Prolog

96 5 2
                                    

Noc była ciemna i zimna. Krople deszczu przecinały wilgotne powietrze, sprawiając, że ulice miasta Jorvik zamieniały się powoli w potoki płynącej wody, a nieszczęśnicy, którzy nie zdążyli się w porę schować, przemakali do suchej nitki. Gdyby komuś zachciało się wyjrzeć przez okno, z pewnością mógłby dostrzec tłumy spieszących do swych domów mieszkańców, nawet w takiej niepozornej i cichej dzielnicy, jaką był Plac Aideen. Na chodnikach można było dostrzec coraz to większe kałuże, o które wciąż uderzały nowe krople, naruszające ich spokojne tafle. Księżyc i gwiazdy, które nie tak dawno jeszcze świeciły na niebie, teraz zakryte były potężnymi chmurami, a jedynym źródłem światła pozostały latarnie na ulicach. W porcie wzburzone fale raz po raz zalewały brzegi, rycząc wściekle przy akompaniamencie wyjącego wiatru. W różnych częściach miasta Jorvik słychać było głośny trzask drzwi, kiedy ostatni z przemoczonych mieszkańców wpadali z pośpiechem do swoich mieszkań i domów. Nie trwało to długo, nim błysnęło po raz pierwszy.

Jak w ogóle do tego wszystkiego doszło?

Dobre pytanie. Wcześniej zapowiadało się na naprawdę spokojny dzień. To właśnie dziś rozpoczęła się sobótka. Słońce świeciło od samego ranka aż do późnego wieczora, a większość wyspiarzy, nie tylko ze stolicy, korzystała ze sprzyjającej pogody i wysokiej temperatury. Nikt nie przewidział tego, co miało nastąpić, gdy słońce schowało się za horyzont. Początkowo wszystko wyglądało jak zazwyczaj, może jedynie trochę bardziej wesoło ze względu na święto. Wakacyjny klimat udzielał się wyspiarzom. W każdym zakątku Jorvik dało się zobaczyć mieszkańców spędzających czas ze znajomymi na ulicach wiosek i miast. Sobótka jak każda inna. Początkowo nikt nawet nie zauważył żadnych zmian. Pierwszym sygnałem, że coś się święci, był wiatr i stopniowy spadek temperatury. Wciąż nie było jednak powodów do podejrzeń - przecież w nocy zawsze było trochę chłodniej, prawda? To normalne, że robi się zimniej, szczególnie po zachodzie słońca. Wiatr wiał jednak coraz mocniej i bardziej uporczywie, sprawiając, że temperatura spadała gwałtowniej. Zimno zdążyło zaniepokoić część mieszkańców wyspy; ci słabiej ubrani zaczęli powoli wycofywać się w stronę domów, najpewniej nie chcąc ryzykować przeziębieniem. Co bardziej uparci - i zaopatrzeni w awaryjne kurtki lub bluzy - pozostawali jednak wciąż na zewnątrz, ciesząc się świąteczną atmosferą, a także gwiazdami i księżycem, które po raz pierwszy od wielu, wielu tygodni były tak dobrze widoczne. Pogoda najwyraźniej jednak robiła mieszkańcom na przekór; wkrótce zostali oni pozbawieni możliwości obserwowania nieba. Od strony stolicy wyspy wraz z wiatrem powoli nadchodziły wielkie, burzowe chmury, które już wkrótce przysłoniły nieboskłon. To właśnie w mieście Jorvik spadły pierwsze krople deszczu i tam również mieszkała osoba, która najwcześniej wyczuła, że to nie była jedynie zwykła, gwałtowna zmiana pogody.

Na oko jedenastoletnia dziewczynka o krótkich, jasnych włosach i błękitnych oczach wpatrywała się w niebo z rosnącym niepokojem. Mogło się zdawać, że sprawiała to tylko jej dziecięca wyobraźnia, ale czuła się tak, jakby wraz z burzą nadchodziło coś znacznie mroczniejszego, jakby potężna siła, niosąca ze sobą aurę ogromnej siły i zniszczenia. Szturchnęła delikatnie swoją mamę, z którą wcześniej świętowała sobótkę, czując już zaczynający się deszcz, który na razie przypominał bardziej mżawkę, niż ulewę, jaką miał się stać niedługo potem. Kobieta nie czuła tej samej złowrogiej aury, co jej córka. Nie była jednak głupia i nie miała zamiaru tam stać i moknąć. Kiwnęła dziewczynce głową i chwyciła ją za rękę, a potem razem ruszyły w stronę jednej z kamienic na placu Aideen, w której mieściło się ich mieszkanie. Krople stawały się z każdą chwilą coraz większe, jednak na szczęście ich cel nie był daleko. Miały szczęście. Gdy tylko przekroczyły próg, do ich uszu mógł dotrzeć głośny szum zza okna. Dźwięk deszczu, znacznie bardziej nasilonego niż jeszcze przed chwilą . Wyglądało na to, że o włos uniknęły ulewy. Dziewczynka zdjęła szybko buty i kurtkę, którą powiesiła w korytarzu, a potem szybko udała się do swojego pokoju, gdzie usiadła na szerokim parapecie, przy oknie wychodzącym na plac Aideen. W świetle latarni widziała, jak ostatni ludzie zwijają się z miejsca. Wciąż odczuwała jednak tę dziwną, mroczną aurę, która z każdą chwilą się nasilała. Można by rzec, że na chwilę się wyłączyła. Nim zdążyła się obejrzeć, na placu było już pusto, a za oknem błysnęło po raz pierwszy. Jakiś czas później do jej uszu doszedł przerażający dźwięk grzmotu, z każdą chwilą stający się coraz bardziej głośny. A gdy pomruk ustał, wszystkie światła na ulicy zgasły. I nie tylko one, bowiem po chwili los wszystkich latarni w cichej dzielnicy miasta Jorvik podzieliły też światła w domach. Nie było prądu. Teraz perspektywa burzy wydawała się być jeszcze bardziej przerażająca. Deszcz i wicher były coraz głośniejsze, błyskawice i uderzenia piorunów stawały się częstsze i coraz mniej odległe. Mieszkańcom miasta mogłoby się wydawać, że gorzej być nie mogło. Mylili się.

Miasto Jorvik było dopiero początkiem.

Złowroga burza się rozrastała, aż wkrótce ogarnęła całą wyspę. Teraz również i druidzi mogli wyczuć to, co wcześniej odczuwała już owa jedenastolatka z placu Aideen. To z pewnością nie była normalna burza. Można było wręcz poczuć jej gniew, jej zapał, jej siłę. Zupełnie tak, jakby była żywą istotą, a nie jedynie zjawiskiem atmosferycznym. A Jeźdźcy Dusz mieli nawet całkiem dobre powody, żeby tak przypuszczać. Przez ostatnie miesiące Linda, Alex i Lisa próbowały powstrzymać Dark Core przed uwolnieniem Garnoka, w towarzystwie pewnej dziewczyny, niezwykłej dziewczyny, która posiadała siłę wszystkich kręgów. Czyżby teraz ich walka osiągnęła punkt krytyczny? Czy oni naprawdę planowali to zrobić...? Wybudzić starożytną siłę? W tej sytuacji wydawało się to bardzo możliwe. Obrońcy Aideen nie mogli być pewni, chyba że ktoś by to zbadał. A czy to w ogóle było możliwe w obecnej sytuacji? Z szalejącą na zewnątrz burzą, która bez problemu powalała drzewa w Głuchych Lasach? Dla drugiej Aideen nie było rzeczy niemożliwych. Chociaż więc wszystko przemawiało przeciwko temu, co chciała zrobić, popędziła do stajni i osiodłała swojego wiernego wierzchowca. Wskoczyła na jego grzbiet i po chwili cwałowali już w stronę Mistfall i miasta Jorvik. Ryzykowali wiele. Jeśli ta burza faktycznie oznaczała nadejście najgorszego, oboje mogli zginąć, a jednak dziewczyna i jej koń dzielnie brnęli przez deszcz i błoto, w stronę miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło. Jeśli to faktycznie był Garnok, musieli działać. Nie mogła przecież po prostu patrzeć, jak jej dom ulega zagładzie. Była przygotowana na to, że to mogła być jej ostatnia misja, że mogła już nie wrócić. Jednak liczyło się dla niej tylko jedno - powstrzymać złowieszcze plany Dark Core.

Pomyśleć by można, że tylko ona była na tyle szalona, aby w środku szalejącej burzy wyjechać w tak daleką podróż. Czekało ją jednak niemałe zaskoczenie, gdy w lesie Mistfall dostrzegła jeszcze jedną postać na koniu. Był to młody mężczyzna, który również zdawał się pędzić w stronę miasta Jorvik. Chciała coś do niego krzyknąć. Powiedzieć, że to niebezpieczne, że powinien poszukać schronienia, jednak przez deszcz, wiatr i grzmoty nie było w stanie przedrzeć się żadne z jej słów. Mężczyzna posłał jej tylko krótkie spojrzenie; nawet przez deszcz wyraźnie było w nim widać siłę i determinację, kiedy pędził przez las na swoim wierzchowcu. Po obojgu wyraźnie widać było zmęczenie, jednak dziewczyna wiedziała, że ona sama nie wygląda lepiej. Nie było sposobu, aby mogła jakoś skomunikować się z tym mężczyzną. Przez myśl przemknęło jej, że mógł być wrogiem, jednak jego aura na to nie wskazywała, a już na pewno nie był wcieleniem samego Garnoka, choć nikogo innego nie spodziewała się tu spotkać. Bała się o zdrowie i życie tego nieznajomego człowieka, a jego szanse na przeżycie z pewnością się zmniejszały, kiedy jechał razem z nią. Zmierzali jednak w tym samym kierunku, a ona nie miała jak go ochronić. Nawet, gdyby zdołała użyć magii, to przecież musiała się oszczędzać - najprawdopodobniej miała tutaj bitwę do stoczenia.

Jechali więc ramię w ramię. Dziewczyna stwierdziła, że jeśli jeszcze będzie miała okazję, to dokładnie wypyta tego człowieka o wszystko, teraz jednak miała ważniejsze rzeczy do roboty niż pogaduszki. Pędzili dalej leśną trasą, gdy nagle na pewnym z zakrętów stało się coś. Błysnęło. Oboje mogli słyszeć kolejny grzmot, prawdopodobnie najgłośniejszy ze wszystkich, jakie było im dane usłyszeć w życiu. Gdyby ktoś patrzył na tę sytuację z boku, wyglądałoby to tak, jakby słup białego, oślepiającego światła uderzył nagle w sam środek lasu. Pioruny. Nie jeden, a kilka. Ziemia się zatrzęsła. Dziewczyna była jednak przygotowana. Chwilę przed tym w powietrzu zabłyszczał fioletowy znak, który zderzył się z białą kolumną, odbijając ją niczym bumerang w niebo, a potem... potem jakby wszystko ucichło. Deszcz przestał padać. Przestało wiać. Wszystko ustało.

Burza skończyła się jeszcze gwałtowniej niż się zaczęła.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 30, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Teoria mroku || Star StableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz