「20」

5.1K 645 72
                                    

- ... Więc OWSZEM, jesteś kretynem. - Zakończył chłopak z ciężkim westchnieniem.

- Dobra, może nie przemyślałem tego tak dokładnie, jak powinienem, ale-

- Ty WCALE tego nie przemyślałeś, Taehyung! Ani trochę, dlatego jeśli zaraz czegoś nie wymyślisz, wracam do domu.

- Jak? - Burknął blondyn, niekoniecznie specjalnie puszczając gałąź tak, by ta pognała na bliskie spotkanie z twarzą Jeongguka.

- Zadzwonię po-

- Tu nie ma zasięgu.

- Kim Taehyung, nie pomagasz sobie. - Warknął brunet, przydługim rękawem ocierając krople wody ze swojego policzka.

Kolejny etap podróży zapowiadał się naprawdę dobrze, dopóki nie wysiedli z busa na przystanku w lesie w środku niczego. Na początku Jeongguk był przekonany, że ktoś po nich przyjedzie i zawiezie ich do miejsca docelowego. Potem obstawiał, że ośrodek znajduje się gdzieś w głębi lasu i dotarcie do niego jest jedną z atrakcji. O ile długie i męczące przedzieranie się przez gęste zarośla z tonami bagaży można nazwać atrakcją. I wtedy skupił się na nowym bagażu przyjaciela. Dałby sobie uciąć rękę, nogę i wydłubać jedno oko, że do ogromnego plecaka wcześniej nie był doczepiony okrągły, niebieski pokrowiec na jednoosobowy namiot. Miał tylko nadzieje, że Taehyung śpi na zewnątrz.

- Daj spokój, to przygoda! Zawsze cieszyłeś się z takich rzeczy! - Taehyung przecież nie przyznałby się, że również ma dość.

To on zaplanował niezaplanowane biwakowanie pod gwiazdami, nie sprawdzając uprzednio miejsca, trasy, pogody i instrukcji rozkładania namiotu. Ale przecież nie było AŻ tak źle, prawda? Po dwóch godzinach wędrówki dotarli na polanę i spędzili tam kilka miłych chwil. Potem okazało się, że bez cholernego świstka od producenta Kim nie był w stanie rozłożyć ich tymczasowego domku, lecz i z tym zgrabnie sobie poradził. Zlecił zdanie młodszemu, który ewidentnie się wtedy nudził i co? I po godzinie z minutami mieli namiot jak ta lala. A Taehyung w tym czasie znalazł jezioro i rozkoszował się zasłużonym odpoczynkiem. Udobruchał Jeongguka, razem urządzili się w namiocie, mając do dyspozycji dwa śpiwory i spory koc oraz kilka swetrów, żeby było wygodniej, a potem zjedli po obrzydliwym, chemicznym rogaliku z czekoladą. Prowiant był jedyną rzeczą, o którą nie musieli się martwić, bo Taehyung poprzedniego dnia zaopatrzył się naprawdę dobrze, ale wolał zostawić przekąski na noc. Wątpił, by udało im się zasnąć o przyzwoitej porze, w końcu byli na biwaku.

Tak więc po wszystkich trudach i mękach, jakimi doświadczył ich los, młodszy w końcu znalazł chwilę wytchnienia, wysyłając blondyna po drewno na opał.

Wymarzył sobie ognisko.

Przez pierwsze trzydzieści minut całkiem dobrze się bawił. Ułożył krąg z kamieni i powrzucał do niego drobne gałązki, z których wcześniej oczyszczał glebę do postawienia namiotu. Wypił pół termosu imbirowej herbaty i otworzył paczkę żelków, mając zamiar za karę zjeść wszystko, zanim wróci przyjaciel. Paczka opustoszała, podobnie jak termos i opakowanie karmelków, a ten wciąż nie wracał. Chłopak nie dojrzał go nawet wtedy, kiedy nad lasem zebrały się ciemne chmury, a z daleka dało się dosłyszeć złowieszcze grzmoty. Wraz z pierwszymi kroplami deszczu zaczął naprawdę się martwić, a po kilkunastominutowej wędrówce między chaszczami i bezowocnym nawoływaniu Taehyunga był bliski płaczu.

Znając tę historię nikt nie mógł go winić za zmęczenie, kiepskie samopoczucie i nie najlepszy humor.

- Cieszyłbym się, gdybyś cokolwiek przemyślał! Cholera, Tae, kto normalny spędza noc w namiocie w środku lasu, kiedy szaleje burza?! - Jęknął, poprawiając ułożenie ciężkich gałęzi w swoich ramionach. - A tak, ty nie jesteś normalny. I przed twoje upośledzenie od zawsze cierpi kto? Ja!

Wciąż nie wiedział, w jakim celu w ogóle nieśli je do swojego małego obozowiska. Ostatnie pokłady goręcej nadziei kazały mu wierzyć, że blondyn nie będzie rozpalał ogniska w największą ulewę tego lata.

Choć podświadomie wiedział, że Taehyung był gotów spróbować.

- Nie wiedziałem, że będzie burza, okej?! Skąd kurwa miałem wiedzieć?! - Krzyknął w końcu, postanawiając się poddać.

Było mu zimno, mokro i niewygodnie, bolała go kostka i przedramiona, a Jeongguk nie przestawał jęczeć. Jemu też obecna sytuacja nie była na rękę, nie tak miało to wyglądać.

- Przecież wszystko miałeś tak zajebiście zaplanowane! Każda minuta była spisana w tym twoim zasranym zeszyciku! Założę się, że sprawdziłeś pogodę na wszystkich dostępnych stronach, ale wyleciało ci to z głowy, bo najwyraźniej ja nie zasługuję na wyjątkowe traktowanie!

Drewno, które do tej pory Taehyung dzielnie dźwigał w poranionych dłoniach z cichym pluskiem wpadło do jednej z kałuż, powoli tworzących się na polanie. Żaden z nich nawet nie zauważył, kiedy do niej dotarli. Teraz, bez osłony drzew i gęstych zarośli deszcz prędko wsiąkał w cienkie warstwy ubrań, aż stały się ciężkie i lepiące, drażniąco przywierając do przemarzniętej skóry. Z włosów obu chłopców cienkimi strumieniami spływała lodowata woda, w butach przelewała się deszczówka, usta posiniały, palce zaczęły drętwieć. A mimo to żaden z nich nie ruszył się z miejsca, powalając okrutnej pogodzie igrać z ich wytrzymałością. Burza idealnie oddawała wszystkie emocje, od tygodni kotłujące się w sercach nastolatków. Każdy ładunek musiał w końcu zostać wyładowany.

- Nigdy nie potraktowałem cię zwyczajne i przykro mi, jeśli tego nie dostrzegasz. - Głos blondyna był niski i zachrypnięty, nieco drżący, a także wyraźnie zmęczony i... po prostu zawiedziony. - Myślałem, że przy tobie jednym mogę odpiąć smycz, pozwolić sobie na trochę swobodny i kilka błędów. Najwyraźniej się pomyliłem.

Jeongguk często miał okazje oglądać plecy Taehyunga, ale nigdy w takich okolicznościach. Zdecydowanie nigdy więcej nie chciał tego powtarzać, ale to wszystko nie było fair. Taehyung nie był fair i jego zachowanie nie było fair. Wiedział, że po takich słowach brunet poczuje się winny, mimo że tak naprawdę wcale nie zrobił nic złego. Trochę marudził, ale bez najmniejszych protestów spełniał każdą prośbę starszego, słuchał się go i ufał w ciemno, nieważne co. Kim do dziś nie wyjaśnił mu nawet, dlaczego to Jeongguk musiał dzień przed wyjazdem w pośpiechu pakować swoje rzeczy i tłumaczyć się rodzicom, przy okazji żebrząc o jakieś pieniądze. To nie Jeongguk miał być jego towarzyszem podróży, ale nawet słowem nie pisnął, po prostu pojechał w nieznane. Nie dostał odpowiedzi na żadne pytanie, prośby zostawały odrzucane, a nieliczne protesty zagłuszane. Nie przez Taehyunga, a przez jego samego. Nie pozwalał nawet wyjść im z głowy. I nie zamierzał nic zmieniać, był oddany, wierny i beznadziejnie zakochany. Gdyby blondyn wcześniej powiedział mu, że będzie musiał przejść kilka kilometrów z ciężkimi bagażami, przez dziki, gesty las, że będzie musiał męczyć się z namiotem i zbieraniem drewna, z szukaniem Taehyunga w lesie, z burzą, ulewą, piorunami i spadającą z każdą minutą temperaturą... Wziąłby kurtkę przeciwdeszczową. To wszystko.




always together | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz