Spadałam. Nie miałam pojęcia dlaczego. Po prostu nagle sobie zdałam sprawę, że mknę ku pustyni.
Próbowałam uzmysłowić sobie co ja tutaj robię i - to chyba nawet ważniejsze - kim ja w ogóle jestem?
Ziemia wydawała się być coraz bliżej. Wyglądało na to, że umrę. Najprawdopodobniej. Powinnam się pomodlić. Tylko do kogo? Do kogo ja się mogę modlić?
— Cóż, kimkolwiek byś nie był, czy mógłbyś mnie uratować... Proszę?
Z impetem uderzyłam o ziemię.
— Ała! - zdążyłam zarejestrować czyjś krzyk. Byłam zbyt zszokowana, by jakkolwiek zareagować, ale przynajmniej nie byłam martwa. Na dodatek ktoś, kto posłużył mi za poduszkę, też zdawał się żyć. I najwyraźniej starał się spode mnie wydostać.
Spróbowałam się sturlać, ale wyszło to dosyć pokracznie. Hej, może i przeżyłam, ale nadal byłam człowiekiem. Moje żebra były zmiażdżone, przeraźliwie bolała mnie kostka, a palce lewej ręki wyglądały na połamane. Opadłam na miękki piasek, ale mimo to syknęłam z bólu.
Tymczasem do mojego wybawcy właśnie zaczęło docierać, co się tak właściwie stało. Podniósł się oszołomiony sprawdzając, czy jest cały. Z jego ciemnych, kręconych włosów sypał się ten sam biały piasek, a czerwona czapeczka zwisała mu bezwładnie z jednego... rogu? Stanął nade mną oszołomiony, nie bardzo wiedząc, co robić.
— Jesteś… Jesteś satyrem — wycharczałam. Chłopak drgnął i zamrugał.
— A ty... Masz bardzo silną aurę, nawet jak na heroskę. Kim tak właściwie jesteś?
— Liczyłam na to, że ty będziesz wiedział — odpowiedziałam niezbyt mądrze i chyba za cicho. Oddychałam z trudem. Mimo, że leżałam już w miarę bezpiecznie, znowu poczułam, jakbym znalazła się na wielkim, ale zbyt miękkim i na dodatek wirującym materacu. Pociemniało mi w oczach.
Znalazłam się na brzegu rzeki.
Piasek - tym razem czarny - zdawał się wgryzać w moje stopy, a w ciemnej wodzie pływały różnego rodzaju śmieci. Zabawki, studenckie czapki, jakieś papiery, dyplomy, a nawet kawałki samochodów.
Z nurtu wyłoniła się młoda kobieta, o skórze i włosach ciemnych jak noc. Jej oczy zdawały się pochłaniać całe światło z okolicy tylko po to, by zmienić je w matową czerń. Suknię miała tak samo mroczną. Tu i ówdzie można było dostrzec powydzierane w materiale dziury. Część została nieudolnie zaszyta, ale te, które zostały, miały w sobie coś, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę.
Wokół całej tej postaci dało się wyczuć jakąś dziwną, przerażającą energię. W mojej podświadomości, jak w kalejdoskopie, pojawiały się słowa: "nić", "przysięgi", "cena", "łamać".
Miałam wrażenie, że powinnam wiedzieć, kogo mam przed oczami, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może poza tym, że postać wyglądała osobę w żałobie. Kobieta zdawała się mnie nie zauważać i biorąc pod uwagę jej wygląd, nie martwiłam się tym. Wykrzykiwała coś do upstrzonego trądzikiem nastolatka. Ten zaś kulił się ze strachu. Nie słyszałam, o czym mówią, ale cała ta scena nie wyglądała zbyt dobrze.
Nagle oboje spojrzeli w moją stronę.W tej samej chwili oślepiło mnie jaskrawe światło. Obróciłam głowę na bok. Poczułam lekki ból przy wdechu. Najwyraźniej odzyskałam świadomość.
Do piersi, kostki i dłoni miałam przyłożone coś w rodzaju kory. Miejsca te wydawały się być już w dużo lepszym stanie. Satyr, z którym próbowałam wcześniej rozmawiać stał parę metrów ode mnie. Raczej nie wyglądał na typ czuwającej pielęgniarki i najwyraźniej nie zauważył, że już nie śpię. Postanowiłam mu to uświadomić.
— Czy ta kora to satyrzy sposób leczenia?
Chłopak drgnął, odwrócił się i przysiadł koło mnie.
— Już się obudziłaś?
— Nie, przecież widzisz, że nadal śpię.
Westchnął i spojrzał mi w oczy.
— Rozumiem, że nie zamierzasz mi powiedzieć kim jesteś i dlaczego spadłaś na mnie w samym środku pustyni Mojave?
A więc nadal nie rozumiał… Albo nie wierzył.
— Powiedziałabym ci z przyjemnością, gdybym wiedziała. Nie wiem kim jestem, nie wiem nawet jak mam na imię, ani co robiłam przed znalezieniem się tutaj. Po prostu moja świadomość pojawiła się nagle, nad pustynią, gdy zorientowałam się, że spadam.
Chłopak popatrzył na mnie ze współczuciem.
Coś mi mówiło, że już kiedyś mógł się spotkać z podobną sytuacją.
— Cóż, ja jestem Grover. Udaję się właśnie do Obozu Herosów. Mam tam znajomego, który pewnie pomógłby ci odzyskać pamięć. Jeśli chcesz, możesz ruszać ze mną. Chyba, że wolisz działać na własną rękę.
— Chyba ci zaufam — zgodziłam się raczej z rozsądku. Gdybym została tu sama, bez zapasów, nie wiedząc gdzie dokładnie jestem, to pewnie nie odzyskałabym swojej tożsamości. Zresztą byłoby to akurat najmniejszym zmartwieniem.
Chłopak lekko się uśmiechnął, ale raczej do siebie samego niż do mnie. W tym momencie przypomniało mi się coś jeszcze.
— Zabranie mnie do obozu... Pewnie liczysz na punkty u Rady i Władcy dzikiej przyrody?
Na te słowa kozłonóg uśmiechnął się tajemniczo.
— Czyli jednak coś pamiętasz? Sugerujesz, że próbuję zasłużyć na swój własny szacunek?
Zatkało mnie. Czyli ten niepozorny satyr, bardzo też młody, jak na te istoty, był… Hmmm… Właściwie to dlaczego czułam taki szacunek? Co takiego jest w tym tytule? Głupi brak pamięci, doprowadzał mnie do szału.
— Wiesz czym jestem i najwyraźniej czujesz respekt przed moim tytułem, ale nie wiesz jak masz na
imię? — satyr spojrzał na mnie tym razem już podejrzliwie.
— Miewam przebłyski pamięci, ale gdy tylko staram się skupić na jakimś wspomnieniu... — zmarszczyłam
brwi — ono się coraz bardziej oddala i rozmazuje.
Uderzyłam pięścią o ziemię, wzbijając obłoczek pyłu.
— Nienawidzę tego!
— Hej, spokojnie! — Grover najwyraźniej zrozumiał moją frustrację. — Pomogę Ci odzyskać pamięć, ale to potrwa.
Spojrzał na opatrunki, które mi założył.
— Jak się czujesz?
W tym momencie uświadomiłam sobie, że od ocknięcia nie czułam już żadnego bólu. Podniosłam się powoli, zrzucając korę, mimo głośnych protestów Grovera i przeciągnęłam się. Wszystkie obrażenia zniknęły.
— To… To niemożliwe! — wyjąkał satyr. — Jak?!
Wzruszyłam ramionami.
— Widocznie szybko się regeneruję. Twoja kora na pewno też miała w tym udział — uśmiechnęłam się do chłopaka. — Chciałeś chyba ruszać, tak? Prowadź — podałam mu rękę.
CZYTASZ
Percy Jackson i Złoty Heros
FanfictionUWAGA! AKCJA DZIEJE SIĘ PO ZAKOŃCZENIU TRZECIEJ CZĘŚCI APOLLA I BOSKICH PRÓB, ZAWIERA MNÓSTWO SPOILERÓW DO POPRZEDNICH CZĘŚCI I SERII PJ! Kiedy Percy dowiaduje się o śmierci przyjaciela, innym herosom z trudem udaje się go powstrzymać przed dokonani...