Rozdział 16.

338 42 36
                                    


- Sei-chan pospiesz się, bo spóźnimy się na pociąg! Naprawdę nie wierzę, że spędzasz w łazience więcej czasu niż ja! - krzyknęłam przez drzwi do czerwonowłosego, który cały czas poprawiał sobie kosmyki, układając je co róż w inną stronę. - Bo jeszcze uwierzę, że idziesz na randkę - prychnęłam.

- Jadę z jedną piękną dziewczyną na plażę. Muszę dobrze wyglądać, by odstraszyć wszystkich potencjalnych podrywaczy - odpowiedział, odwracając się do mnie z uśmiechem.

Przewróciłam oczami, słysząc jego wytłumaczenie.

- Możesz darować sobie te marne komplementy. Musisz się bardziej postarać, żeby mnie poderwać! - rzuciłam żartem. - A teraz chodź już!

- Dobra! - odkrzyknął, poprawiając włosy jeszcze raz i chwycił torbę, która stała przy wyjściu. - Upragnione wakacje.

Gdy już siedzieliśmy w pociągu, Sei odwrócił się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

- A więc mówisz, że muszę się bardziej postarać, by cię poderwać, tak? - zaczął rozmowę.

- Ty nie dałbyś rady żadnej poderwać, a co dopiero mnie - prychnęłam, odwracając się z powrotem do okna, obserwując mijane drzewa.

- Założysz się? - spytał, odsuwając palcem kosmyk, który spadł mi na oczy.

- Czy to aby nie fail start? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, przyglądając się uważnie jego mimice.

- Oh, a więc przyznajesz, że to na ciebie działa?

- Nie. Jedynie zauważam twoje mierne, przedwczesne wysiłki - odparłam, uśmiechając się kącikiem ust.

Przysunęłam się do niego tak blisko, że moje usta znalazły się tuż obok jego ucha.

- Jeśli w ciągu tych dwóch tygodni ci się uda, przystanę na jedną twoją prośbę - szepnęłam cicho, jakby niechcący muskając wargą płatek jego ucha. Odsunęłam się od niego, z zadowoleniem obserwując jego wymuszoną kamienną postawę. - Ale tylko jeśli ci się uda, w co oczywiście wątpię. Jesteś okropnym materiałem na chłopaka Sei. Współczuję twojej przyszłej żonie.

- Współczucie samej sobie jest trochę narcystyczne - zauważył mój brat, a ja prawie zachłysnęłam się powietrzem.

- Mówiłeś coś? - Chciałam się upewnić, że Sei nie zamienił się miejscami z jakimś kosmitą.

- Nic, nic - odparł, rozkładając się wygodniej na fotelu obok mnie. - Musiałaś się przesłyszeć. - Na jego twarzy jednak wykwitł uśmieszek, który tylko potwierdził, że twoje uszy wciąż działają prawidłowo.

W tym momencie przez chwilę pożałowałam, że się w to wplątałam. Już od jakiegoś czasu podejrzewałam, że Sei nie jest do końca zdrowy psychicznie. Nie to, żebym ja sama była zdrowa na umyśle... Jednak on wydaje się jeszcze bardziej chory, niż ja sama, co przekracza wszelką normę, nawet taką, którą sama sobie ustaliłam.

Po sekundzie wrażenie to minęło, zastąpione przez ciekawość przyszłych dni i metod mojego brata. Poczułam wibracje telefonu. To Daiki. "Jak się masz?", tak? "Daiki, jeśli nie odpiszę do ciebie jutro po południu, to wiedz, że to w co się wplątałam, zabiło mnie." - odpisałam, po krótkim zastanowieniu się. Kolejna wiadomość - "Co ty znowu odwaliłaś, Toshiko-baka?! Wyjaśnij!" Hm... "Podpisałam pakt z diabłem." Jego odpowiedź rozbawiła mnie do śmiechu, a miała tylko sześć słów, a mianowicie: "O CO ZAŁOŻYŁAŚ SIĘ Z AKASHIM?"

Odłożyłam telefon, nie odpisując mu. Niech Daiki się trochę pomartwi. Dobrze to zrobi temu dupkowi.

Time to return | Kuroko no Basket Fanfiction ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz