Budzik rozbrzmiał mniej więcej o godzinie 6:00.
Miałam lot o godzinie 8:00, więc miałam dużo czasu na przygotowanie się do lotu.
Wstałam, poszłam do kuchni zrobić śniadanie, które chwilę później zjadłam, umyłam się i ubrałam w beżowy sweter i czarne rurki.
Zadzwoniłam do taty z informacją, o której mam lot i kiedy będę mniej więcej lądować. Miałam wolne jeszcze pół godziny, więc zadzwoniłam szybko do Romana, żeby poinformować go o moim położeniu i planach na najbliższą przyszłość. Zaraz po tym, wzięłam walizkę z naszego pokoju, ubrałam kurtkę i buty, zabrałam bagaż, wyszłam z mieszkania, zamknęłam drzwi na klucz i grzecznie czekałam na taksówkę, która miała przyjechać po mnie za pięć minut.
Taksówką podjechałam pod lotnisko, podziękowałam kierowcy, zapłaciłam należytą kwotę i ruszyłam w stronę budynku. Teraz tylko czekała mnie odprawa i już mogłam startować. Czekają mnie cztery godziny lotu.
Wzięłam do ręki telefon i napisałam szybko do bramkarza.Ja:
Jestem w samolocie Romek.Chwilę później dostałam wiadomość zwrotną.
Roman:
To dobrze skarbie. Zadzwoń, jak będziesz na miejscu, ok?Odpisałam tylko krótkie "ok" i włączyłam tryb samolotowy. Podpięłam słuchawki do telefonu i w ten sposób znalazłam sobie zajęcie na ten czas.
Od czasu do czasu podchodziła do mnie stewardesa z pytaniem czy czegoś nie potrzebuję. Raz tylko poprosiłam o wodę i ciastka, bo zrobiłam się troszkę głodna.
Przeczytałam 5 rozdziałów książki, która mimo pozytywnych recenzji i opinii znajomych, wcale nie była taka ciekawa.
Pół godziny przed lądowaniem zaczęłam się nudzić.
Zaczęłam już przygotowywać się do wyjścia z samolotu, więc do plecaka spakowałam książkę, słuchawki i poduszkę, którą wzięłam na wypadek, jakby chciało mi się spać.
Długo czekałam na moment, w którym piloci zakomunikują, że za chwilę będziemy lądować. W końcu, po wylądowaniu maszyny, szybko zerwałam się z miejsca, wzięłam bagaże i omal nie wybiegłam z samolotu.
Po odebraniu walizek czekałam jeszcze chwilę na tatę, ale jak go zobaczyłam, rzuciłam się mu na szyję.
- Tak bardzo tęskniłam, tato. - powiedziałam, tuląc się do rodzica.
- Ja też tęskniłem, Eliza. Tak jak wszyscy. Cieszę się, że już jesteś.
Po krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy do samochodu taty. Po drodze do domu rozmawialiśmy o tym, co się u nas zmieniło. Pytał mnie o Romana i o to, kiedy będzie miał okazję go poznać. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że chciałam, żeby przyjechał na święta, ale on też musiał odwiedzić swoją rodzinę, więc najszybciej pozna go, jak przyjedzie do nas. Do Dortmundu.
Droga do Piaseczna zajęła nam 38 minut. To i tak szybko, zważywszy na korki w Warszawie i stłuczkę po drodze. Dotarliśmy do domu moich rodziców lekko po godzinie 13:00.
W progu przywitała nas moja mama, która ścisnęła mnie i wycałowała na przywitanie.
Muszę przyznać, że układ mieszkania rodziców był podobny, do mojego i Romana. Tylko że ich mieszkanie było trochę mniejsze, bo nie miało dwóch sypialni, a jedną.
Nic tu się nie zmieniło od mojego wyjazdu. Te same, beżowe ściany, ciemne panele, białe drzwi i czerwonawe dywany. Tylko łazienka została wyremontowana. Wcześniej była biało czarna, a teraz jest utrzymywana w szarościach.
W przedpokoju jak zwykle wisiał na ścianie wieszak na ubrania, na której zawsze wieszałam swoje kurtki i bluzy. Tak samo zrobiłam i teraz. Przy drzwiach, tak jak zwykle, stała ciemna półka na buty, w której każdy, tak jak ja teraz, przetrzymywał swoje obuwie.
- Jak miło cię widzieć, córciu. - zagadnęła mnie mama. - Chodź, rozgość się. Opowiadaj, co u ciebie słychać.
I tak znalazłam się w salonie razem z rodzicami.
Opowiadałam, tak jak poprzednio tacie, co u mnie słychać, co robię, jak mi się żyje za granicą ojczystego kraju. No i oczywiście nie zabrakło tematu Romana. Znowu dostałam to samo pytanie i znowu musiałam odpowiedzieć tak, jak poprzednio.
- A właśnie! Miałam zadzwonić do Romana. Przepraszam, ale was na chwilę zostawię samych.
Wyszłam z salonu do kuchni, wybrałam numer swojego chłopaka i czekałam, aż odbierze.
- Jesteś już? - usłyszałam głos po drugiej stronie telefonu.
- Tak, jestem. - zaśmiałam się. - Nawet nie dałeś mi się przywitać.
- Przepraszam. Zacznijmy jeszcze raz. Cześć kotku, miło, że dzwonisz. Czyżbyś dotarła na miejsce?
- Cześć skarbie. Tak, dotarłam do domu. Co słychać?
- W porządku. Dostałem od rodziców milion pytań o ciebie i zastanawiam się, czy miałaś tak samo. - dało się słyszeć rozbawienie w jego głosie.
- Może nie milion, ale pytali o ciebie. Chcieliby, żebyś był tutaj, z nami, ale grzecznie im wytłumaczyłam, że też musisz spędzić czas z rodziną.
- No niestety. Też chciałbym być z tobą. W każdym razie. Kupiłaś już bilet powrotny?
- Roman. Dopiero weszłam do domu. Jak miałam kupić bilet? - zaśmiałam się.
- No... nie wiem. W drodze?
- Nie kupiłam jeszcze biletu. Jak to zrobię, to dam ci znać, dobrze? A teraz muszę kończyć, bo rodzice czekają. Kocham cię!
- Dobrze, będę czekał. Też cię kocham, pa.
Wróciłam szybko do salonu i streściłam,o czym rozmawiałam z Romanem.
Około godziny szesnastej zabrałam się z mamą do przygotowywania potraw na jutrzejszą Wigilię.
Miałyśmy do przygotowania tylko te potrawy, które nie mogą długo leżeć, bo się zepsują no i ciasta do upieczenia.
Skończyłyśmy wszystko po dwudziestej. Stresuje mnie trochę to, że jutro zobaczę tę część rodziny, której dawno nie widziałam. Nie wiem jak oni zareagują. Czy nie będę sprawiała kłopotów tym, że nie utrzymywałam jako takich kontaktów z nimi. Ale trudno. W końcu święta to czas, gdzie wszyscy się godzą, prawda?
CZYTASZ
Once Upon A Time || Roman Bürki
FanfictionMłoda Polka wyjechała do Niemiec, aby spełnić swoje marzenie. Tam, pewnego razu, w zupełnie zwyczajnej sytuacji, stało się coś niezwykłego. Los postanawia wynagrodzić jej cierpienie i stawia na jej drodze wyjątkowego człowieka. =====================...