Kolejne dni mijały w zadziwiająco szybkim tempie. Siedziałem w czterech ścianach nudnego liceum, oglądałem widoki zza okna zamiast skupiać się na lekcji, środowisko które mnie otaczało było tylko mdłym tłem którym starałem się nie zaprzątać swojej głowy.
Ranki i noce stawały mroźniejsze, mimo to Jungkook dalej zdawał się tym nie przejmować. Patrzyłem jak podchodzi pod moją szatnię, codziennie, równo o piętnastej dwadzieścia pięć, w za dużej dżinsowej kurtce z przyszywkami. Całował mnie czule w policzek, dając złudną otoczkę szczęścia. Powinienem był widzieć, że to wszystko minie szybciej niż zdążyło się pojawić. Nigdy nie mówił nic o sobie. Był bardzo cichy i nasze momenty zajmowała głównie moja gadanina. Mówił, że uwielbiał mnie słuchać. Mimo to, wiedziałem, że coś zaczęło mi umykać.
- Czemu nic nie mówisz? - Spytał brunet obejmując mnie w talii i przyciskając mocniej do siebie, jakbym to ja zamierzał odejść.
- Nie wiem, jakoś mi smutno.. - Mruknąłem spuszczając głowę. Nawet obraz ciepłej herbaty i światła z kominka, nie koił moich zmysłów. Ani to, ani obecność Jungkooka która miała być lekarstwem na życie.
- Chodzi o Delię prawda? - Czasami wydawało mi się, że zna mnie lepiej ode mnie. A potem myślałem, że nie zna mnie wcale. Jedyne, czego byłem pewien to uczucia które żywiłem. Nie odpowiedziałem jednak nic, całując przelotnie suche usta.
- Nie powinieneś się o nią martwić skoro mówi, że jest w porządku.
- Ona cierpi, widzę to. Poświęcam jej zbyt mało czasu bo.. - Guk zmarszczył brwi i spojrzał prosto w moje oczy. Odwróciłem się wzdychając. - Odkąd zaczęliśmy się spotykać. - Wypaliłem, niemal nie było słychać słów które bez zastanowienia opuściły gardło.
- Masz rację. Może ją przeproś. Nie chciałem zabierać ci przyjaciół. - Odparł ze skrzywioną miną i wstał. Zrobiło mi się niewyobrażalnie wstyd, poczucie winy powoli wgryzało się w moją tkankę i atakowało serce.
Jungkook założył na nos czarne okulary a w dłoni dzierżył lekturę Freuda, nie zamierzałem mu przeszkadzać, więc ogrzewałem ręce nad ogniem. Pomieszczenie wypełniał zapach piżma i sosny. Wpatrywałem się w niego jak w obraz. Odrobinę zbyt piękny, niespełna realny.
Nie powiedziałem jednak nic. Moje kości oblała nagła chandra. Sam nie wiedziałem co mogłem zrobić, albo po prostu wcale nie chciałem, bo czułem co być może się wydarzy.
Tego dnia brunet nie pojawił się przed moją szkołą. Delia zajmowała się różowymi sznurówkami które wypadały z jej czarnych, połyskujących glanów. Co jakiś czas efemerycznie na mnie zerkała, udając, że skupia całą swoją uwagę na książkach które wypadły z jej plecaka. Podbiegłem z uśmiechem na ustach i szybko wrzuciłem całą zawartość z powrotem do bagażu. Gdy nasze tęczówki spotkały się w tym samym wymiarze, zatłoczonym tęsknotą i złością, prychnęła na odchodne. Szliśmy w tą samą stronę. Gdy mijaliśmy sąsiedzkie latarnie, byłem gotowy się poddać i dać jej spokój, jednak wtedy odwróciła się i głośno westchnęła. Dostrzegłem małe dziury w jej kabaretkach, trzęsła się z zimna, bowiem śnieg prószył wprost na nasze odkryte szyje.
- Ale z ciebie tchórz, Jimin. - Podeszła bliżej odgarniając niebieskie kosmyki za ucho. Zauważyłem w nim tunel, uśmiechnąłem się w duszy. Wiedziałem jak uwielbiała tego typu rzeczy. Czułem się jak daleki obserwator, który nie jest godny by podejść bliżej.
- Przepraszam. - Odparłem a łzy niespodziewanie, ozdobiły wysuszony policzek. Zagryzłem wargę, a ona po prostu pogładziła mój nadgarstek.
- Już jest dobrze, spokojnie.. - Wtuliła się w moją klatkę piersiową. Znany mi dobrze zapach róż ocucił moje zmysły, a ja ufnie pocałowałem jej bladą szyję.
- Chodź. Posłuchamy The Doors, kupiłam nowe winyle. - Zaśmiała się, ciągnąc mnie za rękę w jedno z najbezpieczniejszych i najbardziej mi lubianych miejsc.
Atmosfera nie była spięta. Było miło. Tak jak zwykle, nic a nic się nie zmieniło. Tańczyła do rytmu z lampką wina, w zbyt dużej koszuli w czarno-białe pasy, zarażając mnie swoim melodyjnym chichotem. Kolejny raz wypiliśmy zbyt dużo, a ona wylądowała na moich kolanach. Włączyliśmy jakąś bliżej nieznaną nam muzykę. Chociaż w tamtym momencie, wszystko zdawało się być bardziej odległe i zamazane. Opustoszały wymiar drgań warg i krótkich słodkich pocałunków. Specyficzna relacja. Wcale nie musieliśmy tańczyć, a ludzie wcale nie musieli kłamać.
Rozbudził mnie stukot drzwi. Jak zazwyczaj podniosłem się pierwszy. Za każdym razem żałowałem, ponieważ robiło mi się okropnie słabo i jakoś tak niedobrze. Potrząsnąłem głową a Delia rzuciła we mnie kocem. Zaśmiałem się zaraz go zwracając.
I wszystko zdawało się mieć swój stary porządek dopóki nie otworzyłem drzwi. Wszystko zdawało się być czyste i klarowne, ale Jungkook splątał dni i noce w jednolite doświadczenia.
Kiedy zobaczyłem jego twarz, byłem prawie pewien, że koniec zbliża się nieubłaganie szybko. Gdy zobaczyłem czerwoną różę w jego ręku, nie byłem pewien kim jestem, nie wiedziałem czy to co się dzieje ma jakikolwiek sens. Jednego byłem pewien. Miłości i tego, że chyba utknąłem w miejscu.
CZYTASZ
ღ Wish that you were here ღ | p.jm x j.jk
FanfictionJimin bardzo kocha Jungkooka, a Jungkook... angst ღ