POV RYE
Nie wiedziałem co mu mam powiedzieć... Że ojczym mojej matki w dzieciństwie przypalał mnie kiepem? Tak?
Nikt o tym nie wie, nawet sama matka. Nigdy się o tym nie dowiedziała i nie dowie. Boje się jak na to zareaguje. Dla
jej Fred jest najkochańszy i nie chce,
żeby się to zmieniło przez moje chujowe dzieciństwo.To że mi się w życiu nie układa, nie znaczy ze jej tez ma. Kocham ją bardzo mocno, dużo dla mnie zrobiła.
Ogarnąłem się mniej więcej i udałem się do domu Andy'go. Nie wiem czy jest w nim, czy poszedł w pizdu, ale warto spróbować.
Pod domem Fowler'a byłem po kilku minutach drogi. Zadzwoniłem dzwonkiem
i po chwili otworzyła mi mama chłopaka.-Dzień dobry... Jest może Andy, bo wyszedł na chwile i nie wiem czy przyszedł do domu.- uśmiechnąłem sie.
-Nie. Nie ma go w domu.-
-Dobrze to... Ja pójdę.- patrzyłem
jeszcze chwilę na kobietę, po czym szybkim krokiem wyszedłem z ich
posesji.Nigdy nie lubiałem jego rodziców, ale żeby nawet nie zmartwić się tym, ze nie ma ich syna to juz muszą mieć nieźle nasrane w bani.
Pomyślałem, że pójdę do parku. Blondyn często tam właśnie uciekał, gdy miał problemy. Chodziłem po całym parku
w poszukiwaniach chłopaka, ale nigdzie
go nie było.Nie powiem, ze nie ale zacząłem się martwić. Bardzo mi na nim zależy, ale
nie moge być z nim. Jest dużo, bardzo dużo przyczyn. Po prostu nie jestem chłopakiem dla niego... Nie mogę z
nim być, ale nie potrafię zostawić go w spokoju.Nie chce go zranić, ale nie wiem co mi odjebało u mnie w domu. Nie chciałem tego z nim robić, ale z drugiej strony
tak bardzo chciałem poczuć jego usta,
dotknąć jego ciała, wejść w niego,
rżnąć go jak nikt inny.Wyjąłem telefon i wybrałem numer do chłopaka. Nie odbierał...
Nie wiedziałem co zrobić. Nie myśląc więcej udałem się do swojego domu,
może się znajdzie. Jak nie to, on wie najlepiej co robi, jest dorosły. Nie
jestem jego opiekunką, ani chłopakiem.POV ANDY
Nie chciałem iść do domu, bo zaraz rodzice wypytywaliby się co robię tak wcześnie.
Przez pewien czas chodziłem bez sensu
po mieście, gdy nagle zauważyłem Jack'a.-Jack!- podbiegłem do chłopaka.
-O cześć Andy!- chłopak wstał z ławki
i mnie przytulił.-Co tu robisz tak późno?--Jest 21.- zaśmiałem się.
-Naprawdę? A no nie mam zegarka..-podrapał się po karku.-Nie idziesz do swojego chłopaka?-
-Tamten pod domem? Nie... To..- chwile się zastanawiałem.- Pokłuciliśmy się.- uśmiechnąłem się słabo. Wiem że Rye to nie mój chłopak, ale chciałbym...
-Może.. Pójdziemy do mojej ulubionego baru? Ma jeszcze otwarte..-zapytał niepewnie.
-Jasne! I tak nie mam za bardzo co robić.-szedłem z chłopakiem, aż do tego baru.
Kurwa! DLACZEGO TO MUSI BYĆ KOŁO DOMU BEAUMONT'A?!!-To tutaj.- uśmiechnął się i wszedł do budynku.
Rzuciłem jeszcze ostatnie spojrzenie w okno chłopaka, gdy nagle wyjrzał przez nie właściciel. NO CHYBA NIE! NO PO PROSTU KURWA NIE!
Szybkim krokiem wszedłem do baru, gubiąc się w tłumie ludzi.
Wzrokiem szukałem Jack'a, gdy znalazłem go przy wysepce i w tamtym momencie ktoś wziął mnie na ręce i wyniósł z pomieszczenia.
Był to nie kto inny jak Ryan. Czemu on nie da mi spokoju?!!
-Co ty robisz?!- nakrzyczałem na chłopaka, gdy postawił mnie na ziemi.
-Martwiłem się... Gdzie byłeś?-
-Nie twój zasrany interes.- warknąłem zły. Wtedy wyszedł Jack.
-An..- przerwał, gdy zobaczył chłopaka.-Pogodziliście się?-
-Tak.- powiedziałem szybko, lecz widziałem tą zmieszaną minę Rye'a.
-Ja jestem Jack, a ty pewnie chłopak Andy'go.- uśmiechnął się i podał mu rękę, którą uścisnął. A ja w tamtym momencie myślałem, że zapadne się pod ziemie. Pewnie byłem cały czerwony jak burak.
-M-Musze iść..- odwróciłem się i szybkim krokiem udałem się przed siebie.
Witam!
No, no Andy... Nie wolno tak kłamać 😂
Btw... Piszcie czy się podoba i czy chcecie więcej?
Papa!💋
CZYTASZ
„I will not cry after you"
FanfictionMiałem cie za przyjaciela, kochałem jak brata, postanowiliśmy być razem. Coś nie wyszło... Co z tym zrobię? Co będzie dalej? Czy spotkamy się jeszcze w miejscu zwanym psychiatryk?