2. - Panie przodem.

5K 306 82
                                    

Nate

- Tak, tak cudownie! - krzyczał wokół reżyser, wymachując swoimi kartkami na wszystkie strony. Rozbawiony uniosłem brew ku górze, obserwując go wraz z grupą aktorów. Rose stała na drugim końcu sali, speszona obejmując swoją rękę. A obok niej... Obok niej stał jakiś pieprzony aktorzyna, który co chwilę do niej zagadywał. Kurwa, mając na imię Dylan O'Brien i przez 3 lata nosząc miano jej największego crasha, nie upoważnia go do tego aby bezkarnie ją podrywać!

- Oto wasz scenariusz na najbliższe dwa tygodnie, z którym macie się oswoić. Zaczynamy za pięć dni i oczekuje, że wtedy będziecie
znać perfekcyjnie scenariusz, moi drodzy - powiedział reżyser, pojawiając się przed nami. Jego europejska uroda biła po oczach. Jak na francuza przystało, nosił beret na głowie spod którego wystawały czarne włosy. - Tak jak było ustalone: Ridley - Wesley, Bush - Octavio, Black - Olivia, Silver - Manuel, Winter - Lindey, Terrier - Pamela, O'Brien gra Owena, Lily, skarbie grasz Madeline, Gomez - Penelope, Thorne - Amber, Nate, nasza wielka gwiazdka masz główną rolę, wow, jesteś Jackiem, Shawn, widzicie jaka super obsada, Mendes gra Nathana, ale go dziś nie ma i na samym końcu nasza wisienka na torcie, najnowszy towar z najwyższej półki... Rose Thompson... Że kto to? - Zmarszczył brwi, na co miałem ochotę go zmiażdżyć. Jaki debil.

- To ja - nieśmiało uniosła rękę ku górze blondynka, uśmiechając się speszona. Francuz spojrzał na nią z błyskiem w oku, pospiesznie coś notując.

Kurwaaaa.

- Świetnie - mruknął. - Wiedziemy się za niedługo, wszystko dostaniecie w esemesie, zapoznajcie się dogłębnie ze scenariuszem i dobrze by było jakbyście mniej więcej się poznali. No to tyle, do widzenia - gadał jak najęty, chodząc po sali i wręczając nam plik kartek.

Kiwnąłem głową, rozglądając się po pomieszczeniu. Wyłapując w tłumie Thompson, popędziłem ku niej, przepychając się z kilkoma osoba z łokcia.

- Uważaj jak chodzisz! - Usłyszałem czyjąś pogardliwą uwagę, na którą pokręciłem jedynie głową na boki. Moim priorytetem było znalezienie jej, zanim wpadnie pod samochód, bądź co gorsza, wyjdzie gdzieś z tym całym Dylanem.

W ogóle czemu ja się tak wkurzam? - pomyślałem, zatrzymując się na chwilkę. Przecież i tak nie jesteśmy razem. Zdradziła mnie - przypomniałem sobie, jednak szybko pokręciłem głową na boki, słysząc jak zdradzieckie serce łomocze mi w piersi krzycząc "Kochasz ją, kochasz ją!"

- Rose! - krzyknąłem, dostrzegając w tłumie blond czuprynę. Popędziłem co tchu, przepychając się przez tłum ludzi. - Rose! - powtórzyłem, wspinając się na palcach, w celu poszukania jej w tłumie. Zauważyłam jak nerwowo rozgląda się na boki, delikatnie przyspieszając swoje tempo. Przewróciłem zirytowany oczami, przyspieszając swój chód, tak aby móc ją dogonić. - Rose, zaczekaj! - krzyknąłem głośniej, kiedy byłem za nią raptem kilka marnych metrów.

Thompson zatrzymała się, delikatnie odwróciła głowę w tył, a kiedy jej czekoladowe tęczówki zarejestrowały mój widok, rozszerzyła źrenice i w błyskawicznym tempie odwróciła w przeciwnym kierunku głowę. Prychnąłem, widząc jak przyspiesza swój chód, starając się przedrzeć przez fale młodych aktorów.

- Rose, do cholery, nie zachowuj się jak dziecko! - krzyknąłem rozbawiony, jak i zarazem wściekły. - Stój, kurwa! - wrzasnąłem, pchając drzwi, które sekundę temu zamknęła za sobą irytująca blondynka. Błyskawicznie chwyciłem ją za nadgarstek, ciągnąć w swoją stronę. - Uspokój się, chciałem cię tylko podwieźć - rzuciłem, obserwując tył jej głowy. Po moich słowach, zaskoczona przestała się szarpać, powoli odwracając się w moją stronę. Ze zmarszczonymi brwiami, przechyliła głowę, tworząc uroczą Rose... Nie stop, nie mogę tak myśleć.

- No dobra - zgodziła się niepewnie, mrużąc oczy i wyrywając rękę z mojego uścisku.

Westchnąłem, idąc przed siebie i co chwilę odwracając się do tyłu, aby upewnić się, że ona wciąż tam jest.

- Panie przodem - powiedziałem, szarmancko otwierając jej drzwi od srebrnego bmw.

***

- Więc... Brandon, Keyden chodzicie do przedszkola? - zapytałem, skierowując swój wzrok na dwóch małych brzdąców. Na widelec nabiłem przepyszne kluski, które po chwili wylądowały w mojej buzi.

Brandon ochoczo pokiwał głową z ogromnym uśmiechem, który przyozdobiony był sosem do mięs. Rozbawiony podałem mu chusteczkę, podczas gdy Keyden bezwiednie maczał sztućca w talerzu.

- Keyden? - dopytałem, zwracając tym uwagę chłopca. Brązowowłosy spojrzał na mnie tymi pięknymi, dwukolorowymi tęczówkami, posyłając wymuszony, dziecięcy uśmiech. - Chodzisz z bratem do przedszkola? - zapytałem.

Keyden zacisnął usta w wąska kreskę, spuszczając głowę w dół. Lekko kiwnął głową, mówiąc ciche tak.

Ze zmarszczonymi brwiami, odwrócilem się w kierunku Rose, która stała już blisko Keyden, pocieszająco głaskając jego trzęsące się ramiona.

Nic nie rozumiejąc, spojrzałam na Brandona, który jakby nigdy nic jadł kolację, uśmiechając się od ucha do ucha.

Zaintrygowany wbiłem widelec w pieczeń, przy okazji wygrzebując na bok surówkę.

----

NIE ZABIJAJCIE MNIE

naprawdę, uwielbiam pisać, jednak nauka, treningi i wszystko inne przytłaczają mnie do tego stopnia, że po prostu nie mam czasu. Nie mam czasu, tu nawet nie chodzi o to, że wena mnie odpuściła, czy coś takiego. Zwyczajnie nie mam czasu, aby siąść na telefon i napisać około tysiąc słowny rozdział.

Jednak, mam nadzieję, że się podobało

Gwiazdkujcie, komentujcie!

Wasza
Princess_of_asshole

I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz