... Luny z resztą też - zaśmiałam się i wzięłam z jej ręki plan ''budowy''.

**********

- Luno, Alfa poprosił mnie, abym przekazała Lunie, że czeka na Lunę... - usłyszałam po paru godzinach rozstawiania wszystkiego na swoje miejsca.

- Mam na imię Isabella, możesz mówić mi po imieniu. Tak będzie łatwiej i mnie i tobie - przerwałam Omedze i posłałam jej szeroki uśmiech.

- Ale... Alfa kazał Cię poinformować, że twoje suknie są gotowe do przymiarki w pokoju Luny - powiedziała szybko i wręcz uciekła w stronę domu.

- Suknie? - zapytałam patrząc na Mie~ blondynkę, która zgłosiła się do pilnowania tego całego zamętu i z którą całkiem nieźle się dogaduję.

- Na jutrzejszą ceremonię, jest ona oficjalna i można nazwać, że galowa - wyjaśniła. - Wszystkie samice będą wystrojone, aby pokazać jak bogata jest ich rodzina, czy też wataha.

- Nie mój typ imprez - westchnęłam zrezygnowana. - Czy te uroczystości przypadkiem nie odbywają się co miesiąc?

- Tak, odbywają, ale zazwyczaj są organizowane tam, gdzie akurat ważniejsza osoba znalazła mate, bądź dostała wyższe stanowisko. Nie zawsze też wszystkie watahy muszą przybywać na te imprezy, to też zależy od zajmowanego stanowiska pomiędzy watahami.

- Wiesz może ile watah przyjedzie jutro? -pytam z nadzieją na jak najmniejszą liczbę. Dwie watahy by mi wystarczyły.

- Przyjadą wszyscy... Każdy chce poznać się z pierwszą zmienną, poza tym trafiłaś na jednego z bardziej wpływowych Alf na tej półkuli, który po połączeniu mate oficjalnie przejmie całkowitą władzę nad tym terenem - odpowiada, na co ja się załamuję.

No i na co mi było atakowanie tamtych wygnańców?

29.03.2018r.(23:46)
1084 słów

Queen Of Wolves [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz