ROZDZIAŁ 2

16.5K 516 108
                                    

Christian

– Co zrobiłeś?! – krzyknąłem.

Wszyscy dookoła spojrzeli się na mnie z wyrzutem. Przekląłem pod nosem, zaciskając palce na telefonie.

– Ja waszych rozmów nie podsłuchuję... – mruknąłem. – Thomas, do chuja pana, zabiję cię, dzieciaku. Jak zarobisz na swoje, to proszę bardzo, rozwalaj sobie, ale to było moje auto. Moje piękne auto – dodałem z żalem.

– Przepraszam, tato. Nie pomyślałem...

– Właśnie widzę – uciąłem krótko i rozłączyłem się.

Zdenerwowany schowałem telefon do marynarki i rozejrzałem się za kelnerem.

– Szampana? – zapytał uprzejmie.

– Wody – wycedziłem.

– Już niosę.

– Znajdź mnie, dobry człowieku. Będę się tu kręcił – odparłem i rozejrzałem się po mniejszej sali, do której uciekłem, gdy zadzwonił mój potomek.

Miałem dzisiaj naprawdę dobry humor. Nie spodziewałem się, że zostanę tak szybko wyprowadzony z równowagi. Thomas był na tyle stary, że powinien umieć jeździć autem i szanować cudze rzeczy. Zwłaszcza moje rzeczy. Wypuściłem powietrze z ust i szybkim krokiem przeszedłem pod ścianą, chcąc podejść do grupki mężczyzn, którzy wydawali się rozmawiać o wyścigach samochodowych. Nagły huk spowodował, że odwróciłem się w stronę wyjścia z sali. Nie zdążyłem się zorientować, skąd pochodził dźwięk, bo poczułem uderzenie w tors. Odruchowo spojrzałem przed siebie, łapiąc w talii kobietę, która na mnie wpadła. Sięgnąłem do broni tkwiącej za paskiem spodni, wbijając wzrok w wejście. Wszyscy byli rozkojarzeni zaistniałą sytuacją.

– Co to było? – sapnąłem i spojrzałem w dół.

Młoda dziewczyna wpatrywała się we mnie swoimi zielonymi oczami – była w szoku. Zamrugała, nie poruszając się nawet o centymetr.

– Dźwięk tłuczonego szkła.

– Ale dlaczego? Kto to zrobił? – zdziwiłem się.

Kobieta ciężko westchnęła i zrezygnowana przymknęła oczy, po czym pokręciła głową.

– Wolałabym nie wiedzieć, ale mam swój typ.

– Zakładam, że jesteśmy już bezpieczni – odparłem, powoli podnosząc ją do pionu.

Zsunąłem dłoń z jej talii i odsunąłem się na kilka kroków. Dziewczyna wygładziła satynową, butelkowozieloną sukienkę i popatrzyła na mnie, wciąż rozbita.

– Wybacz, nie chciałem cię stratować.

Machnęła ręką.

– To chyba moja wina. Ale też nie chciałam.

– Ale jeśli nic ci nie jest, to nie żałuję – stwierdziłem z uśmiechem.

– Pańska woda – odezwał się za mną kelner.

Zamrugałem zaskoczony i odwróciłem się do mężczyzny, by wziąć szklankę.

– Dziękuję. Dobre wyczucie czasu – powiedziałem, wzdychając. Spojrzałem na dziewczynę. – Wody?

– Nie – zaśmiała się.

– Christian. – Wyciągnąłem do niej rękę.

– Cassandra. – Ścisnęła moją dłoń. – To ja już sobie pójdę. Jestem tu tak jakby w pracy i muszę się porozglądać.

– Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – odparłem, niechętnie puszczając jej delikatną dłoń.

– Oby. – Uśmiechnęła się i odwróciła się na pięcie.

Po chwili odeszła, a ja zostałem sam, ze szklanką wody. Upiłem kilka łyków, próbując się uspokoić. Zdecydowanie ochłonąłem po rozmowie z synem, ale Cassandra mnie zaskoczyła.

– Dostałem telefon. Musimy jechać – powiedział Harry, pojawiając się znikąd.

Zdekoncentrowany spojrzałem na przyjaciela. Nie uśmiechało mi się stąd wychodzić.

– Ale dlaczego? – jęknąłem.

– Praca. Praca wzywa. Zabijemy parę osób, ulży ci trochę.

– No chyba ty. Ja nie chcę nikogo zabijać.

– Dobrze. W takim razie ty pobawisz się w prokuratora i ich przesłuchasz. – Poklepał mnie po ramieniu. – Możemy już iść?

– Skoro musimy – odparłem niezadowolony.

Golden sin. Żadnych granic. Tom I - PREMIERA 13.01.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz