Byłam na meczu mojej ulubionej drużyny piłkarskiej FC Grym. W tej drużynie gra też mój znajomy ze szkoły, Waldek, to znaczy Vladimir Sawich. Nazywam do "Waldek", bo... Bo... Bo lubię. Obiecał, że znajdzie dla mnie czas pod warunkiem, że przyjdę na mecz. Wygrali z Azul trzy do dwuch. Kazał mi po meczu czekać przed bramą. Czekałam i czekałam... Minęło... Sporo czasu... Nawet dokładnie nie wiem, bo bateria w telefonie mi padła. Gdybym mieszkała jeszcze z rodzicami to by mi nie wydaczyli tego, że jest już późno, a mnie w domu nie ma. Na szczęście wyprowadziłam się 2 lata temu i nie muszę się już o to martwić. Słońce powoli zaczęło zachodzić. Zachody słońca są piękne...
– Piękny kolor krwi. – Usłyszałam Waldka.
– No nareszcie! Telefon mi padł przez to, że musiałam na ciebie tyle czekać! – Wydarłam się na znajomego.
– O to mi właśnie chcodziło. – Zrobił trzy kroki w stronę słońca.
– Co mam przez to rozumieć?
– Elektronika tylko zakłucałaby magię tej chwili.
– Co ty, Waldek, odjaniepawlasz? – Chłopak strzelił facepalma.
– Nie mam na imię Władysław tylko Vladimir. Tak trudno to zrozumieć?
– Lubię do ciebie mówić "Waldek", przecież wiesz.
– Eh... Kontynuując. Elektronika przeszkadzałaby tylko w tym co mam ci do przekazania.
– Słucham.
– Ale chyba nie tak bardzo jak twój charakter. – stwierdził pod nosem po czym zaczął kaszleć – Chciałem ci powiedzieć, że jesteś wyjątkowa i...
– Każdy mi to mówi. Mówią, że jestem twoim kompletnym przeciwieństwem.
– Otóż to. Pewnie słyszałaś, że przeciwieństwa się przyciągają...
– Słyszałam, a co?
– Chodzi mi o to, że...
– Bujasz się we mnie?
– Co? Ja? Pff! Nie! – moment ciszy – No może odrobinkę.
– Wiedziałam, tak, zostanę twoją dziewczyną, tak, ja też się w tobie podkochuję, tak, jeśli coś nie wyparli odejdziemy w zgodzie. – Waldka zamurowało jak nigdy. – Widzę, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. – porzybliżyłam się do niego łącząc nasze usta w odrobinkę chłodny, ale przyjemny pocałunek. Dopiero po chwili Savich objął mnie w talii i zaangażował się w to zaangażował. Oderwałam się od niego i powiedziałam – Muszę już lecieć. Do następnego! – Ciekawe czy zdążę o tej porze złapać jakieś taxi...