Roz. 2- ,,Nie ekscytuj się tak''

2 0 0
                                    


Istota przez chwilę wpatrywała się w dziewczyne. Widać była zdziwiona jej pobytem. Ale dlaczego? Przecież to jej dom i może tu być kiedy chce. Postać zaczęła biec do salonu. Amy chciała wyjaśnień. Nagle obok chłopaka pojawiło się takie jakby światło. Nie wychodziło z żadnej lampy. W saloniku światło było zgaszone. Latarka też nie była tego sprawcą. Jednak jego usta poruszały się jakby mówił jakieś słowa. Ale to tak cicho ,że tylko on je słyszał. Amy nie wiedziała co się dzieje ,więc pod wpływem impulsu złapała go za ubranie (które z resztą było bardzo dziwne. Miał na sobię pelerynę, spodnie wyglądające jak kalesony ,a bluzkę wyglądającą trochę jak górę od zbroi. Wszystko oczywiście zielone jak jego skóra. Miał do tego długie włosy sięgające do pasa , też zielone. Nagle poczuła ,że ktoś lub coś złapało ją za bluzkę i podniosło. Rzuciło ją tak ,że zrobiła fikołka ,ale powinna upaść na podłogę, prawda? Jednak nie upadła. Czuła się jakby wpadła w dziurę bez końca. Wszystko było rozmazane. Postanowiła zamknąć oczy. W innym przypadku byłoby zapewnie fajnie tak lecieć ,ale tak się składa ,żę miesiąc temu przeżyła straszną trałmę. Będąc na takiej karuzeli z Sherry. Ta nagle się zatrzymała i to akurat kiedy byli do góry nogami. Wisieli tak z godzinę na wysokości około 4 metrów. Do tego fotele miały mocne zapięcia i nie dało się ich otwotrzyć. Było święto miasta, dużo ludzi ,więc dlatego straż pożarna nie mogła przejechać. Od tamtego czasu zawsze chętna Amy przestała jeździć. Wtedy jako jedyna z niewielu nie zemdlała i widziała wszystko. Chyba poza nią nie zemdlało jakiś dwóch chłopaków ,a reszta wisiała ja długa (trzeba też dodać ,że na karuzeli siedziało ponad dwadzieścia osób. Teraz czuła się jakby ktoś mocno nią zakręcił na takiej karuzeli na pracu zabaw. Jednak mimo wszystko cały czas trzymała się kurczowo peleryny typka. Poczuła się niedobrze. Jeśli to się zaraz nie skończy to się wyrzygam, pomyślała.

Nagle upadła na na coś miękkiego. Oczy miała cały czas zamknięte. Dłoń położyła na ustach ,by zatrzymać chęć na wymioty. Po chwili otworzyła oczy. Znajdowała się na trawie? Jak? Szybko wstała i zaraz tego pożałowała ,bo zakręciło jej się w głowie. Po chwili się uspokoiła. Wiatr rozwiewiał jej włosy ,które teraz zasłaniały jej twarz. Odwróciła się w stronę typa. Patrzył się na nią zdziwiony. Trochę rozbawiony sytuacją (a może jej reakcją?) ,ale głównie zdziwiony. Dopiero teraz Amy zwróciła uwagę ,że ma długie uszy. To ma być jakiś elf? Nerwowo zachitotała. Jeszcze jedna rzecz na jaką zwróciła uwagę to oczy. Nie były one zielone jak reszta. Był fioletowe. FIOLETOWE! Może nosi soczewki? Jednak tak najważniejsze pytanie krążyło jej po głowie. GDZIE JA DO CHOLERY JESTEM?! Zaczęła się rozglądać nerwowo. Była na polanie. Słońce za nią zachodziło. Ten gościu, elf czy jak mu tam stał i się wpatrywał w dziewczynę.

- Tego się nie spodziewałem... - powiedział w pewnym momęcie. Jego głos był piskliwy.

Dziewczyna tylko prychnęła. Odwróciła się od elfa tyłem (postanowiła tak na niego mówić ,bo wyglądał jak taki ,,elf'' z bajek i w ogóle). Nagle z daleka dało się usłyszeć rżenie koni. Całej grupy koni.

- O nie, strażnicy... O w mordę. Dobra ja spadam - powiedział po czym dotknął złotej kulki na złotym łańcuszku ,który wisiał na szyi (jak ona wcześniej tego nie dostrzegła?).

- O nie nie nie, nigdzie stąd nie pójdziesz - powiedziała prawie się śmiejąc. Wygląda na to ,że elf miał problemy z prawem. Bo z jakiej innej przyczyny miałby przed nimi uciekać.

Amy nagle zamurowało. A co jeśli ci ,,Strażnicy'' nie są dobrzy ,tylko źli? Wtedy będzie miała przerąbane, odpowiedział cichy głosik w jej głowie. Ale w końcu nie była niczemu winna. Łapiąc go za pelerynę nie wiedziała co się zdarzy. Tylko dlaczego był w jej domu? Tak była przejęta tym wszystkim ,że zapomniała zapytać co on tam robił. Bo jakby nie patrzeć to od niego się zaczęło.

StrażnicyWhere stories live. Discover now