1. - To kolega wujka Jasona z liceum

8.2K 283 127
                                    

Rose pov

- Jesteś pewna, że ten aktor nie ma nic przeciwko? - spytałam się dla pewności.

Miałam grać główną rolę w musicalu w LA. Mieliśmy wynająć pokój w hotelu, lecz moja menadżerka powiedziała, że jeden z aktorów zaoferował zakwaterowanie się na czas nagrywania u niego. Dopytałam milion razy Maggie czy ten ktoś na pewno wie, że zamieszka również z dwoma  trzyletnimi chłopcami  o nie wyparzonych gębach. Zawsze przytakiwała, ale jak to ja, miałam wątpliwości. Dlatego w każdej chwili byłam gotowa wynająć nam miejsce w hotelu.

- Tak - westchnęła. - Mówiłam Ci - dokończyła wyraźne poirytowana moim zachowaniem.

- A jak to będzie jakiś psychopata, gwałciciel, pedofil czy nie wiadomo kto? - dopytywałam nie zachwycona z pomysłu.

- Daj spokój, mamo - zaprotestował mój kochany synek. - Nic nam nie zrobi. W razie czego pamiętaj, obronie cię. - Powiedziawszy to Brandon dumnie wypiął pierś do przodu.

Uśmiechnęłam się do niego czule. Kocham go ponad wszystko.

- No widzisz - Zaśmiała się moją menadżerka. - Już jesteśmy - Zaparkowała swojego mercedesa przy dość pokaźnej willi.

Takiej przeciętnej, która widuje się na mnóstwu filmach.  Filmach, w których miałam zacząć karierę. Na prawdę poszczęściło mi się spotkanie Marcusa.

- Chodźcie - Ponagliła nas, wysiadając z auta.

Niechętnie powtórzyłam jej ruchy i już po chwili stałam na chodniku trzymając za malutkie rączki  Brandona i ,już obudzonego, Keydena.

Przeszliśmy przez furtkę, która o dziwo była otwarta. Maggie zapukała do drzwi, ale nie otrzymała odpowiedzi. Spojrzałam na nią pytająco nie wiedząc co dalej robić. Staliśmy tam jeszcze około trzech minut. Gdy miałam się już wycofywać, rudowłosa wyciągnęła ze swojej torebki klucz i włożyła go w zamek od drzwi. Po przekręceniu ich, ciemna powłoka ustąpiła, a my mogliśmy swobodnie wejść do środka.

- Na pewno możemy? - dopytałam.

- Tak, możemy. Dał klucz w razie gdyby go nie było, albo gdyby nas nie słyszał. Ponoć częsty mu się to zdarza - powiedziała, wzruszając ramionami.

Ściągneliśmy wszyscy buty. Przez cały czas dzieci były dziwnie spokojne, co zaczynało mnie niepokoić.

Nagle poczułam jak bliźnięta wyrywają rączki z mojego uścisku i wybiegają na korytarz.

- Brandon! Keyden! - krzyknęłam do nich, ale to nic nie poskutkowało.

Razem z dziewczyną ruszyliśmy w kierunku, jak nam się zdawało, takim jakim powędrowali moi niesforni synowie

- Co się patrzysz? - Usłyszałam warknięcie Brandona, więc czym prędzej popędziłam w jego kierunku. - Dziecka nie widziałeś? - zapytał złośliwie, a ja już paliłam się ze wstydu.

- N- nie tylko... Kogoś mi przypominasz. - Usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

Gwałtownie zatrzymałam się jednak było już za późno. Przekroczyłam próg kuchni gdzie znajdowali się moi synowie i...i moja jedyna miłość.

Nate siedział na stołku barowym wyglądając olśniewająco jak zawsze. Czarne spodnie opinały jego nogi, a przez cienką koszulkę można było zobaczyć zarys jego mięśni, które przez te niecałe cztery lata wyraźnie się zwiększyły. Na jego twarzy nadal widniały te cudowne brązowe włosy w których w tym momencie miałam nieodpartą ochotę zanurzyć moje palce. Malinowe usta nadal gościły na jego przystojnej twarzy, kusząc mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam jednak od razu posmutniałam. Nie byłam zdolna do wydania z siebie żadnego słowa, więc jedynie wzięłam Brandona na ręce, a Keydena odciągnęłam do tyłu.

I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz