Rose
- Brandon, Keyden! Śniadanie! - krzyknęłam, stawiając dwa talerzyki na stole. Ciepła jajecznica wytwarzała przyjemny zapach, a kromki chleba nachęcały do ich zjedzenia.
Mniam.
- Juź, juź! - odkrzyknęli, zbiegając po chwili ze schodów, wzajemnie się przepychając.
- Spokojnie - ostrzegłam, posyłając im karcące spojrzenia. - Jedzenie gotowe - oznajmiłam, rozpościerając przed nimi ręce w celu naszej powitalnej rutyny. Dwóch urwisów ze śmiechem wpadło w moje ramiona, całując mnie w poliki. Uśmiechnęłam się do nich, puszczając oczko. - No już, jemy jemy bo nie zdążę do pracy - zawiadomiłam, zerkając na mój zegarek na nadgarstku.
- No, ale mamusiuuu. Chcę dokładkę - wymruczał Brandon, na co westchnęłam zrezygnowana.
- Proszę, kochanie. Ale masz zjeść wszyściusienko, rozumiesz? - dopytałam, na co brunet z pełną buzią kiwnął głową. - Grzeczny chłopiec - mówię, czohrając jego bujne, jak na ten wiek, włosy.
***
-
- Nate! - krzyknęłam już po próbie, próbując dogonić tego osła.
- Rose? Coś się stało? - zapytał, kiedy zdyszana doganiłam go przy jego samochodzie.
- Czy mógłbyś - dyszę - Czy mógłbyś zawieść mnie do sklepu? Przyjechałam autobusem, a w domu nic nie ma do jedzenia i...
- Nie ma sprawy, wsiadaj - odpowiedział z uśmiechem Nate, otwierając mi drzwi. Posyłam mu wdzięczny uśmiech, wsiadając do samochodu.
Cholera, on nadal jest bardzo przystojny.
Po kilku sekundach brunet do mnie dołączył. Nate wcisnął coś na panelu sterowania, czy jak to się tam nazywało, przez co auto ruszyło. Swobodnie umieścił swoje duże dłonie na kierownicy, w między czasie przeczesując palcami swoje gęste włosy.
O kurde.
- Mam coś na twarzy? - zapytał po chwili, na co speszona zarumieniłam się.
Kurczę, zostałam nakryta.
- Em, nic, nic. Po prostu zapatrzyłam się - mruknęłam w odpowiedzi, a mężczyzna słysząc co powiedziałam od razu zadziornie się uśmiechnął. Shit. - na kierownicę - dodałam po chwili, powodując tym samym, że jego zadowolona mina momentalnie zrzedła.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją odwracając głowę w kierunku okien. Los Angeles było pięknym miastem, ale co się dziwić w końcu to miasto aniołów.
- Aha - burknął po chwili w odpowiedzi.
Po około dziesięciu minutach jazdy – jazdy w ciszy, oczywiście – dotarliśmy na miejsce. Wielki szyld z napisem Welcome to Lili's shop widniał przed samym wejściem do sklepu. Ciepło się uśmiechnęłam, bo no ej, to było malutki, wiejski sklepik.
- Panie przodem - powiedział cicho Nate, przepuszczając mnie w przejściu na co pokręciłam z lekkim uśmiechem głową.
Jak zwykle, byle by popatrzeć na tyłek.
Rozbawiona odwróciłam się po chwili w jego stronę, co spowodowało, że ten się wywrócił, bo tak jak mówiłam, patrzył się na mój tył.
- Może jednak ty pójdziesz pierwszy, hm? - zapytałam, uśmiechając się sarkastycznie i przepuszczając go, na co on warknął coś tam pod nosem.
CZYTASZ
I love you
Fiksi Remaja- Uważasz, że na ciebie nie zasługuję? - mruknąłem w jej stronę, robiąc dwa kroki do przodu. - Nie, tego nie powiedziałam - odpowiedziała niemalże błyskawicznie. - Ale za to powiedziałam, że jesteś aroganckim i bezuczuciowym dupkiem, który opuścił...