「24」

5.5K 666 149
                                    

Czas mijał wolno. Boleśnie wolno.

To dosyć zrozumiałe, jeśli twoje złamane serce z każdą dodatkową godziną rozpadało się na coraz mniejsze kawałki. Jak z pękniętą porcelaną. Raz naruszona pozostanie w całości, za drugim skaza urośnie, za trzecim ukruszy się pierwszy fragment. Myśląc w ten sposób nie trudno wyobrazić sobie stan chłopaka, którego serce zostawało naruszone z każdym spojrzeniem w okno. Albo na łóżko, na dywan, biurko czy ścianę przy drzwiach. Wszystko przypominało mu Taehyunga. Dlatego na początku Jeongguk rzadko otwierał oczy. Przez moment pomagało. Potem zaczął czuć jego zapach, jakby siedział tuż obok. Z każdą godziną otaczał go coraz bardziej, aż w końcu objął go z każdej strony. Był wszędzie, na świeżo wypranych ubraniach, na czystej pościeli, na każdej stronie ulubionej książki i podręcznika od matematyki, w płatkach śniadaniowych i w wodzie. Następny był głos. Słyszał go, gdy zasypiał. Szeptał mu czułe słówka i historie na dobranoc, jak kilka lat temu, kiedy brunet bał się zasnąć, obudzony przez przerażające koszmary. Były niczym, w porównaniu do teraźniejszej rzeczywistości.

Nie pamiętał w wiele z tamtej nocy. Wiedział, że trafił do samochodu w objęciach mamy. Trudno było mu iść, kiedy łzy rozmazywały obraz, a piach dodatkowo utrudniał postawienie kolejnego kroku. Droga była krótka. Tak mu się zdawało, ale skąd mógł wiedzieć. Nie robił nic prócz płakania i powtarzania imienia przyjaciela jak swojej własnej mantry. Zasnął w sypialni rodziców, podczas gdy rodzicielka uspokajająco głaskała go po włosach, a tata co jakiś czas zaglądał do pokoju, by upewnić się, czy wszystko w porządku. Nie było w porządku i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Powietrze przesiąknęło zapachem bólu i łez, a twarz Jeongguka wyrażała to, co nie zostało powiedziane na głos. Drugi dzień chłopak również spędził z mamą, starając się wydusić z siebie choć słowo, a ona nie naciskała. Rozmowa pomogła na tyle, by trzeciego dnia stanął przed drzwiami sąsiadów, ściskając w dłoni paczkę kwaśnych żelków. Modlił się, błagał, nie powstrzymywał łez. Ale nikt nie otworzył. Ani wtedy, ani później, ani nazajutrz. Dopiero piątego dnia pani Kim powiedziała jego mamie, żeby Jeongguk przestał się do nich dobijać, bo nie ma pojęcia co się stało, ale Taehyung nie chce go widzieć. Brunet przyjął to lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Czekał. Cierpliwie i wytrwale, wciąż wpatrując się w okno. Pokój Taehyunga ukryty był za roletami, ale młodszy wiedział, że tam jest. Nocą paliła się lampka, za dnia uchylał świetlik, by wpuścić do środka świeże powietrze. Jeongguk trzymał się całkiem dobrze aż do dnia, w którym zobaczył go po raz pierwszy. Trwało to zaledwie kilka sekund, Taehyung wyszedł z domu i wsiadł do samochodu swojej matki. Niecałe pół minuty, ale wystarczyło, by następstwem okazały się godziny łez i definitywny upadek.

Ktoś mógłby powiedzieć, że Jeongguk przesadza, że popada w paranoje. Łatwo rzucić takie słowa zakochanemu nastolatkowi ze złamanym sercem, prawda? Ale czy ktokolwiek ośmieliłby się zranić tak matkę, która straciła dziecko? Małą dziewczynkę, której zniknął z oczu ukochany pies? Mężczyznę, którego małżeństwo rozpadło się po kilkunastu latach? Jeongguk nie stracił dziecka, psa ani żony, ale cierpienie, powoli wyniszczające go od środka, było do tego porównywalne.

Po upływie tygodnia zaczął chodzić w ich miejsce. Zawsze miał ze sobą sernik, raz zabrał nawet kulki ryżowe. Ostre, takie, jakie lubił Taehyung. Miał nadzieję, że blondyn się zjawi. Że przyjdzie tu, by uciec przed światem, odpocząć lub pomyśleć. Słyszał wrzaski i kłótnie dobiegające z domu Kimów, zawsze był wtedy gotowy i chwytając torbę z jedzeniem biegł, by spotkać przyjaciela. Któregoś dnia padało naprawdę mocno. Wszystkie pety i śmieci spłynęły pod ławkę, więc Jeongguk musiał podciągnąć nogi pod brodę, by mokre buty nie przesiąkły brudem. Łzy mieszały się z zimnymi kroplami, głowa pękła mu od płaczu, ciało trzęsło się z zimna. Tej nocy Jeongguk zasnął na niewielkiej ławeczce, kuląc się w poszukiwaniu ciepła i wspominając, jak spędzali tu z Taehyungiem całe noce, podziwiając gwieździste niebo. Nad ranem obudzili go bezdomni, mieszkający nieopodal. Jeongguk sprzeciwiał się i prosił, ale jeden z nich zabrał sernik. Chciał się na niego rzucić, chciał wrzeszczeć i zwyzywać go od najgorszych, ale wtedy tamten wypluł jedzenie i rzucił torbę na stertę śmieci. Wracając do domu znów płakał, bo nie wiedział, że minęło już tyle dni, by sernik się popsuł.

Nie był tylko zakochanym nastolatkiem. Ludziom od zawsze trudno było zrozumieć jego więź z Taehyungiem. Chyba że ktoś wierzył w istnienie bratnich dusz, wtedy mógł gdybać, czy to naprawdę to. I to było dokładnie to. Blondyn był najbliższą mu osobą, jego przyjacielem, bratem, powiernikiem, pocieszycielem i miłością. Był jego wszystkim, więc bez niego był niczym. Wypełniał każdą lukę, każdy dzień, płynął w jego żyłach i mieszkał w sercu. Jeongguk nie potrafił funkcjonować, gdy starszego nie było w pobliżu. Czasem, gdy się kłócili, chłopak biegał wokół domu, a potem wypijał kilka kubków mleka z miodem, żeby zasnąć i obudzić się, gdy przyjdzie czas na zgodę. Zazwyczaj trwało to kilka godzin. Ale teraz wiedział, że jest inaczej. Że nie pomoże mu przebiegnięcie nawet całego miasta i wypicie dziesięciu litrów mleka.

Żałował, że mu nie powiedział. Zrozumiał swój błąd. Bo kiedy miał chwile trzeźwości, zwykł zwalać wszystko na porywczość i głupotę przyjaciela. A potem uświadomił sobie, że to on popsuł. To on nie powiedział, to on nie zaufał i okłamał, to on ukrywał, udawał i samolubnie podejmował decyzje. Taehyung po prostu był trochę zbyt emocjonalny, ale to przecież nic złego. Jasne, nie powinien tak reagować, ale Jeon był gotów wziąć na siebie całą winę, byle znów było dobrze.

Tego dnia zjadł aż dwa tosty i wypił trzy kubki kakao, które przyniosła mu mama. Ostatnimi czasy zajmowała się nim jakby znów miał pięć lat, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Jeongguk potrzebował jej ciepła i bliskości, a ona potrzebowała znów zobaczyć uśmiech na buzi swojego chłopca. Ale brunet nie uśmiechnął się ani razu od tamtego wieczora. Dziś też nie zamierzał, szczególnie że właśnie przyglądał się panu Kim, wynoszącemu z domu ogromne walizki. Przełknął ciężko ślinę, przykładając dłonie do szyby i patrzył, jak mężczyzna zatrzaskuje bagażnik, a potem wsiada do auta i odjeżdża z piskiem opon.

Znów miał ochotę płakać. Ostatnio nie robił nic innego. Zamiast tego jednak pociągnął tylko nosem i wsunął dłonie do kieszeni bluzy. Tej samej, którą miał na sobie na plaży. Bluzy Taehyunga. Jego mama nie raz i nie dwa próbowała ściągnąć ją z niego siłą, argumentując swoje poczynania smrodem i tysiącami plam, ale chłopak był nieugięty. Wiedział, że musiał ją końcu wyprać, ale jeszcze nie teraz. Nie dziś.

Ale poczynił znaczące postępy na innych polach. Jadł, mówił, rozwiązywał zadania z matematyki. Raz nawet rozmawiał z Yugyeomem. I schodził na dół. Po powrocie do domu po nocy spędzonej na ławce zaszył się w swoim pokoju i nie wystawiał nosa poza łóżko, więc progres był widoczny. Na przykład teraz, gdy usłyszał dzwonek do drzwi, dzielnie oderwał się od okna i ruszył na dół. Tata był w pracy, a mama wyszła do sklepu, więc był jedynym, który mógł otworzyć drzwi niespodziewanemu gościowi.

- Chwila! - Krzyknął, a raczej charknął, od razu zanosząc się kaszlem.

Mówił, ale ograniczało się to raczej do szeptu. Poza tym był przeziębiony. Teraz bolało go gardło.

Westchnął ciężko, ocierając katar wierzchem i tak brudnego rękawa, po czym odblokował wszystkie zamki.

- Chwileczkę, już otwieram - Mruknął, ale osoba za oknem ani na sekundę nie przestała pukać i naciskać dzwonka.

Jeongguk przez chwile zastanawiał się nawet, czy powinien wpuszczać ją do środka. W końcu nawet nie spojrzał przez wizjer, a jej zachowanie było co najmniej niepokojące, ale było już za późno. Ktoś szarpnął za klamkę, a drzwi z głośnym hukiem rozwarły się tak szeroko, jak tylko były w stanie. Nie zdążył zareagować w żaden sposób, a objęcia, w jakich nagle się znalazł, coraz bardziej przybierały na sile. Ale czując ten zapach, czując to ciepło i gorący oddech przy swoim uchu nie był w stanie powstrzymać łez.

- P-potrzebuję cię, Jeonggukie

~*~

Uwielbiam Was, miłego wieczorku ♡

always together | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz