1.

17 1 0
                                    

Wjechaliśmy na ubitą kamieniami drogę, która zjeżdżała cały czas w dół. Po obu jej stronach jak grzyby po deszczu wyrastały drzewa za którymi nieco dalej stały domy. Większość oferowała pokoje do wynajęcia, o czym można było się dowiedzieć, zwracając uwagę na jaskrawe reklamy zawieszone na balkonach. Za jakiś czas pojawił się także znak ustawiony w prawo informujący, że trzy kilometry stąd znajduje się plaża.

- Wygląda na to, że nasza pięćdziesięciokilometrowa wyprawa dobiega końca – odezwała się mama. – O ile oczywiście znajdziemy naszą rodzinę od domków letniskowych.

- To chyba tutaj mamo – wskazałam palcem przez szybę na dwupiętrowy dom wykonany w całości z drewna i pomalowany orzechową farbą. Mama skierowała samochód na podjazd.

I jak się okazało, w końcu dobrze trafiłyśmy. Mężczyzna nieco po czterdziestce otworzył nam bramę, a potem gdy już wysiadłyśmy z samochodu, upewniłyśmy się, że rozmawiamy z panem Skalińskim. Poinformowałyśmy go o rezerwacji, a potem mężczyzna pomógł nam wynieść bagaże z naszego samochodu i zaprowadził nas do swojego domu, by tam omówić resztę spraw.

- Bardzo się cieszę, że panie dotarły.

Zaprosił nas do salonu w którym zaraz po chwili pojawiła się jego żona.

Pierwsze wrażenie było całkiem dobre. Małżeństwo sprawiało wrażenie miłych i poukładanych. Pan Bogdan Skaliński zapytał, czy przyjechałyśmy tylko we dwie, na co mama skinęła głową. Pani Anna niedługo potem zaprowadziła nas do jednego z domków letniskowych, który znajdował się na skraju ich dosyć sporego podwórka zaraz pod lasem. Zastanawiałam się, czy mają jakieś dzieci. Jak się potem okazało mieli czteroletnią córkę i dziewiętnastoletniego syna, którego poznałam przy okazji taszczenia naszych bagaży do domku. Sam domek był śliczny, przestronny i utrzymany w brązach i zieleniach. Spadzisty daszek sprawiał, że miał kształt trójkąta. Miałyśmy z mamą do dyspozycji aneks kuchenny połączony salonem, niewielką, ale za to czystą łazienkę oraz dwa pokoje – jeden większy na parterze, a drugi mniejszy na poddaszu, zajmujący tam całą przestrzeń. Jak się okazało, wybór Krasnobrodu jako miejsca spędzenia naszych wakacji póki co był udany. Czułam, że przez te półtora tygodnia odpocznę od niedomówień i nieprzyjaznych spojrzeń znajomych z klasy. Lipiec był naprawdę udanym miesiącem. Świeciło słońce i było bardzo przyjemnie. Miałam nadzieję, że nic, ani nikt tego nie zepsuje.

- Może ci pomóc ? – chłopak w niebieskich szortach, szarej koszulce i brązowych rozcapierzonych włosach sięgających do uszu stanął koło mnie, spoglądając na moją torbę. – Jestem Marcin. Zawsze skłonny do pomocy – ukłonił się teatralnie.

- Alicja Ciesielska – podałam mu torbę, jednocześnie się uśmiechając.

- Jak tam wrażenia? Podoba ci się tutaj ? Niedaleko jest plaża, więc jeślibyś chciała, mógłbym tam z tobą pójść jutro.

- W sumie czemu nie.Tylko że nie chcę za bardzo zostawiać mojej mamy samej – odparłam, zagryzając wargę.

- Nie przejmuj się. Mogę poprosić moją mamę, by dotrzymała twojej towarzystwa. Mamy tu w stajni konie i niedaleko jest wybieg, więc jeśli twoja mama by zechciała, to mogą razem sobie pojeździć. A zresztą moja mama zawsze potrafi coś wymyślić! – Marcin zaczął trajkotać, dopóki nie przekroczyliśmy progu domku.

Postawił torbę na podłodze i przywitał się z moją mamą. Potem podziękowałam mu za pomoc.

- Co ty tam nosisz w tej torbie ? Kamienie? – zachichotał.

Potem powiedział, że na pewno chcemy odpocząć i zostawił nas same. Mama siedziała na jednym z fotelu w salonie i uśmiechała się do mnie, gestem wskazując, bym usiadła koło niej.

- Fajny ten chłopak. Nawet nie wiedziałam, że państwo Skalińscy mają jeszcze syna.

- A no tak. Marcin wydaje się być w porządku – odparłam.

Myślałam o tym, jak bardzo bezpośredni i otwarty był Marcin. Dla mnie byłoby to bardzo trudne, aby podejść do zupełnie obcej osoby i rozmawiać z nią całkowicie swobodnie.

Domek bardzo mi się podobał, prawdopodobnie dlatego, że był urządzony w ciepłych kolorach i pełno w nim było drewnianych akcentów. Przypominał trochę domek z czasów naszej rodzinnej wycieczki w góry. Wtedy jeszcze był z nami tata, ale niestety zginął w wypadku samochodowym dwa lata temu. Od tamtej pory zawsze bardzo za nim tęskniłam. Nadal bardzo mocno przeżywałam to, co się stało. W wyniku tej tragedii oddaliłam się od ludzi. Wyjątek robiłam dla mamy i jeszcze kilku innych osób, które tworzyły naprawdę wąskie grono. Przez to oddalenie moi klasowi znajomi w końcu zaczęli traktować mnie z dystansem. Wyczuwałam napięcie między nami. Nic nie było takie jak dawniej, co dodatkowo powodowało, że czułam się okropnie. Teraz miałam tylko nadzieję, że odpocznę od tego napięcia, wyrzutów sumienia i niewyrozumiałych ludzi.

WytchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz