Odzyskuję przytomność w chwilii, kiedy leżę na podłodzę. Strasznie boli mnie głowa, czuję się jakby była właśnie w momencie eksplozji, co właściwie mogło być całkiem prawdopodobne.
Rozglądam się po pomieszczeniu. Rozpoznaję moje stare, zużyte biurko,
mały regał z kolekcją ulubionych książek. Zauważam też moje niepościelone łóżko i błyszczący metal jego pryczy. Na jednej ze ścian znajduje się okno.
Jestem w moim rodzinnym domu, we własnym pokoju.
Podnoszę się i siadam ostrożnie na ziemi. Opieram się o śnieżnobiałą ścianę, oddychając przez usta bardzo powoli, starając się złapać oddech.
Zza drzwi dobiegają mnie krzyki rodziców.Tata znów rozpoczął kłótnię. Mogłabym iść tam, starać się ochronić mamę, ale wiedziałam, że znakomicie poradzi sobie sama. Nie jest typem łagodnej kobiety. Zdecydowanie ma swój odmienny, trudny charakter i jest wystarczająco silna by na czyiś ogień odpowiedzieć tym samym. Nigdy nie pomagała mi rozwiązywać problemów, zawsze zostawiała mnie z nimi samą, chcąc jakby sprawić, że sama się z nimi uporam i dzięki temu urosnę w siłę.
Próbuję wyłączyć myśli. spoglądam w dół, na moją bluzkę. Dostrzegam plamy krwi. Niedowierzam, próbuję uspokoić zszargane kłęby myśli. Cholera, co tu się wydarzyło.
Wstaję i powolnym chwiejnym krokiem podążam w stronę lustra. W odbiciu widzę zsiniały policzek i rozwalony, opuchnięty nos, z którego wciąż jeszcze sączyła się ciepła krew. To znowu się stało. Staram się powstrzymać płacz, ale nie udaje mi się. Na przesuszonych ustach po chwili z smakiem krwi mieszają się słone łzy. Patrze na stare rodzinne zdjęcie stojące na komodzie, a w głowie krąży mi ogrom pytań.
,,Co stało się z moimi rodzicami?",
,,Dlaczego spotyka mnie taki los?"
to tylko dwa z nich. Opieram się o ścianę, ale mimo to nie mogę złapać równowagi. Czuję jak świat wokół mnie kręci się nieubłaganie.
I mogłabym go błagać o litość, ale zamiast tego osuwam się znów na ziemię, chowam twarz w dłoniach. Zaczynam nerwowo odliczać, aby się uspokoić. Moje serce dygotało, jakby miało za parę sekund wyrwać się z ciasnej klatki, niczym rozwścieczony ptak.Po przekroczeniu liczby 140 wyciągam telefon z kieszeni. Odblokowuję go trzęsącymi się wciąż dłońmi i wystukuję wiadomość:
,,Babciu, proszę zabierz mnie z tego domu. To znowu się dzieje. Proszę, przyjedź za godzinę.".
Zablokowuję telefon, kładę go na panelach, ale nadal wpatruję się w niego. Po chwili dzwoni babcia. Nie dam rady z nią rozmawiać. Zrezygnowana odrzucam połączenie, a potem zerkam na drzwi, w których za moment pojawia się mój własny ojciec. Wstaję... dobra próbuję wstać. Tata coś krzyczy, ale mam zbyt duży bałagan w głowie, żeby cokolwiek rozumieć. Boję się, tak strasznie się boję... I nie ma tu nikogo, kto mógłby mnie stąd zabrać, kto mógłby powstrzymać jego dłonie. Szarpie mnie za upięte w kucyk włosy, a potem pchnie mnie jak śmiecia na ściane, i...BUDZĘ SIĘ.
Raz, dwa, trzy...
Raz, dwa, trzy...
Raz, dwa, trzy...
Płaczę.
Próbuję się opanować, ale nie daję sobie rady.
,,Jesteś tu, we własnym mieszkaniu, nikt cię tu nie skrzywdzi. Tu ich nie ma.'' Mówie sama do siebie.
To tylko koszmar, cholernie rzeczywisty koszmar...
Idę do kuchni. Roztrzęsiona połykam dwie tabletki uspokajające, wstawiam mleko na kakao. Kiedy mam koszmary babcia zawsze mi je robi. Zawsze kiedy spędzam u niej lato, ferie i weekendy...
Dochodzi prawie godzina 18, co oznaczało, że spałam praktycznie cały dzień.Nienawidziłam koszmarów nawet bardziej niż natrętnych myśli, którym niejednokrotnie zdarzało się błądzić po zakamarkach mojego umysłu.
Łatwiej jest unicestwić niechciane myśli, bo jeżeli którakolwiek zaczyna cię męczyć, możesz po prostu wyobrazic sobie, że zgniatasz ją jak kartkę papieru i podpalasz, a potem patrzysz z satysfakcją jak dopala się i znika.
Kiedy śnisz, trudniej jest się obronić przed czymkolwiek. Sen pochłania całą twoją świadomość i kiedy jesteś już w jego wnętrzu naprawdę ciężko się od niego uwolnić.
Ciężko odróżnić prawdę od fikcji, jeśli sny potrafią do złudzenia przypominać rzeczywistość.
CZYTASZ
Przynieś Mi Niebo
Diversos,,Raz, dwa, trzy... Raz, dwa, trzy... Raz, dwa, trzy... Płaczę. Próbuję się opanować, ale nie daję sobie rady. ,,Jesteś we własnym mieszkaniu, nikt cię tu nie skrzywdzi. Tu ich nie ma."- mówię sama do siebie." Cassidy każdego dnia mierzy się z t...