Rozdział 7: Sen

4 0 0
                                    


Zwłoki zaniosłem do piwnicy, nie chciałem zakopywać ich w swoim ogrodzie,gdybym to zrobił pomyśleliby że ja też jestem zabójcą lub im pomagam. Dom nadal był zamknięty, w ogóle z niego nie wychodziłem, postanowiłem być w nim aż do momentu kiedy tu się włamią i rozpocznie się cała akcja. Siedząc i przeglądając strony internetowe nic ciekawego nie znalazłem, jedynie na YouTube oglądałem filmiki dla rozrywki, szybko się nudziłem, czułem się jak więzień we własnej celi, cały czas chciałem wyjść z domu,lecz myśli podpowiadały mi żebym tego nie robił, że jeśli wyjdę zostanę zaatakowany, po chwili zawahałem się i podszedłem do drzwi.

- Głupi mózg – powiedziałem otwierając drzwi.

Ulica była pusta, nie widziałem żadnego z sąsiadów, czułem się jak ostatni żyjący człowiek, postanowiłem pojechać do miasta i coś zjeść, od kilku dni nic nie jadłem, gdy tylko podszedłem do auta zorientowałem się że opony zostały przebite, ci cholerni sąsiedzi wiedzieli że prędzej czy później ucieknę, na drzwiach auta została nalepiona kolejna kartka z napisem:

Ulica była pusta, nie widziałem żadnego z sąsiadów, czułem się jak ostatni żyjący człowiek, postanowiłem pojechać do miasta i coś zjeść, od kilku dni nic nie jadłem, gdy tylko podszedłem do auta zorientowałem się że opony zostały przebite, ci chol...

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nic z tego.

Nigdzie nie pojedziesz, może i jesteś głodny

ale cóż,musisz jeszcze trochę wytrzymać.



Znów ta uśmiechnięta buźka, a raczej emotikona, widać lubią tak wyrażać swoje uczucia, lubią jak się męczę, jak się boję, ale wytrzymam to, w sumie dzień zabicia mnie przypada dopiero na następny dzień, miałem zrobić sobie fasolkę z puszki ale zrezygnowałem, na razie dobrze mi szło, to się nazywa survival,tak, tylko nie w dżungli lecz na ulicy gdzie mieszkają ludzie.

Kolejne godziny mijały, nie wiedziałem co ze sobą mam zrobić, nuda, nuda i jeszcze raz n,u,d,a.

Nadchodził wieczór,znowu zabarykadowałem się w pokoju, zanim to zrobiłem wziąłem do pokoju wodę bym miał co pić, przez kolejne godziny na ulicy był spokój, może to była tylko cisza przed burzą?

Kiedy spałem śnił mi się najdziwniejszy sen świata, można powiedzieć że pewnie należał do tych świadomych. Śniły mi się czasy szkolne. Jak każdego dnia wstawałem rano by pójść do szkoły, lekcje zaczynały się o ósmej rano, będąc przed szkołą widziałem jak niektórzy uczniowie wchodzą do szkoły nie zwracając uwagi na mnie, patrząc na mniejszą liczbę osób w szkole można było się spodziewać że albo to był piątek, albo przedostatni tydzień przed rozpoczęciem wakacji, patrząc na pogodę to pewnie drugie. Pierwszą lekcją którą miałem była biologia, więc poszedłem do sali biologicznej, będąc już blisko sali zauważyłem jednego ucznia co wyglądał jak ja, to było dziwne, nagle zadzwonił dzwonek, wszedłem więc do środka.Zobaczyłem że wszystkie osoby siedzące w sali to były moje klony,wszystkie wyglądały jak ja, miały taki sam głos jak ja, totalnie cała klasa to ja.

Po chwili do sali wszedł nauczyciel, przestraszyłem się, wyglądał on jak Peter, to był naprawdę on, położył papierowy dziennik na biurku i usiadł, sprawdzał obecność, nagle zrozumiałem że jest coś nie tak.

- Thomas baine?

- Jestem.

- Thomas baine?

- Obecny.

I tak do ostatniego ucznia, gdy przestał już sprawdzać, to wstał i podszedł do tablicy pisząc temat, robiąc to mówił.

- Dzisiaj będzie lekcja na temat zabójstwa Thomasa Baine'a, kto wie co trzeba mieć by go zabić? – Peter odwrócił się do klasy, po chwili jeden z klonów podniósł rękę.

- Tak? - zapytał Peter, patrząc w stronę ucznia.

- Trzeba mieć broń.

- Dobrze Thomas – peter napisał na środku tablicy słowo ,,Broń", potem zapytał ponownie – A jaka broń według was jest dobra i skuteczna?

Kolejny klon podniósł rękę, Peter popatrzył się na niego, potem klon powiedział.

- Pistolet, najlepiej, jakiś mocny.

- Pistolet, jakiś mocny, na przykład?

- Dubeltówka.

- Dobrze! - powiedział pisząc ,,Śrutówka" na tablicy, a oprócz broni co można jeszcze wykorzystać do zabicia Thomasa?

Znowu kolejny klon i kolejna odpowiedź.

- Ręce, by go udusić.

- Znowu dobrze – powiedział pisząc słowo ,,ręce" na tablicy, po chwili spojrzał na mnie.

- Thomas jak jeszcze można ciebie zabić?

Kurcze,czemu on pytał akurat mnie? myślałem o jednej rzeczy, w końcupowiedziałem.

- Piła mechaniczna.

Peter spojrzał na mnie, był zdziwiony i zadowolony z mojej odpowiedzi.

- Wspaniale, Thomas, jesteś geniuszem. Tak, piła mechaniczna, miło popatrzeć na krew i słuchać jak ktoś krzyczy z bólu, dostaniesz dziś najwyższą ocenę!

Wszystkie klony biły mi brawo, potem zadzwonił dzwonek i się obudziłem.

Ciągle śniłem tym razem byłem w swoim rodzinnym domu, w swoim pokoju,potem do środka wszedł Peter, trzymał pistolet i miał zakrwawione ubranie, celował do mnie mówiąc:

- Rodzice nie żyją i ty też nie będziesz, gotowy na śmierć?

Zamknąłem oczy a on mnie zastrzelił, obudziłem się spocony i przestraszony,była jeszcze noc, może i miałem sen ale był zbyt krótki,spojrzałem na zegarek, była trzecia rano, wstałem z łóżka i spojrzałem przez okno, oni nadchodzili, to już był ten czas,widziałem Petera ze śrutówką, Jacka ze swoją bronią, a Betty miała piłę mechaniczną, dobrze że miałem swoją broń,nadszedł już czas na masakrę, miałem nadzieję że przeżyję,lecz mimo to nadal się bałem, odsunąłem barykadę i wyszedłem ze swojego pokoju – Boże co ja robię? – pomyślałem znajdując się na korytarzu.

Zabójcy z ulicyWhere stories live. Discover now