☀ one ☀

3.6K 253 38
                                    

   Kenma ułożył się wygodnie między stosem kołdr, kocy i poduszek, co jakiś czas zmieniając swoją pozycję. Miał zamknięte oczy, mimo że nie spał. Ze spokojem wdychał ciężkie powietrze i kurz z parapetu. Poczuł się rozluźniony i odcięty od świata rzeczywistego, jakby koniec wszystkiego znajdował się na jego łóżku. Bolała go głowa, ale starał się nie zwracać na to uwagi. Wziął już dwie tabletki, większej ilości nie posiadał w odpowiadającej mu odległości. Zdecydowanie było za gorąco, przez co czuł na ciele ciepłe dreszcze. Nie miał siły, żeby zrzucić z siebie choćby jedną warstwę narzuty. Skulił się, a czoło oparł o zimną ścianę, co dało mu złudzenie ukojenia.

   Gdy zaczął odpływać od ogólnej świadomości, w pokoju rozniosło się miarowe i stopniowe pukanie do drzwi. Poruszył ustami, ale żaden dźwięk ich nie opuścił, więc zirytowany przykrył się szczelniej i zignorował hałas. Drzwi uchyliły się, a do środka wszedł zapach ciepła, wypieków i zmartwienia. Mama chłopaka przykucnęła przy łóżku i pogłaskała go po zakrytym ramieniu.

— Kenma, skarbie, zbieraj się, bo nie zdążysz na trening — powiedziała swoim cichym i spokojnym głosem.

   Kenma był wrażliwy na dźwięki od kiedy pamiętała, więc wszystko, co robiła, dostosowywała do niego. Początkowo była bardzo nerwowa i zestresowana, że robi coś źle, ale chłopak nigdy nie wyrażał swojego niezadowolenia w tym temacie, a ona nie chciała, żeby czuł się nieswojo, rozmawiając o tym.

— Nie chcę nigdzie iść — wymamrotał, kuląc się bardziej.

   Kobieta zmarkotniała, a Kenma wiedział, że wygląda teraz na mniejszą i mniej pewną siebie niż kiedyś. Domyślał się, że działo się to przez niego, dlatego zazwyczaj starał się nie wchodzić jej w drogę, nie przeszkadzać i zajmować się sobą, ale dzisiaj czuł się wyjątkowo źle. Jego mama nigdy nie potrafiła mu w pełni w tym pomóc, zwykle dodawała mu tylko godzin ze specjalistą albo zapraszała jego przyjaciela. Jednak tym razem chodziło tylko o trening, a Kuroo studiował kilka godzin drogi od nich, w wyniku czego czuła się zupełnie bezradna.

— Godzina siatkówki na pewno dobrze ci zrobi — zaczęła — a jeśli gorzej się poczujesz, to cię odbiorę.

— Okej — powiedział cicho, co było ostatecznym znakiem, że ma wyjść.

   Kobieta wstała, popatrzyła zaniepokojona na syna i wyszła z jego pokoju. Dużo osób mówiło jej, że zdecydowanie przesadzała z opiekuńczością i przez to Kenma stał się taki nieporadny życiowo. Na samym początku bardzo się tym przejmowała, ale terapeuta wyjaśnił jej, że to, co dzieje się z jej dzieckiem, nie jest winą jego rodzicielki. Kenma ma własne problemy, których na razie nie potrafimy zrozumieć — mówił, gdy rozmawiała z nim po jednej z terapii. Mimo wszystko, nadal nie umiała pojąć niczego, co w jakikolwiek sposób łączyło się nieco bardziej z jej dzieckiem, bo Kenma był najbardziej skrytą osobą, jaką mogła sobie wyobrazić.

   Chłopak westchnął drżąco i jednym ruchem zdjął z siebie niepotrzebne nakrycie. Nie lubił, gdy ktoś się o niego martwił, bo był pewny, że radzi sobie znakomicie, żyjąc w samotności z samym sobą. Nie przeszkadzało mu to, ponieważ czasami wydawało mu się, że w rzeczywistości jest dwoma odmiennymi wcieleniami. Kuroo zawsze się z tego śmiał, twierdząc, że każdy ma w sobie więcej niż jedno życie i cechę charakteru. W końcu nikt z ludzi nie jest zbudowaną w szablonowy sposób postacią. Kenma tego nie kwestionował, ale nie potrafił odnaleźć się ze swoją drugą częścią. Nie żyli w zgodzie, nie rozumieli się i okłamywali. Nie pamiętał kiedy dokładnie go odwiedziła, wchodząc brudnymi nogami w jego poukładane życie. Nie wiedział też, czy darzy ją nienawiścią i chce jej upadku, czy akceptuje rzeczywistość i sytuację, w której się znajduje. Jednak martwiła ona wszystkich, więc starał się pozostawać z nią w negatywnych stosunkach. Na samym początku tolerował każdy jej kaprys, myślał, że jest to całkowicie normalne. Z czasem, gdy zaczęły się trudności z mówieniem, oddychaniem i życiem, jego mama zapisała go do psychologa. Terapeuta nie lubił tej drugiej części i chciał z nią walczyć, nie rozumiał przy tym, że Kenma nie ma na to siły.

   Wciągnął powietrze w płuca i, choć czuł jak coś ściska jego brzuch, poczuł się odrobinę lepiej. Chłopak potrzebował w swoim życiu powolniejszego tempa, był zmęczony wszelką większą akcją i tłumem, przez co narobił sobie sporo zaległości w szkole. Nie potrafił znieść hałasu i ilości osób w środku. Materiał go przerastał, mimo że nie należał do osób mało inteligentnych. Bardzo mało mówił i ignorował innych, co sprawiło, że w istocie miał tych jednego przyjaciela i kilku kolegów z drużyny siatkówki.

   Zszedł po schodach z przewieszoną przez ramię torbą. Wyglądał na zmęczonego, ale był to widok, do którego wszyscy się przyzwyczaili. Jego mama mimowolnie się uśmiechnęła, podała mu ładnie zapakowany podwieczorek i wzięła kluczyki. Kenma usiadł z tyłu samochodu, oparł głowę o szybę i zamknął oczy. Nigdy nie lubił sportu, absolutnie żadnego. Męczył się każdym najmniejszym wysiłkiem, przerastała go praca zespołowa i czuł niesamowitą presję. Był osobą płochliwą, zdawał sobie sprawę ze swojej słabości i często obwiniał się po cichu za każdą przegraną. Powód, dla którego się zapisał, zostawił go rok temu po skończeniu liceum i utrzymywał z nim prawie żadne stosunki. Kenma próbował znaleźć przyjemność w grze, ale odkąd Kuroo wyjechał, nie miał żadnego celu w zdobywaniu punktów. Wygrana i porażka była dla niego niczym, bo nie mógł wystawić piłki swojemu najlepszemu przyjacielowi. Treningi stały się rutynową czynnością, do której niezbyt się przykładał i był gotów w każdej chwili zrezygnować, gdyby ktoś mu to zaproponował.

— Dzwoń, jeśli coś będzie nie tak — powiedziała kobieta, uśmiechając się delikatnie, jakby chciała go pocieszyć.

   Chłopak skinął głową i wyszedł z samochodu. Wszedł do środka szkoły, przeszedł korytarz i otworzył drzwi niewielkiej szatni. Okno było otworzone, przez co wpadało dużo zimnego powietrza. Kenmie przeszło przez myśl, że to jakaś kara za spóźnienie się na trening. Przebrał się w strój do ćwiczeń, założył ochraniacze i powolnym krokiem ruszył w stronę sali. W środku było słychać odgłosy ocierania podeszw o podłogę i dźwięk odbijanych piłek. Wszedł na salę, starając się oddychać miarowo. Jego przybycie sprawiło, że wszystkie spojrzenia skupiły się na jego osobie. Speszyło go to i chciał natychmiast zawrócić. Ktoś złapał go za ramię i zadrżał pod wpływem obcego dotyku.

— Kenma, martwiłem się, że nie przyjdziesz! — powiedział chłopak z zatroskaną miną.

   Kenma przełknął ślinę, przestąpił z nogi na nogę i odetchnął z ulgą.

— Yaku.

   Pomimo że chłopak skończył liceum, poszedł na studia w swoim rodzinnym mieście i dalej uczęszczał na treningi, chociaż nie brał udziału w oficjalnych meczach. Pełnił rolę głowy drużyny i nieoficjalnego kapitana. Zawsze o wszystkich dbał i martwił się o Kenmę, choćby dlatego, że obiecał to przyjacielowi. Nikt do końca nie wiedział, co dzieje się z chłopakiem, bo nikomu nic nie chciał powiedzieć. Yaku, od kiedy pamiętał, uważał, że Kenma różni się od innych osób i cechuje go jakaś obca wyjątkowość.

— Dobrze, że jesteś — powiedział życzliwie i przytulił go do siebie.

   Wszyscy wrócili do treningu, ku zadowoleniu Kenmy. Chłopak odwzajemnił uśmiech, westchnął drżąco i poczuł się jak dziecko, które miało się rozpłakać w najbliższym czasie. Był kimś, kto stracił przyjaciela, pasję, sens życia i nie potrafił sobie z tym poradzić.

✔Samotne żonkile | kozume kenma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz