Rozdział 1: Przeprowadzka

8 1 0
                                    

Najniebezpieczniejszymi osobami w twoim otoczeniu nie są twoi przyjaciele, bliscy i krewni,ale sąsiedzi. Pewnie powiesz – Co ty gadasz? Moi sąsiedzi są fajni – albo – Może i są trochę niefajni, ale da się ich polubić, bo w końcu i tak mogą mi pomóc w potrzebie.

A co jeśli powiem że nie masz racji, jeśli sąsiedzi którzy cię otaczają to psychopaci i mordercy, co zrobisz? Uwierzysz czynie?

Dobrze,nie było żadnego tematu, wróćmy do czegoś trochę milszego.

Jesteś nowym mieszkańcem, co robisz najpierw?

A.Rozpakowujesz się.

B.Witasz sąsiadów.

C.Krzyczysz na całą ulicę mówiąc ,,Jestem Nowy"

D.Wchodzisz do domu, rozglądasz się, decydujesz gdzie co ma być,potem dopiero się Rozpakowujesz.

Opcja,,D" jest często pierwszą podjętą decyzją, nowego mieszkańca,ale zanim nowy mieszkaniec zacznie wnosić kartony pełnych ubrań i tak dalej do domu, musi zdecydować gdzie co ma być, ja postąpiłem tak samo, mniejsze pomieszczenie pasowało do sypialni, średnie do łazienki, kolejne do kuchni, większe do salonu.

Gdy już zdecydowałem gdzie co ma być, poszedłem w stronę auta i otworzyłem bagażnik gdzie znajdowały się kartony, wyciągając jeden z nich nie zauważyłem przechodnia. Przez przypadek wyciągając karton z ubraniami uderzyłem go w twarz, to był mój błąd bo stałem autem blisko (Bliżej) chodnika i wyciągając nie zauważyłem go z mojej lewej, gdy wyciągałem karton całą siłę przeniosłem na moją prawą i obracając się z trzymanym w rękach kartonem uderzyłem go z łokcia, w wyniku uderzenia przechodzień atak dokładnie mężczyzna upadł na ziemię, z jego nosa poleciała krew, wstydząc się całej sytuacji jak i żałując że to zrobiłem chciałem go przeprosić, więc podszedłem do niego i pomogłem mu wstać z ziemi, ten mnie widząc powiedział.

- Idiota.

- Przepraszam – powiedziałem gdy pomagałem mu wstać.

- Nic nie szkodzi, w sumie i tak miałem jeszcze wrócić do domu po portfel.

Tajemniczyi lekko poszkodowany mężczyzna spojrzał na dom i otwarty bagażnikw którym były kartony, widząc to spytał.

- Pan się tu wprowadza?

- Tak, niedawno przyjechałem, właśnie próbuję zanieść do domu swoje rzeczy. Jeszcze raz przepraszam pana za to co zrobiłem.

- Było minęło, a teraz jest teraz, więc pora zapomnieć o tym co się stało. Przepraszam zapomniałem się przedstawić, nazywam się Peter Hinderson – powiedział podając mi rękę.

- Thomas Baine - Uścisnąłem jego rękę, po czym zapytałem – Mieszka pan tutaj?

- Tak, trzy domy dalej, jeżeli pan chce wpaść to proszę, chata zawsze otwarta, moja żona nie żyje, nie mam dzieci więc jestem sam, miło by było gdyby pan wpadł, może poznamy się bliżej?

- Czemu nie, ale najpierw muszę skończyć to co zacząłem, pewnie wpadnę jeszcze dziś o ile starczy czasu.

- Starczy, starczy, chyba że pan pracuje, bo jeśli tak to może w weekend?

- Przyjdę jutro, na razie mam wolne, a pracować będę za kilka dni.

- Przyjechał pan tu z powodu nowej pracy, czy może dostał pan awans i pana tu przenieśli?

- Awans.

- No to gratuluję, jak pan skończy to pogadamy, muszę juz iść, życzę miłego rozpakowywania, mam nadzieję że się tu panu spodoba.

- Może.

Peter Hinderson poszedł w stronę swojego domu a ja kontynuowałem pracę,zajęła mi ona calusieńki dzień, dopiero późnym wieczorem,skończyłem wypakowywanie, moje rzeczy znalazły się w odpowiednich miejscach, a ja zmęczony i zadowolony spokojnie zasnąłem.

Zabójcy z ulicyWhere stories live. Discover now