9. - 'Nawet mnie nie znasz.'

2.9K 198 287
                                    

Harry

Od razu po skończonej rozmowie rzucił telefon na łóżko nie przejmując się faktem, że i tak spadł na ziemię. Już w momencie gdy zobaczył kto do niego dzwoni wiedział, że nie będzie zadowolony, ale teraz był po prostu wściekły. 

Klnąc pod nosem wyjął z szafy małą walizkę wrzucając do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy.

Czasem tak bardzo nienawidził swojego ojca. Nie miał pojęcia po jaką cholerę ciągnie go do pieprzonego Orlando na Florydzie. Gdyby to był tylko jeden dzień pewnie nie złościłby się tak bardzo, ale to były trzy dni, które mógłby spędzić w zdecydowanie lepszy sposób niż chodząc na biznesowe kolacje na których jedyne co robił to uśmiechał się grzecznie udając, że jest dumny ze swojego ojca i kolejnego pięciogwiazdkowego hotelu wybudowanego zaraz obok tego czterogwiazdkowego.

W dodatku za godzinę był umówiony z Louisem i oczywiście musiał to spotkanie odwołać, bo za jakieś trzydzieści minut przyjedzie po niego szofer. Niech to szlag.

Rozzłoszczony wszedł pod prysznic chcąc chociaż trochę się odświeżyć i może zmyć z siebie całą złość, ale nie wyszło mu to najlepiej. Wciąż miał ochotę coś rozwalić. Najlepiej nos swojego ojca.

- Hazza, byłem u Nialla i.. - przerwał ze wzrokiem wbitym w jego walizkę. - .. jedziesz gdzieś?

- Ta. - mruknął nawet nie zaszczycając Liama jednym spojrzeniem. - Wyjeżdżam na trzy dni do pieprzonego Orlando. - oznajmił przekopując komodę w poszukiwaniu paszportu, którego i tak nie znalazł. - Kurwa mać.

Opadł bezsilnie na łóżko chowając twarz w swoich dłoniach.

- Hej, co się dzieje? - spytał troskliwie kucając tuż przed nim. - Nigdy się tak nie złościłeś.

Wziął głębszy oddech pozwalając by szatyn odciągnął jego ręce.

- Po prostu.. - przerwał nie wiedząc co tak właściwie miałby powiedzieć - .. nienawidzę tego, wiesz? Mógłbym spędzić te trzy dni w zupełnie inny sposób, ale nie bo mój kochany ojciec mnie potrzebuje.

- To tylko trzy dni. - pocieszył go. - Potem tu wrócisz i będziesz mógł bawić się dalej.

Jakoś niespecjalnie potrafił się tym faktem cieszyć. Może i to było tylko trzy dni, ale to była również strata trzech dni.

- Liam ja.. - znów uciął kręcąc bezsilnie głową - .. on to robi zawsze. Od kiedy pamiętam. To miał być mój czas. Tylko mój. Obiecał mi, że tym razem oprócz pojedynczych kolacji tutaj na miejscu nie będę musiał nigdzie jeździć.

- Wiem, Hazz. - westchnął siadając obok.

- Nie pojadę tam. - oświadczył po chwili ciszy. - Nie tym razem. Mam to gdzieś, niech sobie radzi sam. Nie jestem mu do niczego potrzebny.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - odparł łagodnie. - Pamiętasz jak to skończyło się ostatnim razem kiedy nie pojawiłeś się na jakimś ważnym spotkaniu?

Skrzywił się. Doskonale to pamiętał.

- Na drugi dzień spakował moje walizki i kazał wracać do domu. - wymamrotał.

- Nie chcesz żeby tak było tym razem, prawda?

- Nie.

- Więc po prostu tam jedź. Nim się obejrzysz będziesz z powrotem z nami.

Kiwnął głową. Wiedział, że to jedyna opcja jeśli nie chce już jutro wrócić do domu. A zdecydowanie nie chciał. Nie teraz.

- Został miesiąc. - powiedział cicho. - Tylko miesiąc, Liam.

Punta CanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz