2.

9 1 0
                                    

Rankiem, razem z Marcinem poszłam na plażę. Mama powiedziała, że nie idzie, a gdy zapytałam dlaczego, odparła, że nie chce nam przeszkadzać. Dodała, że będzie uczyć się jeździć konno z panią Skalińską. Mieli wybieg dla koni, dzięki czemu przyjezdni mogli korzystać z darmowych lekcji jazdy. Gdy spakowałam plecak, wkładając do niego różnego rodzaju przekąski, ręczniki plażowe i parę gier, wyszłam z domku wraz z Marcinem, który tam na mnie czekał. Trochę się krępowałam. Tak naprawdę znałam go od niespełna parunastu godzin, a on zachowywał się jakbyśmy chodzili na plażę razem niemal codziennie. Marcin rozmawiał ze mną całkiem swobodnie. Zapytał ile mam lat, co mnie interesuje, czy mam jeszcze jakieś rodzeństwo. Moje odpowiedzi brzmiały mniej więcej tak : Mam siedemnaście lat, Uwielbiam rysować, Nie mam rodzeństwa i bardzo mi z tym źle.

- Twoja siostra jest taka urocza. Jak ma na imię? – zapytałam, gdy minęliśmy znak Za 3 km plaża. Szliśmy drogą wyłożoną kamieniami, taszcząc na plecach nasze manatki.

- Ma na imię Julka. To może i jest urocze dziecko, ale czasem daje popalić – odparł Marcin. – Szczególnie wtedy, gdy coś chce. Nie odpuści.

- Cóż, dzieci takie są. Ja nie mam rodzeństwa, więc teoretycznie to wspaniałe, że nie muszę kogoś znosić, ale w praktyce to czasem brakuje mi takich rzeczy. Chciałabym się z kimś powygłupiać, albo porozmawiać jak to w typowych rodzeństwach bywa.

- Chcesz się zamienić na jeden dzień życiem ? – zaśmiał się Marcin.

Uśmiechnęłam się.

- Ta, jasne.

Gdy byliśmy już na miejscu, rozłożyliśmy dwa ręczniki plażowe. Ludzi było co niemiara, przeciskali się w tłumie. My nie byliśmy w samym centrum tego stłukowiska – wybraliśmy miejsce na uboczu, pod lasem. Do kąpieliska był kawałek, ale chodziło nam o to, by nie przeciskać się między ludźmi. Wokół pełno było dmuchanych zabawek, parasoli plażowych i ludzi poprzebieranych w stroje kąpielowe. Sama założyłam (jeszcze będąc w domu) strój kąpielowy pod swoje zwykłe ubranie, ale teraz zbyt się krępowałam, by je ściągnąć przy Marcinie.

- To co, idziemy się kąpać ?

- Ta...tak, jasne – odparłam, nieco się czerwieniąc.

W końcu Marcin załapał o co chodzi i ze śmiechem odparł, żebym przebrała się za parawanem, który wcześniej rozstawiliśmy. On ściągnął koszulkę i został tylko w swoich spodenkach.

Potem oboje poszliśmy się kąpać. Woda była początkowo trochę zimna, ale jak już trochę w niej posiedziałam, zrobiła się cieplejsza. Typowa reakcja organizmu. To był naprawdę fajny czas. Wypłynęliśmy na środek zalewu, prześcigając się w tym, kto pierwszy z powrotem dopłynie do brzegu. Naprawdę polubiłam Marcina za jego otwartość i sama dziwiłam się sobie, że tak szybko mu zaufałam. Chwilami odczuwałam lekki lęk przed tym, co zrobiłam, ale zaraz potem przywoływałam do siebie głos rozsądku.

- Myślisz, że jesteś taki cwany ? Nie prześcigniesz mnie ! – wykrzykiwałam w jego stronę. Chlapałam na wszystkie strony, byle tylko dotrzeć do brzegu.

- Jeśli tak myślisz, to jesteś w błędzie ! – odkrzykiwał.

Ku mojemu zdziwieniu wróciłam na jakiś czas do swojej dawnej cechy charakteru – śmiałości.

Mordercza walka o zwycięstwo tak nas rozśmieszyła, że gdy w końcu pierwszy do brzegu dopłynął Marcin, a zaraz po nim ja ( Moja wygrana bardzo mnie bolała), to padliśmy na piasek i chichotaliśmy niemożliwie głośno. Przechodząca obok nas kobieta z dzieckiem spojrzała na nas ze zdziwieniem. Poczułam, że mam piasek we włosach i jeszcze trochę w ustach. Zaczęłam pluć.

- Co ty robisz dziewczyno ! To nie miejsce na plucie ! – odezwał się starszy pan, wylegujący się obok na ręczniku.

- Przepraszam – odparłam, odwracając się jednocześnie w stronę mężczyzny i zaciskając zęby, by nie wybuchnąć śmiechem na jego oczach.

- Chyba będziemy musieli tu wrócić, gdy będzie mniej ludzi – szepnął Marcin, a zaraz potem zaczął wiwatować : - Wygrałem, wygrałem!

- No i co z tego ! Masz dłuższe nogi i możesz nimi machać na wszystkie strony, to niesprawiedliwe ! – oburzyłam się.

Zaraz potem podźwignęliśmy się z piasku i poszliśmy w stronę naszych ręczników rozłożonych nieco dalej. Gdy trochę odpoczęliśmy i zjedliśmy część kanapek przygotowanych uprzednio przeze mnie i wypiliśmy picie przyniesione z domu przez Marcina, poszliśmy w stronę stoisk z pamiątkami. Wcześniej zabraliśmy nasze rzeczy, bo po powrocie mieliśmy od razu pójść na posesję Marcina. Tam kupiłam sobie widokówkę. Dla Marcina nie było to nic interesującego, ale poszedł ze mną ze względu na mnie. Wracając, rozmawialiśmy.

- Pewnie fajnie ci się mieszka w miejscu takim jak to, Marcin.

- Nie zaprzeczę. Blisko do plaży, spokojna okolica i w ogóle.

Kiwnęłam głową, po czym dodałam :

- Spokojna, jak nie ma turystów.

Zachichotał.

- To prawda.

- Przyjdziemy tu jutro ? Przydałby się jakiś rewanż związany z wyścigiem – zapytałam , zdziwiona własnymi słowami. Co ty wprawiasz ? – pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. Było już pięć minut po szesnastej.

- Jasne, to dobry pomysł. A może przy okazji dałabyś się namówić na małą wycieczkę ? – zaproponował Marcin.

Drgnęłam.

- Dokąd?

- To będzie niespodzianka.

WytchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz