2

41 5 15
                                    

- Lorrie, oddychaj. Nic się nie stanie, tak? Już dałaś sobie radę za pierwszym razem. - uśmiechnął się pogodnie Louis, lekko przytulając niższą dziewczynę.

- Ale to miał być tylko jeden raz. Właśnie idziemy włamać się do pieprzonego banku. - stawiała powolne kroki w stronę wielkiej korporacji. Cholernie się bała, to miał być przecież koniec.

Lecz ona nie czuła strachu. Czuła zrzucony na jej ramiona obowiązek dodatkowej pracy, w której nie może niczego zepsuć. Czuła presję, oraz czuła się oszukana tym, że kolejny raz musi to wykonywać.

Na pewno nie zdawała sobie sprawy z tego, że z tego już nigdy z tego nie wyjdzie. Nie wiedziała kim na prawdę jest jej szef Bradley. Myślała, że serio załatwi jej szybkie pieniądze, a nie spierdoli całe życie.

Tomlinson zdecydowanie najbardziej dbał o nią i widocznie się martwił. Dziewczyna nigdy w życiu nie doświadczyła od drugiej osoby takiego ciepła, czuła jakby był jej starszym bratem.

Blondynka miała na sobie koszulę oraz czarną spódniczkę, aby niepostrzeżenie wejść do budynku.
Ostatni raz spoglądając w kierunku Lou, pewnym krokiem ruszyła w głąb pomieszczenia.

Nikt nie zwracał na dziewczynę specjalnej uwagi, co wychodziło na jej korzyść. Skierowała się prosto ku windzie, widząc, że każdy bankier jest zajęty pracą. Lub wgapianiem się w głupią gierkę na komputerze. Żadna różnica.

- Dzień dobry. - mruknęła wchodząc do windy, w której znajdowała się jakaś starsza kobieta.

Wysiadła ona jedynie piętro wyżej, gdy zaraz po tym jak wyszła, do małego pomieszczenia wszedł wysoki blondyn.

- Dobry. - powiedział cicho. W jego głosie można było wyczuć wyraźną chrypkę. Słysząc jego głos Lorrie od razu spojrzała na jego odbicie w lustrze.

Spoglądając na niego przełknęła ślinę. Był cholernie gorący. Przydługie blond włosy opadały na jego czoło, oczy zmęczone, ale głęboko niebiskie, jak ocean. Był lekko opalony, bardzo wysoki, a jego malinowe usta były idealnie wyrysowane.

- Mam cię wyruchać, żebyś była zadowolona? Patrzysz się jakbyś chciała mnie zjeść, słonko. - również skierował swój wzrok na nią, przez co lekko się speszyła.

- Sugerujesz, że jestem łatwa. To tak nie działa. - uniosła brwi do góry, puszczając mu oczko.

- Nikt się do tej pory nie oparł. - uśmiechnął się, poprawiając swój garnitur.

No a jak miał się KURWA OPRZEĆ PRZY TAKIM UŚMIECHU?

- W takim razie będę pierwszą, panie idealny. - cmoknęła, poprawiając pomadką usta przy lustrze.

- Kurwa. - powiedzieli jednocześnie, gdy winda stanęła w połowie.

- Błagam, nie. - szepnęła dziewczyna, szybko wyciągając swój telefon.

Do: Lou
Kurwa, winda się zacięła. Utknęłam z jakimś hot blondynem, ale spierdoli się wszytsko.

Od: Lou
Zamknij się, debilko. Wyruchaj go jak jest hot, nie martw się. Ogarniemy wszystko. Miłej zabawy buziaczki

Widząc odpowiedź, która przyszła natychmiastowo, dziewczyna parsknęła śmiechem lekko się uspokajając. Zauważyła też, że blondyn również zaczął do kogoś pisać, lecz mniej nerwowo niż zrobiła to Fiers.

Lorrie westchnęła, po chwili siadając pod jedną ze ścian windy. Po trzech minutach milczenia mężczyzna powtórzył jej czynność.

- Luke. Jestem Luke. Wolę wiedzieć z kim będę tu gnić przez zapewne kolejne kilka godzin. Przynajmniej jesteś ładna. - stwierdził, kierując swój ocean w oczach na dużo niższą dziewczynę.

more // hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz