Prolog

12 1 0
                                    

-Caroline! Wynieś śmieci!- słyszę głos mamy z dołu
-Czemu do cholery zawsze ja mam wynosić?- krzyknęłam z poirytowana.
Mimo, że w domu jest aż pięciu domowników to wyrzucanie śmieci do śmierdzącego śmietnika przed domem zawsze przypada mnie.
-Jak co rano odwożę cię do szkoły to nie pytam: „czemu zawsze ja?"- odpowiedziała spokojnie, lecz z nutą poirytowania w głosie.
Właściwie to ma rację. Odkładam tusz do rzęs do koszyczka z kosmetykami strącając przy tym dezodorant. Staram się nie przekląć na głos, jednak mi się nie udaje. Ostatnie zerknięcie na swoje odbicie w lustrze i mogę spadać. Szlag by trafił moją cerę. Zauważam kolejnego niewielkiego pryszcza tworzącego się na mojej skroni. Delikatnie zaczesałam na nią moje brązowe włosy. Generalnie, według mnie, moja twarz nie należy do najładniejszych. Mam średniej wielkości nos i mój uśmiech jest po prostu brzydki. Wiem, że to może wydawać się dziwne, bo zwykle słyszy się, że jak się człowiek uśmiecha to pięknieje. No cóż. U mnie jest inaczej. To tego dochodzi największy mankament mojej urody. Moja cera. Jest tłusta co powoduje, że po dwudziestu minutach od pomalowania już się świecę jak choinka. Poza tym mam trądzik. Co prawda nie jest on jakiś straszny, ale jednak jest. Za każdym razem jak patrzę w lustro to nie widzę ładnej, zadbanej dziewczyny tylko potworka z dziwnym nosem i trądzikiem. Jednak cały czas żyje nadzieją, że z tego wyrosnę. Każdy mi mówi, że jak się ma siedemnaście lat to normalka. Mam nadzieję, bo jak mam całe życie patrzeć na siebie z obrzydzeniem to się na to nie piszę. Wychodzę z łazienki do holu i widzę mojego brata. Idiota. Szczerze, nie lubię większości swojej rodziny, a szczególnie mojego brata. Mój starszy brat- Adam- jest średniego wzrostu, przystojnym, oczywiście według moich koleżanek, jasnowłosym, niebieskookim idiotą. Cały czas siedzi albo w swoim telefonie, albo na siłowni. Mimo, że jest między nami tylko dwa lata różnicy to w ogóle nie mamy wspólnych tematów. On gada tylko z kumplami. Schodzę bez słowa w dół. Mieszkamy w typowym amerykańskim domu. Typowa kuchnia, typowa jadalnia, typowy salon. Wszystko typowe. W sumie podoba mi się mój dom. Jest bardzo ładnie urządzony. Wchodzę do kuchni i moim oczom ukazuje się szczęśliwa, kochająca się rodzinka. Mama Joanne i tata Andrzej oraz mój czteroletni brat Jim. Tak to dziwne, że między najstarszym, a najmłodszym dzieckiem jest piętnaście lat różnicy. Jak pięć lat temu rodzice powiedzieli, że pojawi się kolejny pasożyt to byłam w szoku. Zaskoczyło mnie, że ludzie w ich wieku jeszcze to robią. Jego lubię chyba najbardziej z całej rodziny. Jest słodki i jako jedyny o wszystko się nie czepia. Mama jest dobrym człowiekiem. Nawet czasami za dobrym. To właśnie mnie w niej irytuje, że jest nadopiekuńcza i czasami zbyt pcha się w moje życie. Z kolei mój ojciec jest jej totalną odwrotnością. Nie mam pojęcia jak oni się dobrali. Ma, ładnie mówiąc, wyrąbane na wszystko dookoła niego. Siadam przy stole uderzając przy tym kolanem w krzesło. Auć.
-Co zjesz?- pyta mama
-Nic.
-Musisz coś zjeść. Nie pójdziesz bez śniadania do szkoły.
-Daj mi spokój.- odburknęłam i nalałam sobie szklankę soku. Mam dziś wyjątkowo zły humor. Sącze sok gdy nagle słyszę rozbawiony głos taty:
- Co ten Duda znów wygaduje. Boże, jak ja się cieszę, że wyjechałem z tego popieprzonego kraju. Już wam czytam...
-Tato- przerywam mu- pogódź się z tym, że nikogo to nie interesuje. Mam w dupie politykę Stanów, a co dopiero Polski- czuję, że nadepnęłam mu na odcisk.
-Wyrażaj się. Tu jest dziecko- wtrąciła mama.
-To jest chore, że we własnym domu nie mogę porozmawiać o moich zainteresowaniach- powiedział zirytowany, a nawet trochę zły- a to, że cię to nie obchodzi nie oznacza, że masz tego nie wiedzieć.
Tata ma strasznego hopla na punkcie Polski. Zapewne dlatego, że tam jest Polakiem. Gdy miał 16 lat wyemigrował z rodzicami do Louisville. Jest wielkim patriotą.
Stwierdziłam, że nie ma sensu kontynuować tematu, więc dopiłam sok i poszłam wynieść śmieci. Wychodząc przez dom zobaczyłam to co zwykle. Ludzi spieszących do pracy, szkoły. Ranek był ponury. Myślę, że będzie padać. Chciałam już wejść do domu, gdy zobaczyłam, że z domu obok wychodzi Olivia z jakimś chłopakiem. Jest ona typową gwiazdą. Modne, markowe ciuchy, stado chłopaków dookoła i super paczka przyjaciółek. Jak ja bardzo jej nienawidzę. Nie wiem właściwie dlaczego. Nigdy nie sprawiła mi przykrości, ale po prostu mnie cholernie irytuje. Wchodzę do domu w orientuje się, że jest już 8:34. Powinnam wcześniej wstawać. Wnioskuję to po tym, że jedyną rzeczą jaką zdążam zrobić rano to próba zamaskowania moich pryszczy i zjedzenie śniadania. Niestety trzeba już jechać. Mama już szykuje się w korytarzu ubierając Jima, Adam wciąga na siebie bluzę. To co? Jedziemy do szkoły. Super. Kolejny monotonny dzień się zaczyna. Po prostu świetnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 22, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Czemu zawsze ja?Where stories live. Discover now