Tkwiąc na tylnym siedzeniu radiowozu, myślałam wyłącznie o tym, jakim cudem na nim wylądowałam. Odpowiedź zdawała się całkiem prosta. Bieganie za demonami, zgłębianie nadnaturalnego świata, praca z tajną agencją oraz ciągła walka z niewidzialnym dla większości społeczeństwa wrogiem sprawiły, że poczułam się niezauważalna, nieuchwytna. Jakbym stała ponad prawem, miała coś w rodzaju immunitetu czy pozwolenia na popełnianie przestępstw.
Cóż, niczego takiego nie posiadałam. Dwaj gliniarze na przednich fotelach i kaleczące naskórek metalowe bransoletki to wystarczające potwierdzenie.
Stawianie oporu przy aresztowaniu zdecydowanie nie należało do moich najlepszych decyzji. Zanim dojechaliśmy na posterunek, zdążyłam jeszcze zafundować spojówkom bliskie spotkanie z gazem łzawiącym, zarobiłam także sporo siniaków. Nie zawieziono mnie na sygnale, ale patrolowe tempo też sobie darowano. Podróż minęła błyskawicznie, czego niestety nie mogłam powiedzieć o trwających w nieskończoność procedurach policyjnych.
– Buty również. Żadnych gwałtownych ruchów, nie utrudniaj.
Zaczęli od przeszukania. Przetrząsnęli zawartość kieszeni, zabrali telefon, pasek, pieniądze oraz wszystkie pozostałe przedmioty osobiste, potem przyszła kolej na dalszą część żmudnego i drobiazgowego procesu zatrzymania. Pomimo fatalnego położenia, nie wstrząsał mną strach. Wiedziałam, że nie znajdą przy mnie nic nielegalnego, więc niebawem wrócę do domu.
– Jeśli nie stać cię na adwokata, zostanie ci on przydzielony z urzędu.
Wstępne przesłuchanie trwało dłużej, niż oczekiwałam. Odczytali mi moje prawa, wymaglowali równo, żądając informacji, z jakich istnienia wręcz nie zdawałam sobie sprawy, wściekali się, kiedy na każde pytanie bez wyjątku wykrzykiwałam „niewinna!".
– Tyłem do ściany. Żwawo, nie mamy całego dnia!
Następnie nadeszła pora na szeroką gamę rozrywek. Pobieranie odcisków palców, test trzeźwości – raczej zbyteczny, ponieważ zionęłam gorzałą zapewne na milę, a na deser prawdziwy rarytas, czyli pamiątkowa sesja zdjęciowa. Tej nie powstydziłaby się niejedna profesjonalna agencja modelek. Fotografujący mnie oficer dorabiał chyba na boku jako paparazzi, bo dał z siebie sto procent. Władał aparatem niczym zawodowiec, uwieczniając każde ujęcie mojej twarzy.
Boziu, któraż to godzina? Umieram z głodu!
Powoli zaczynałam mieć dość. Krążyliśmy po komisariacie, zwiedzaliśmy co rusz nowe zakamarki, aż prawie zapamiętałam calusieńki rozkład budynku. Byłam skuwana i rozkuwana jakieś sześć, siedem albo nawet osiem razy, podpisałam stos dokumentów, zostałam też poinformowana o przesłaniu do ekspertyzy zabezpieczonego podczas oględzin materiału dowodowego.
– Długo jeszcze? – marudziłam. – Kończmy już. Na śniadanie obiecali miodową drożdżówkę. Wkurzę się, jeżeli to przegapię.
– Koniec? To dopiero początek.
***
– Gratulacje, solidnie sobie zasłużyłaś na jedno z naszych szykownych pomarańczowych wdzianek – oświadczył pewien radosny detektyw, gdy jakiś czas później, ku mojemu zdziwieniu, zamiast do celi, odeskortowano mnie do nowej sali przesłuchań. Wbrew wyobrażeniom w miarę sterylnej. Na środku prostokątny stół i plastikowe krzesła; w oczy rzucały się także pokryta paskudną brzoskwiniową farbą lamperia, wenecka szyba oraz umieszczona w rogu kamera. Wnętrze było, zdaje się, akustyczne, gdyż nie docierały do nas żadne dźwięki z zewnątrz.
– Po wprowadzeniu odbitki twoich linii papilarnych systemy rozbłysły nam jak pieprzona choinka na święta. – Jego partnerka rzuciła na blat szary skoroszyt i usiadła naprzeciwko mnie. – Chwała Panu za przestępców, którzy nie słyszeli o rękawiczkach. Czynicie nasze życie znacznie łatwiejszym.
CZYTASZ
Tylko Martwi Mogą Przetrwać - Tessa Brown - Tom 2
ParanormalJUŻ W KSIĘGARNIACH! Mam na imię Tessa i cóż... Moje życie lekko się skomplikowało... Przebywam w mieście, którego nienawidzę. Wykonuję pracę, której nie lubię, i wciąż myślę o ludziach, których już dawno powinnam wyrzucić z pamięci. Jakby tego było...