ROZDZIAŁ 25

5.1K 368 115
                                    

Od tamtego dnia Tom codziennie po lekcjach znajdywał czas dla niej i pomagał jej nadrobić zaległości w nauce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od tamtego dnia Tom codziennie po lekcjach znajdywał czas dla niej i pomagał jej nadrobić zaległości w nauce. Takim właśnie sposobem Danielle poprawiła tragiczne oceny uzbierane w ciągu nieszczęsnych trzech miesięcy, a jej obecność na zajęcia przestała być cudem i stała się codziennością. Mogło się wydawać, że wszystko wróciło do normalności, a nawet stało się lepsze. Tego dnia Sykes miał wrócić z świętego Munga, a Danielle nie mogła być bardziej szczęśliwa. Zdjęła krawat oraz szatę, i w samej spódnicy i koszuli wystartowała w kierunku schodów prowadzących do pokoju wspólnego. Oczywiście zapomniała ubrać buty. Był piątek więc większość uczniów krzątała się po błoniach, dlatego kiedy ujrzała samotnego blondyna siedzącego przed kominkiem, oszalała z tęsknoty. Zapominając o tym, że nadal mógł mieć jakieś rany, rzuciła się na niego i przytuliła go tak mocno, że ją samą zabolały ramiona. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że Sykes nie odwzajemnia jej przywitania. Z ulgą odkryła, że jedynie dlatego, że nie miał jak się ruszyć przez jej śmiertelny uścisk. Uśmiechnął się wesoło.

- Nie masz zielonego pojęcia jak bardzo się cieszę z tego, że wróciłem do tej cholernej szkoły.

- Nie masz zielonego pojęcia jak bardzo się cieszę z tego, że wróciłeś. 

Usiadła na oparciu zajmowanego przez niego fotela i mu się przyjrzała. Skronie i szczękę pokrywały delikatne, cienkie blizny porządnie wygojone i wyblakłe od mocnych eliksirów. Nic oprócz tego się w nim pozornie nie zmieniło, kiedy jednak westchnął cicho, Dan wiedziała, że szykuje się poważniejsza rozmowa. Spodziewała się szczerego, zatroskanego wywodu na temat Toma Riddle'a. 

- Danielle nie znienawidź Toma za to co się stało, zasłużyłem. - złapał jej dłoń i zaczął się bawić jej palcami, na środkowym tkwił pierścień Marvola Gaunta. Sykes domyślił, się od kogo go dostała. Oprócz ślizgona jedynie Addington wiedziała czym jest pierścień. 


Wygodnie oparła się o pień wysokiego drzewa i przymknęła oczy. Słońce przyjemnie grzało jej bladą skórę z której wytraciła się opalenizna nabyta minionego lata. Zamknęła podręcznik od obrony przed czarną magią i wyprostowała nogi. Kilka chwil później blask promieni stracił na intensywności i poczuła na swojej twarzy oddech. Widząc poważne oblicze Toma nie mogła się nie uśmiechnąć.

- Więc tak wygląda twoja nauka, tak? - zakpił. Danielle wzruszyła ramionami nadal się uśmiechając.

- Jest ładna pogoda, szkoda byłoby nie skorzystać. 

Tom nie miał siły przemawiać jej do rozsądku widząc jej policzki zaróżowione od prawie kwietniowego słońca. Odsunął się trochę i przykucnął obok. Długo zstanawiał się nad tym, czy podejął dobrą decyzję. Spojrzał na nią, uwagę od razu przyciągnęły rozświecone, zielone oczy.

- Chciałbym ci coś dać, jeśli to nie przyjmiesz, zrozumiem. 

-  A co to takiego?

DIAGNOSE™ | tom riddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz