3.

8 1 0
                                    

Rankiem zjadłam z mamą śniadanie.

- Część – przywitałam się, zajmując od razu miejsce przy stole. Spałam dosyć długo po tym, jak niemal do godziny dwudziestej pierwszej poprzedniego dnia grałyśmy z mamą w Monopoly. Wtedy też pochwaliła mi się, że opanowała podstawowe czynności związane z jazdą konną. Dodała jednak, że potrzebuje jeszcze kilku lekcji, by być sprawnym jeźdźcem. W tamtej chwili właśnie wykupiłam większość państw z planszy i stawiałam na nich domki. Ja za to zdałam mamie relację z mojego odpoczynku na plaży z Marcinem.

- Wyspałaś się? – zapytała mama.

Kiwnęłam głową.

Nałożyłam sobie na talerzyk dwa naleśniki z serem i nalałam sobie soku do szklanki.

- Mmm, moje ulubione – mruknęłam.

- Dzisiaj znowu gdzieś się wybierasz ?

- Tak, idę z Marcinem nad zalew, a potem ma mnie zabrać na wycieczkę w jakieś tajemne miejsce – odparłam.

- Rozumiem. Miły chłopak z tego Marcina, Alu – osądziła mama.

Niedługo potem wyszłam z domku, udając się do domu Marcina. Poprzedniego dnia umówiliśmy się, że o dziewiątej stawię się pod drzwiami jego domu. Ledwie zastukałam, a on już był na progu. Od razu poszliśmy w stronę zalewu.

Gdy rozmawialiśmy,przyznałam, że bardzo ciekawi mnie ta wycieczka – niespodzianka. Odparł, że dowiem się o co chodzi, dopiero, gdy tam dotrzemy. To jeszcze bardziej podsycało moje zainteresowanie.

Wyścig tym razem wygrałam ja, ciesząc się, że jesteśmy w końcu kwita. Gdy trochę posiedzieliśmy na plaży Marcin uznał, że może mnie zaprowadzić w to swoje owiane tajemnicą miejsce. Wróciliśmy się w stronę jego domu, a ja byłam zdziwiona, dokąd on mnie prowadzi.

Weszliśmy do lasu za jego domem. Czego mogłam oczekiwać w takim miejscu ? Gdy dotarliśmy do celu, okazało się, że stoimy pośrodku lasu na niewielkiej wolnej od zarośli przestrzeni, w której centrum znajduje się domek na drzewie. Byłam pod wrażeniem na jego widok. Prowadziły do niego wyheblowane schody, wokół domku ktoś zrobił podest zabezpieczony balustradą. Z zewnątrz był dosyć wyblakły – jego ściany, schody i podest wymagały malowania. Wyjątkiem był dach zabezpieczony zieloną papą. Oprócz tego w oknach wisiały białe firanki, co trochę mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, że cała reszta znajdowała się w nieco opłakanym stanie.

- Czemu mnie tu przyprowadziłeś ? – zapytałam, rozglądając się wokół.

- W sumie to chciałem, żebyś mi w czymś pomogła. Więc tak : wpadłem na pomysł, że mógłbym w końcu urządzić tu parapetówkę, gdybyś ze mną pomalowała te paskudne ściany i resztę – zatoczył ręką kółko w powietrzu wokół domku. – Zaprosiłbym dziś wieczorem znajomych i spędzilibyśmy tu fajny czas.

Znajomych ? Ilu ich będzie? Nie, to niemożliwe, żebym spędzała z nimi czas – poczułam, że krew odpływa mi z twarzy.

- Ale domek ? Skąd ten pomysł, żeby robić renowację domku na drzewie ? – zapytałam, faktycznie nieco zaintrygowana. Prychnęłam pod nosem.

- Nie śmiej się. Mam do niego ogromny sentyment. W dzieciństwie się tu bawiłem. Domek wykonał mój tata, który zrobił to z myślą o moich szóstych urodzinach. Jest tak duży, że nawet sam ten fakt nie sprawia, że nie nadaje się do dalszego jego użytkowania. A teraz, gdy pomożesz mi go pomalować, jeszcze bardziej zyska na wartości – Marcin oddalił się na chwilę, wszedł do środka i wyciągnął z domku trzy dosyć spore pojemniki z farbą w kolorze orzechowym. Poprosił, bym wzięła jeszcze pędzle. Gdy wspięłam się po schodach na górę, poczułam się znów jak dziecko. Było to coś fantastycznego. Przede mną rozpościerał się widok na niezalesioną przestrzeń wokół domku. Nieco dalej dostrzegłam nawet sarnę, która szybko przemknęła spłoszona, gdy nas zauważyła.

WytchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz