Obudziłem się jak zwykle przed 7, ubrałem się i poszedłem biegać. Wróciłem chwilę przez 9, wziąłem prysznic, ubrałem się i zjadłem jakieś śniadanie. Było już późno, tak też musiałem zbierać się do pracy. Z rana było jeszcze mało ludzi, co jakiś czas rodzina z dziećmi przychodziła popatrzeć, kupić krem do opalania, okulary przeciwsłoneczne, koła do pływania i inne bzdety.
- Kurwa, nigdy więcej alkoholu. - jęknął Marcel z trudem siadając na krześle i odchylając głowę do tyłu.
- Słyszę to prawie codziennie. - zaśmiałem się i wziąłem sok, który przyniósł.
- Ale za to zaliczyłem taką laskę... stary, czysta dziesiątka! - uśmiechnął się.
- Gratuluję. - pokręciłem głową z uśmiechem biorąc łyk soku pomarańczowego.
- Idzie twoja dziesiątka. - wskazał głową na zmierzającą w naszą stronę Sophie.
- Taa. - wstałem i podszedłem do dziewczyny, gdy była blisko. - Hej skarbie.
- Hej kocie. - pocałowała mnie. - Głowa mi pęka. - oparła się o mnie przykładając teatralnie rękę do czoła.
- Biedactwo, usiądź sobie. - poprowadziłem ją do swojego krzesełka, na którym usiadła.
- Hej Sophie, piękności. - uśmiechnął się chłopak.
- Spadaj. - prychnęła. - Kocie, zgadnij co. - ściągnęła okulary przeciwsłoneczne.
- Hmm? - oparłem się o ladę patrząc na nią.
- Pamiętasz tą brzydulę z liceum? Tą z aparatem na zębach.
- Wiesz, chyba całkiem sporo takich było. - wzruszyłem ramionami.
- No wiesz, ta co nikt jej nie lubił. Kurde, jak to miało na imię... - zastanowiła się chwilę. - Russo!
- Aaa, Sharon. - lekko skinąłem głową. - Co z nią?
- Strach na wróble znowu nas odwiedził. Pracuje obok, w barze. Miałam to nieszczęście, że mnie obsługiwała. - westchnęła i wzdrygnęła lekko. - O której kończysz pracę? - przeczesała włosy ręką.
- O tej co zawsze...
- Kocie, myślisz że ja pamiętam. - wywróciła oczami. - Mam ważniejsze sprawy do zapamiętania.
- Punkt osiemnasta mogę być cały twój. - uśmiechnąłem się lekko kiedy wstała i podeszła do mnie.
- Świetnie, mam ochotę się poprzytulać. - uśmiechnęła się zaczepnie. - Wpadnij do mnie z winem. - pocałowała mnie namiętnie, później znów założyła okulary, swój "gustowny" kapelusz i odeszła.
- Ma niezłą pupcię. - stwierdził Marcel patrząc za nią.
- Taa. - również na nią spojrzałem. Nie wiem czemu, jakoś nie byłem o Sophie zazdrosny, nawet jeśli ktoś mówił przy mnie takie rzeczy. Jakoś... nie przeszkadzało mi to, ani nic. - Chcesz się przejść do baru?
- Idziesz obczaić ten niby strach na wróble? - parsknął śmiechem.
- Sharon nigdy nie była brzydka, przywitam się. - stwierdziłem.
- Jeśli potwierdzisz, że jest niezła to pójdę do niej zagadać. Kup mi wtedy od razu gumy, żebym nie jebał alkoholem.
- Jasne. - pokręciłem lekko głową.
Schowałem swój telefon do kieszeni i poszedłem w stronę baru, rozejrzałem się i usiadłem przy barze.
- Podać coś? - spytał jakiś mężczyzna.
- Um, colę z lodem. Dwa razy. - poprosiłem.
Facet skinął głową i zaczął przygotowywać dwa napoje, w końcu dostrzegłem ją. Obsługiwała jeden ze stolików. Przechyliłem lekko głowę i przyglądnąłem jej się.
- Osiem złoty. - po słowach mężczyzny wyjąłem banknot z kieszeni i położyłem na blacie.
- Reszty nie trzeba, napiwek dla tej pani. - wskazałem na Sharon.
Ten tylko skinął głową. Kiedy dziewczyna podeszła, chyba mnie nie poznała, albo też nie chciała poznać.
- Hej. - powiedziałem za nią.
Zatrzymała się i odwróciła.
- Cześć... Leon. - podeszła trochę.
- Dawno cię nie widziałem. - uśmiechnąłem się lekko. - Zmieniłaś się. - przyznałem.
- Ty też. - lekko spuściła wzrok.
- Długo tu mieszkasz?
- Parę tygodni. A ty?
- Dwa lata będzie. - wzruszyłem lekko ramionami. - Pracuję zaraz obok.
- Sharon, klienci czekają. - warknął jakiś mężczyzna, zapewne właściciel.
- Przepraszam, muszę iść. - niewidocznie uniosła kącik ust i poszła pracować.
Chwilę po tym zabrałem szklanki z colą i wróciłem do sklepu.
- I co? - spytał od razu, kiedy tylko podałem mu colę.
- Nie jest brzydka, Sophi przesadziła.
- Super, kupiłeś mi gumy?
- Nie, zapomniałem. Sorki. - westchnąłem.
- Staaary. - jęknął. - Wieczorem pójdę ją obczaić, może kolejna dziesiątka do zaliczenia. - uśmiechnął się.

YOU ARE READING
A loving teacher
RomanceZwykła, ckliwa historia. Największą wadą Sharon jest brak pewności siebie i niska samoocena. Jej życie miłosne jest równie marne, co zawodowe. Nieśmiała szara myszka, która woli trzymać się z boku i pozwalać na pomiatanie sobą, niż się postawić i w...