10 Leśne ognie

56 5 3
                                    


 Darjeeling stała na wieżyczce Churchilla i drżała. Miała na sobie grube spodnie, kurtkę i bieliznę termalną oraz czapkę naciągniętą na uszy, a mimo to było jej tak strasznie zimno. Zawsze uważała się za ciepłolubną i teraz przeklinała to w duchu. Zapewne o wiele lepiej czułaby się na pustyni niż w tych lasach... Och, jakże chciałaby się teraz znaleźć gdzieś, gdzie temperatura była chociaż dziesięć stopni wyższa. Rozmarzyła się.

Słyszała gdzieś, że jedna z Egipskich szkół chciała przyłączyć się do przyszłego Sensha-dō, więc może to w ich kraju rozgrywać się będą kolejne zawody. Podpułkownik uśmiechnęła się na samą myśl. Wyobrażała sobie, jak słońce ogrzewa wszystko a złote piaski pustyni błyszczą się, odbijając jego światło na wszystkie strony, jak tutaj śnieg. Przynajmniej zanim słońce zasłoniły te przeklęte chmury.

Darjeeling przyłożyła sobie do oczu lornetkę i spojrzała na Wzgórze 07. Widziała, jak zjeżdżają z niego cztery czołgi z wystającymi białymi flagami. Dwa z nich to Cromwelle, na jednym jaśniała biała Delta. Drugi z nich szczerzył się czaszką punishera, której pocisk dorobił zdzierając farbę dziwaczny uśmiech. Poza nimi zjeżdżały powoli IS-2, z którego ciągle wystawał pocisk otoczony okiem sadzy i T34/85 ze stylizowanym godłem Pravdy.

Reszta jednostek, które Pravda wykorzystała, żeby zaatakować okopane na wzgórzu czołgi Świętej Gloriany zajęła to samo miejsce, które wcześniej atakowała. Teraz to do nowo przybyłych jednostek pod dowództwem Angielki należało wybicie Rosjanek. I należało zrobić to możliwie szybko, ponieważ rozbite po drodze tutaj jednostki mogły się przegrupować i spróbować wziąć je wraz z otoczonymi obecnie czołgami na Wzgórzu w dwa ognie.

Musiała jednak wstrzymać się z rozkazem ataku do powrotu czterech Crusaderów, Shermana VC Firefly i Tetrarcha. Bez nich atak byłby o wiele trudniejszy. Zastanawiała się jednak, jak to rozegrać. Miała trzy wyjścia, z czego każde wiązało się z ogromnym ryzykiem. Po pierwsze mogła zaatakować wszystkim co miała Wzgórze i mieć nadzieję, że uda jej się wybić Rosjanki. Ale równie dobrze mogło się jej nie udać, a wtedy byłby to praktycznie koniec. Po drugie, mogła zaczekać na pojawienie się posiłków z południa i stoczyć z nimi walną bitwę, która również rozstrzygnęłaby zawody. Ostatnim wyjściem był atak w kierunku Miasta, z Pravdą na ogonie, z nadzieją, że w lesie nie pozostało zbyt wiele obrończyń.

Ale Katyusha słynęła z zasadzek i kontrataków, więc po drodze Darjeeling mogła się spodziewać silnego oporu. Churchille wydawały się niepokonane, ale w niesprzyjającym środowisku były naprawdę powolne, więc szybko zostałyby w tyle, albo cała kompania wlokłaby się niemiłosiernie. Nie, atak nie wchodził w grę. Chociaż pomysł zajęcia Celu nie walcząc z pozostałościami Pravdy wydawał się atrakcyjny, niósł ze sobą zbyt wielkie... nie ryzyko, tylko prawie pewność porażki.

Oczekiwanie na wroga też było zbyt niepewne. Angielki mogłyby się przez ten czas okopać, ale z jej rachunków wynikało, że mają przeciwko sobie przynajmniej półtorej kompanii, a może i więcej. Nie miałyby szans w otwartej walce z takimi siłami, szczególnie w otoczeniu, do którego szybko by to doprowadziło. Jedynym rozwiązaniem zdawał się atak.

Darjeeling wahała się jednak. Głęboko w tyłomózgowiu coś przypominało jej wszystkie nauki, które zebrała podczas swoich walk w Świętej Glorianie i jedną z nich było: „Nigdy nie atakuj dobrze ufortyfikowanych pozycji pod górę, nie mają jakiejś przewagi". Nie miała przewagi.

Ale czuła, że gdzieś tam rodzi się też pomysł, jak wyjść z sytuacji zwycięsko. Nie wiedziała jeszcze, jaki i nie chciał o tym myśleć, bojąc się spłoszyć nieuchwytną myśl, ale wystarczyło chwilę poczekać. Poza tym ciągle czekała też, aż pojawią się Walkiria i dowodzone przez nią cztery Crusadery i jeden Tetrarch. Sherman VC Firefly stanowił naprawdę potężną siłę ognia, więc był niezbędny, jeżeli chciała atakować wzgórze.

Jungs und Panzer - Płonący śniegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz