Dziewiąty rozdział

656 38 8
                                    

Od tamtej pory Syriusz już nie wyjeżdżał. Traktował Hermionę z jeszcze większą atencją, niż do tej pory i zaczął coś bąkać o miłości. To jej wystarczyło, bo wreszcie wyznał jej swoje uczucia względem niej. W łóżku wciąż był ogierem, wobec czego kilkukrotnie musiała zastosować Eliksir Antykoncepcyjny. Nie miała wątpliwości, że Łapa nie jest jeszcze gotowy na zakładanie rodziny. Przecież dopiero co pogodził się ze swoim nowym życiem. Praca w Ministerstwie Magii dawała mu swobodę i niezależność finansową względem Hermiony i poczucie, że nie siedzi jej na karku jak darmozjad. Bo to szczerze go męczyło. Polubił młodą, ambitną Gryfonkę. Zaangażował się nawet w sprawę Balu Absolwentów w Hogwarcie, na który ciągnęła go dziewczyna i praktycznie zaprzyjaźnił się z Draconem, który w domu Granger był częstym gościem wraz z Ginny.
- Słyszałaś o Harrym i Ronie? – zapytała brunetkę Wiewióra w czasie jednego z wieczorów spędzanych w czwórkę.
- Co takiego? – zainteresowała się Hermiona, siedząc na kanapie, oparta o ramię Black'a.
- Podobno ich wypuszczają...
- Co?! Dlaczego? – zdumiała się brązowooka.
- Podobno ktoś wpłacił za nich kaucję... Czy coś takiego. Słyszałam również, że Ministerstwo ma zobowiązać ich do zadośćuczynienia tobie i Syriuszowi za tę napaść – wyjaśniła Ruda. – Syriuszu, ty nic o tym nie wiesz?
- Nie – przyznał szczerze. – Kingsley mi nic nie mówił... Ale nie podoba mi się to, że chcą ich wypuścić.
- Mnie również nie – przytaknął mu Malfoy, sącząc z wolna Ognistą Whisky. – Dopuścili się poważnego przestępstwa i powinni posiedzieć sobie dużo dłużej niż parę miesięcy.
- Myślisz, że ktoś im pomógł? – zainteresował się Syriusz.
- Jeśli faktycznie wpłacono za nich kaucję, to pewnie tak... Nie wiem tylko, kto mógłby to być... Nie mam już w Ministerstwie takich koneksji, by się tego dowiedzieć. Po wojnie straciliśmy całkiem dużo wpływów...
- Być może Kingsley poinformuje nas o tym w swoim czasie – zauważyła Hermiona i szybko zmieniła przykry dla nich temat na dużo weselszy. Przecież już za tydzień miał się odbyć Bal!

Tydzień później.
- Syriuszu! Szykuj się! – krzyknęła z kuchni Hermiona. Przez chwilę zajęta była jeszcze kuchennymi drobnostkami, ale kiedy cisza zaczęła się przedłużać, zaniepokojona ruszyła do sypialni, w której jeszcze niedawno rezydował przystojny Gryfon. Pomieszczenie jednak świeciło pustkami, a nie było na tyle duże, by mógł się gdzieś ukryć. Po cóż również miałby to robić, na brodę Merlina? Ze zdumieniem rozejrzała się po pokoju i wzrok jej padł na skrawek pergaminu. Natychmiast rozpoznała pismo Syriusza. Treść była co najmniej dziwaczna!
„Kochana Hermiono.
Dostałem ważną wiadomość i muszę niezwłocznie udać się na północ. Pewna sprawa związana z moją rodziną nie wymaga zwłoki. Nie martw się jednak, wrócę na rozpoczęcie Balu.
Łapa"
Przeczytawszy liścik, zmarszczyła brwi. Nie spodobała jej się ta wiadomość, ale skoro pisał, że zjawi się na Balu, to pewnie tak będzie... Nie mniej jednak głupie myśli napłynęły jej do głowy. Wróciła do kuchni i usiadła przy oknie, zapatrując się w domek naprzeciwko. Tyle że kompletnie go nie widziała. W takim stanie zastała ją Ginny.
- Miona! – krzyknęła rudowłosa, wychodzą z kominka w saloniku. – Miona, gotowa jesteś? Na gacie Merlina! Hermi, co się dzieje? Słyszysz mnie?
- Co?... Oh, tak, słyszę – odparła tamta, odrywając wzrok od ulicy. – Słyszę – powtórzyła z lekkim westchnieniem. – Po prostu się zamyśliłam.
- To widzę! Ale czy ty widzisz, która jest godzina? Czemu nie jesteś gotowa? Za chwilę spóźnimy się na Bal! I gdzie Syriusz?
- Musiał wyjechać – powiedziała brunetka dziwnie zachrypniętym głosem. – Obiecał, że wróci na imprezę.
- Obiecał? – zdziwiła się Ruda. – Gdzie?
- Zostawił mi list... Napisał, że to jakaś ważna sprawa. Nie wiem, o co może chodzić...

Godzinę później.
- Hermiono, błagam cię, rusz się wreszcie! – jęknęła Ginny. Obie dziewczyny ubrane były już w eleganckie sukienki, miały też zrobiony makijaż i fryzury, ale starsza Gryfonka siedziała jak w stuporze na sofie w salonie. Obok niej w fotelu ubrany w gustowny smoking siedział lekko znużony już Draco. – Za chwilę się naprawdę spóźnimy! Nie wypada...
- Poczekajmy jeszcze chwilę – mruknęła Hermiona z oczami wbitymi w ścienny zegar. – Może zdąży jeszcze wrócić...
- Napisał, że wróci na Bal. Hermiono, nie przesadzaj, dobrze? – warknął poirytowany jej zachowaniem Ślizgon. Zawsze podziwiał ją za jej zdolność logicznego myślenia nawet w ciężkich sytuacjach, ale teraz zaczynała go już porządnie denerwować!
Presja Malfoy'a wywarła wreszcie pożądany skutek. Hermiona ruszyła się z miejsca ku nieopisanej radości Ginny, która prawie podskakiwała w miejscu z podekscytowania. Jej partner prezentował się tak świetnie, iż miała pewność, że żadna z pań, nie będzie mieć takiego partnera, niż ona. Liczyła również na to, że Syriusz również się elegancko zaprezentuje i teraz w duchu nie mogła mu darować, że zostawił Hermionę, a sam zjawi się później.
- Jestem ciekawa, czy Harry też się zjawi, skoro go wypuścili – powiedziała cicho Ginny, idąc obok Mlfoy'a w stronę zamku. Błonia udekorowane były lampionami, które wskazywały drogę gościom. Ta zaś wyłożona była szerokimi, lakierowanymi deskami, które zapewniały butom ochronę przed trawą i ewentualnym błotem.
- Teoretycznie to jego obowiązek, nieprawdaż? – mruknęła Hermiona, w dziewięćdziesięciu procentach zaabsorbowana własnymi myślami.
- Nie interesuje mnie ten kretyn! – warknął Draco. – Ostrzegam, niech tylko zjawi się gdzieś w pobliżu jednej z was, a skręcę mu kark!
Ginny prychnęła delikatnym śmiechem, słysząc zazdrość w glosie blondyna, lecz Hermiona nie zwróciła uwagi na jego słowa. Zbyt zajęta była martwieniem się tym, czy Syriusz zjawi się na uroczystości i kiedy... Gdy tylko weszli do Wielkiej sali, brunetka zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu swojego partnera, lecz w morzu głów nigdzie nie mogła dostrzec czarnej czupryny Łapy. Dostrzegła jednak rude włosy i serce w niej zamarło. Roztrzepana koafiura okazała się jednak należeć nie do Rona, jak początkowo się obawiała, a do jego brata, Charlie'go.
- Witaj, Hermiono – przywitał się z nią, podchodząc do Gryfonki. – Co u ciebie?
- Nieszczególnie – przyznała szczerze. – Mój partner jeszcze się nie zjawił...
- Syriusz nawiał? – zapytał, popijając swojego drinka.
- Skąd wiesz? – zainteresowała się szczerze zdumiona.
- Znałem go trochę lepiej niż ty. Oczywiście w czasie Zakonu Feniksa. No i sporo się o nim nasłuchałem... Niestety Syriusz zawsze był lekkoduchem i nie przykładał zbyt wielkiej uwagi do osób, którym na nim zależało... Pamiętasz, jak zachowywał się w stosunku do Harry'ego? Traktował go jakby Potter był James'em... Oraz to, jak odnosił się do Albusa?
- A dziwisz mu się? Był uwięziony w miejscu, którego nienawidził! – syknęła Hermiona. – Poza tym mój Syriusz nie jest tym Syriuszem, którego znaliśmy z Zakonu.
- Oczywiście, że nie, ale „zakonowy" Syriusz miał tę samą osobowość, co twój Syriusz. Tak samo się zachowywał. Zdziwił mnie jego „powrót". A tym bardziej to, że Minerwa zakwaterowała go u ciebie... Pewnie miała w tym jakiś plan, ale... No cóż, na twoim miejscu nie wiązałbym z nim poważniejszych planów. On nie lubi zabawiać dłużej w jednym miejscu.
Hermiona spojrzała na niego oczami pełnymi łez i odwróciła się. Poklepał ją jeszcze po ramieniu i odszedł prędko.
- Myślałam, że to Ron – powiedziała Ginny, podchodząc do zasmuconej przyjaciółki. – O czym rozmawialiście?
- O Syriuszu. – Hermiona wzruszyła ramionami. – Ostrzegł mnie przed nim.
- W jaki sensie?
Panna Granger pokrótce streściła przyjaciółce rozmowę z pogromcą smoków.
- Myślisz, że Charlie może coś wiedzieć? – zainteresowała się zaskoczona rozmową Ruda.
- Nie mam pojęcia. Ale faktem jest, że Syriusz nadal się nie pojawił, a do oficjalnego rozpoczęcia Balu już niewiele czasu pozostało...
- Spokojnie, ma jeszcze chwilę... O rany! Zobacz, kto się zjawił!
Hermiona obejrzała się we wskazanym kierunku i dojrzała zadowolonego z siebie Harry'ego.
- Mam nadzieję, że ten kretyn długo tu nie zabawi! – powiedział Draco mściwie, pojawiając się nagle obok dziewczyn i obejmując czule Ginny.
- Tylko nie wszczynaj z nim awantury, dobrze? – poprosiła go.
- Spokojnie, kotku... Granger, a ten twój już się zjawił?
Hermiona spuściła głowę, a w jej oczach zaperliły się łzy.
- Draco! – syknęła Ginny z wyrzutem.
- No co? Po prostu chcę wiedzieć, czy mam już szukać tego idiotę, czy jeszcze nie...
- Nie – odezwała się Hermiona i po chwili zniknęła w tłumie.
- Kretyn – skwitował kuzyna Draco, kręcąc głową.
Tymczasem panna Granger próbowała odnaleźć w tłumie Charlie'ego. Znalazła go na końcu sali.
- Czyżbyś już się za mną stęskniła? – zażartował, gdy pewnym krokiem podeszła do niego i puścił jej oczko.
- Mniej więcej – westchnęła. – Skąd wiesz, że Syriusz ze mną nie zostanie?
- Wiesz, to było tylko takie moje głupie gadanie... - zaczął nagle wycofywać się rakiem.
- Błagam cię! Jeśli coś wiesz, powiedz mi! Nie mogę żyć w niepewności i kłamstwie! – jęknęła, łapiąc go za przód marynarki.
- Hermiono, ja po prostu nie chcę sprawiać ci przykrości...
- Już to zrobiłeś! Co wiesz o Syriuszu?!
- Ciszej! – upomniał ją, gdy kilka osób obróciło się zaciekawionych w jej stronę. – Usiądźmy gdzieś.
Pociągnął ją w stronę wolnego stolika na końcu sali. Gdy usiedli, wbiła w niego przenikliwe spojrzenie brązowych oczu.
- Widziałem go – wyznał, wzdychając.
- Gdzie? – zapytała natychmiast.
- W Rumunii...
- Co? Napisał przecież, że leci na północ!
- Najwyraźniej pomyliły mu się kierunki świata – prychnął Charlie. – Posłuchaj mnie. Lubię cię, dlatego naprawdę nie chciałbym sprawiać ci przykrości, ale skoro tak bardzo ci zależy... Przed użyciem świstoklika, widziałem go z pewną kobietą... Wyglądali na bardzo zżytych.
- Co to znaczy?
- Wyglądali, jakby byli parą. Albo taką udawali... – wyjaśnił. – Obejmowali się i całowali.
- Nie wierzę ci! – wyszeptała, a w jej oczach znów zaszkliły się łzy.
- Przepraszam cię, ale raczej nie mogłem się pomylić. Zwłaszcza że w miejsce aportacji szedłem za nimi przez jakiś czas. Zniknęli w mugolskim hotelu... Dziewczyna nie wyglądała mi jednak na porządną. Odniosłem wrażenie, że to mugolska prostytutka...
- Co?! – wrzasnęła, zrywając się na równe nogi. – Nie, to niemożliwe!
- Uspokój się! – syknął i pociągnął ją za dłoń, by usiadła. – Robisz sceny!... Już?
Kiwnęła głową, po czym sklęsła w sobie.
- Zaprowadzisz mnie do niego? – zapytała nagle.
- Co? Po co ci to?
- Chcę mu spojrzeć w oczy! – wyznała twardo.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – mruknął niezbyt przekonany.
- Charlie, proszę! Zabierz mnie tam!
Westchnął i wstał.
- Chodź! – powiedział i podał jej dłoń, którą przyjęła z nieśmiałym uśmiechem. Zanim jednak zdążyli zrobić choćby krok, za ich plecami dał się słyszeć pełen jadu, dobrze znany obojgu głos:
- „Naprawdę każdego Weasley'a musisz zaciągnąć do łóżka?"

Łapa - osobisty Huncwot [Zakończone ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz