Przeciągnęłam się, wyglądając przez szybę. Głośny stukot czyichś kroków nie pozwolił mi dłużej pospać. Sięgnęłam do schowka po aspirynę, którą zaraz popiłam resztkami zimnej kawy, potem rozmasowałam obolałe mięśnie. Nawet nie musiałam sprawdzać swojego stanu, gdyż każda kość w moim ciele niemal wołała o pomoc. Na wspomnienie zeszłej nocy sama miałam ochotę krzyczeć.
Kiedy odjeżdżałam spod baru, był środek nocy. Czułam cholerne zmęczenie, ale postanowiłam nie wracać do mieszkania, bo wiedziałam, że tam tym bardziej nie zaznałabym spokoju. Pojechałam do Los Angeles. Zaparkowałam w jednej z mniej uczęszczanych uliczek, by zdrzemnąć się w samochodzie i od razu po zregenerowaniu sił przystąpić do realizacji planu, który porzuciłam na rzecz konfrontacji z Sebastianem. Marnie to wyszło, ponieważ niczego nie zdołałam z niego wycisnąć, zaś krótkiego odpoczynku na siedzeniu mustanga za nic nie nazwałabym relaksem.
Wczorajsze bliskie spotkanie ze śmiercią ani trochę nie nakłoniło mnie do zmiany decyzji. Żaden demon, nieważne jak potężny, nie będzie mi dyktował warunków. Uruchomiłam auto i ruszyłam w stronę obserwatorium. Czułam, że właśnie tam powinnam iść. Skoro Leo się nim zainteresował, musiało to coś oznaczać, a wiedza, iż zyskał przychylność samego Pana Piekieł, nadawała sprawie większego rozmachu. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby miało to związek ze skarabeuszami. Co aż tak ważnego mogły skrywać, że przyciągnęły Podziemia? I dlaczego akurat tam? Firmament? Astrologia?
Błagam, niech to nie będzie inwazja kosmitów na naszą planetę!
Pomimo wczesnej pory, na miejscu zastałam sporą grupę turystów. Ze względu na darmowy wstęp przybyły tu tłumy. Dziecięcemu piskowi wtórowało ujadanie psa, wesołe śmiechy zlewały się z odgłosami świergoczących ptaków, na dodatek ktoś chyba majstrował przy pojeździe, bo co rusz słyszałam dochodzący z parkingu huk trzaskającej blachy.
Przelotnie rozejrzałam się wokół gmachu, aby zyskać pewność, że niczego nie przeoczę. Dość rozległy teren zagospodarowano przede wszystkim do rekreacji. Nie wliczając solarnego czasomierza oraz pomnika astronomów, były to przeważnie drzewa i trawa. Obym miała rację, że zdrajca nie przybył tutaj gloryfikować uroków natury, inaczej cała ta eskapada okaże się stratą czasu.
W samo południe na dworze panował niesamowity upał. Przedstawiającą model Układu Słonecznego ścieżką podążyłam do głównego wejścia. Najgorsze było to, że na dobrą sprawę niezbyt wiedziałam, czego tak naprawdę powinnam szukać. Nawet jeśli Leo coś tutaj schował, nie znajdę tego na poczekaniu, ale postanowiłam chociaż pospacerować po pomieszczeniach. Zawsze istniał cień szansy, iż jakiś drobny szczegół pomoże mi gnojka zlokalizować.
Weszłam do lobby. Już na starcie zrozumiałam, że moje założenia nie do końca sprawdzą się w praktyce. Naprzeciw frontowych drzwi z okrągłego sufitu zwisało potężne wahadło imitujące obrót Ziemi, natomiast samo sklepienie pokrywały kolorowe malowidła. Jak podsłuchałam od stojącej nieopodal pary, murale prezentowały postęp człowieka w ośmiu wiodących dziedzinach nauki. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się każdemu obrazowi z osobna, bo biorąc przykład z artefaktów, drań mógł zostawić wskazówkę na widoku, jednak nie wychwyciłam niczego podejrzanego. Zwykłe rysunki, choć robiły wrażenie, raczej nie skrywały w sobie żadnej tajemnicy.
Przeszłam dalej. Musiałam przyznać, że udostępnione dla zwiedzających wystawy miały wiele do zaoferowania. Przez kolejne dwie godziny krążyłam po piętrach, chcąc zajrzeć we wszelkie zakamarki. Aeronautyka, nawigacja, fazy Księżyca, pory roku, Droga Mleczna, czarne dziury, planetarium, różnego rodzaju narzędzia optyczne, sondy, soczewki, lunety – to zaledwie ułamek tego, na co się natknęłam. Gdybym miała rozważać nad ukrytym znaczeniem pojedynczych elementów, musiałabym tu chyba spędzić z miesiąc.
CZYTASZ
Tylko Martwi Mogą Przetrwać - Tessa Brown - Tom 2
ParanormalJUŻ W KSIĘGARNIACH! Mam na imię Tessa i cóż... Moje życie lekko się skomplikowało... Przebywam w mieście, którego nienawidzę. Wykonuję pracę, której nie lubię, i wciąż myślę o ludziach, których już dawno powinnam wyrzucić z pamięci. Jakby tego było...