Chapter four

44 2 0
                                    

Przez całą noc spałam tylko przez godzinę lub dwie. Nie mogłam ułożyć się na łóżku, a co więcej dziwne odgłosy gdzieś niedaleko nie dawały mi zasnąć. Ciągle stuki i krzyki były wręcz przerażajace, a ja nie miałam na to żadnego wpływu. Do zaśnięcia musiałam mieć idealną ciszę, a na wsi powinno być to jeszcze bardziej ułatwione niż w mieście, wiadomo w miejscu takim jak Londyn ciężko o ciszę. Jednak tam czułam spokój i bezpieczeństwo. Tutaj panowała zupełnie inna atmosfera - chłód, niepokój i strach. A przynajmniej to odczuwałam tamtej nocy.

Zaczął się nowy dzień. Jeszcze nie wypakowałam swojej walizki, wiec miałam utrudnienie w wyszukaniu sobie czegoś do ubrania. Rodzice pewnie jeszcze nie wstali, bowiem nie słyszałam żadnych odgłosów z dołu. Przy okazji opróżniłam walizkę, wyjmując z niej wszystkie rzeczy. Szybko poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznicu. Ciepłe krople wody spadały na moje nagie ciało, co było wspaniałym uczuciem. Zmyłam z siebie dotyk kołdry, która swoją drogą była bardzo szorstka i nieprzyjemna w dotyku. Wróciłam do pokoju, sprawdzając godzinę w telefonie. Była 6:00. Ubrałam na siebie krótkie spodenki i biały top z falbanką. Uczesałam moje brązowe włosy w kucyk. Podeszłam do lustra by wykonać makijaż. Miałam wory pod oczami, które zakryłam korektorem. Nałożyłam tusz na rzęsy a na usta wybrałam jasny błyszczyk.

Zeszłam na dół, uprzednio biorąc moją deskorolkę z ziemi. Moje przypuszczenia się sprawdziły, rodziców nie było na dole, wiec prawdopodobnie jeszcze spali. Nie miałam nic innego do roboty, No chyba że siedzenia na instagramie i sprawdzanie co chwile, jak moi znajomi swietnie się bawią.
Chwyciłam za brzoskwinię z miski w kuchni, myjąc ją i biorąc do buzi. Założyłam na nogi białe adidasy, po czym opuściłam mieszkanie.

Położyłam jedną nogę na deskę, a drugą odpychałam się od ziemi. Może spotkałabym po drodze Louisa, co byłoby bardzo fajne. Jednak nie chciałam do niego jechać już teraz, było bardzo wcześnie i pewnie jak wszyscy w okolicy jeszcze spał. Z drugiej strony nie chciałam się narzucać, na wypadek jakby nie polubił mojego towarzystwa.

Gdy wjechałam na ulicę, zauważyłam że mój straszy sąsiad też jest na nogach i to ze swoją konewką.

-Dzień dobry.-przywitałam się, aby pomimo mojego stanu psychicznego nie wyjść na dziewczynę z kompletnym brakiem kultury. Mężczyzna spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

-Dzień dobry.-odpowiedział mi, lustrując moją sylwetkę od góry do dołu. Czułam się wtedy dość niekomfortowo. Zauważyłam na jego twarzy dużą ilość zmarszczek, przez co bliżej widziany wydawał się jeszcze starszy.-Moja droga.-urwał na chwilę, podchodząc bliżej by podlać kwiaty.-W tej okolicy lepiej się tak nie ubieraj.-ostrzegł mnie na co zatrzymałam się w miejscu krzywo na niego patrząc. Bicie mojego serca przyspieszyło a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. O co mu chodziło? Krótkie spodnie i top to nie strój dla dziwek. Starzy ludzie nie zrozumieją dzisiejszej mody. Bez słowa odjechałam zostawiając mysli gdzieś za sobą.

Jechałam tą samą drogą co wczoraj. W okolicy ponownie nikogo nie było. Kręcił się tu tylko szary kot który przebiegł mi drogę. Dobrze, że nie był czarny. Jadąc prosto, ujrzałam dom który przykuł moją uwagę zeszłego dnia. Był on zadziwiającą rezydencją, z której wyszła szczupła szatynka. Może przeżyła podobną sytuację jak ja? Przestałam gapić się w to miejsce i odjechałam.

Po 20-minutowej przejażdżce wróciłam się z powrotem. Okolica nie była za ciekawa więc nie było sensu jechać dalej. Przed domem stali rodzice, którzy o dziwo już wstali. No tak, ojciec przez całe wakacje będzie pracował.

-Cześć.-przywitałam się z nimi gdy byłam już blisko. Mama odwróciła się do mnie z uśmiechem. Tata właśnie wsiadał do auta z zamiarem odjazdu.

Too Late For FixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz