6.

279 18 1
                                    

- Nie.

- Loki...

- Powiedziałem nie! - krzyknął, a jego głos echem odbił się od ścian pokładu.

Widziałam jego gniew, ale nie miałam zielonego pojęcia czym był spowodowany.

- Masz lepszy pomysł? - żachnęłam się. - Nie mamy wojsk, ani nawet miejsca na odpoczynek!

- My? - spytał ze zdziwienia unosząc brwi.

Moje policzki oblał rumieniec. Sama nawet nie wiem kiedy zaczęłam brać tą całą wojnę na poważnie, ale od jakiegoś momentu czuję się za nią odpowiedzialna i nie mogę zostawić go samego. Chociażby dlatego, że jest głównym bohaterem mojego planu.

- Mieliśmy współpracować. - wyjaśniłam ciszej i spuściłam wzrok. Poczułam się głupio, strasznie głupio. Znam go zaledwie dwa dni. Szukam domu, pragnę akceptacji i szacunku, ale dlaczego akurat myślę, że znajdę to wszystko u boku Boga Kłamstw? Czułam jak palę się ze wstydu.

Loki zaśmiał się pod nosem.

- Nasza współpraca skończyła się z momentem, gdy oddałaś mi tesseract. - skwitował. - Teraz zejdź mi z oczu.

Odwrócił się plecami, ale chwilę trwało zanim dał krok do przodu.

- Dlaczego się nie zgadzasz? - Podbiegłam, próbując dorównać mu tempa. Zignorowałam jego wcześniejszą uwagę, choć wbiła mi drzazgę w serce.

Szedł cicho przed siebie, omijając przy tym zgrabnie trupy leżące na ziemi. Ja za to, próbując nadążyć, co chwile zadeptywałam któregoś z poległych robaki. Buty nieprzyjemnie lepiły mi się do podłogi.

Staliśmy już na końcu pokładu. Dalej nie było drogi, co było dla mnie jedynie ułatwieniem. Zanim Loki zdążył zawrócić, zastawiłam mu drogę, wwiercając się w niego wzrokiem. Wiem, że sporo ryzykuję. Mam puste ręce, on natomiast jedną z najpotężniejszych dzid w galaktyce. Nie chcę myśleć co będzie, jeśli mnie na nią nadzieje.

- Dostaniesz swoje wojsko. - zapewniłam. - Jedzenie, picie i wszystko czego zapragniesz. Dlaczego zwlekasz? Skadi nas ugości...

- Mnie nie - przerwał mi - mamy złe relacje.

Nie mogło ułożyć się lepiej. Jeśli tylko Skadi zgodzi się mi pomóc w przyprowadzeniu Lokiego przed tron Thanosa, moje wygnanie skończy niemal tak szybko jak pstryka się palcami. Ot tak!

- To będziesz miał okazję, aby je naprawić - powiedziałam.

- Tego nie naprawię.

- Wszystko można naprawić.

Chciał ruszyć, ale ponownie go zablokowałam. Tym razem zetknęłam się z jego wściekłym spojrzeniem. Czułam jak kolana lecą mi w dół. Wszystko co rozsądne w mojej głowie kazało mi natychmiast przestać i oddalić się na bezpieczną odległość.

- Nie może być aż tak źle, żeby nie chciała cię przyjąć - oburzyłam się. - Skadi jest gościnna.

- Zabiłem jej ojca - wyznał, ale w jego głosie nie było ani grama żalu, poczucia winy lub chociażby współczucia.

Gdy bywałam u Skadi w jej mroźnym pałacu, często wyruszałyśmy w lasy na poszukiwania ludzi, którzy pomogliby dorwać mordercę jej ojca. Przemierzałyśmy doliny i lasy, aby zbierać wszystkie najgorsze paskudy rządne zemsty na facecie, którego nie znałam. Nigdy nie spytałam o jego imię, a ona sama go nie wyjawiała. Pomagałam jej, bo była najbliższą mi wtedy osobą. podróże z nią były dla mnie przyjemnością, chwilowym powrotem do domu.
Mimo że nawet nie wiedziałam na kogo szykuję wojska, zawsze ciekawiło mnie, kto mógł się tak narazić, żeby każdy kogo spotkaliśmy niemal natychmiast zgadzał się nam pomóc.
I oto mam przed sobą osobę, której śmierci pragnie kilka tysięcy mutantów z mroźnych gór jego własnego domu. Rzekomego mordercę o zielonych, chytrych oczach, długiej sukience i włosach, które zawsze są idealnie ulizane do tyłu.
Loki jest sprytny, ale nigdy nie posądziłabym go o morderstwo.

Córka ThanosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz