Rozdział I

11 0 0
                                        

05.09.2016r.

   Zanim przejdę do mojego opowiadania opowiem wam kilka słów o sobie i o moim życiu.
Mam 16 lat. Pół roku temu wyprowadziłam się z malutkiej wioski na obrzerzach Askem*.
Wraz z wyjazdem musiałam porzucić wszystko co dla mnie najcenniejsze, moją najlepszą przyjaciółkę Kylie, znajomych i rodzinę, która jest dla najważniejsza. Było to bardzo przykre doświadczenie. Długi czas nie potrafiłam się pozbierać...
W Anglii miałam parę problemów w szkole przez moich przyjaciół. Ale tą historię opowiem wam innym razem. Teraz zaczynam wszystko od nowa!
   Nadszedł dzień, którego tak bardzo się bałam.
Pierwszy dzień w nowej szkole. Nowi znajomi, nauczyciele i przygody. Brzmi ekscytująco to prawda, ale skręca mnie w żołądku na samą myśl, a w głowie pojawia się milion pytań... "Zaakceptują mnie?", "Poznam kogoś miłego?" albo "Dam radę z nauką?". Nie wiem co sobie myślałam wybierając jedną z najlepszych szkół w Wenecji! Pewnie wtedy nie wyobrażałam sobie jak to naprawdę może wyglądać, ale skór mnie przyjęli to muszę spróbować.
   Była 7;00 rano, wstałam i poszłam do łazienki. Oczywiście zawsze coś musi się wydarzyć. W drodze do łazienki, gdy zbiegałam ze schodów moje nogi poplątały się i spadłam. Wstałam, otrzepałam spodnie od piżamy i zeszłam z ostatnich schodów. Schodząc czułam, że coś stało się z moją kostką, ale starałam się nie zwracać uwagi na ból. W końcu trafiłam do łazienki, zamknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem... Mój wygląd z rana nie należy do najgorszych więc sądzę, że nie  muszę chować się pod umywalką ze strachu gdy się zobacze. Wzięłam do ręki moją szczoteczkę, nałożyłam na nią pastę do zębów i zaczęłam szorować rozmyślając jednocześnie o swoim życiu. Cóż to by było za mycie zębów gdybym nie ubrudziła się pastą, odkręciłam wodę i przemyłam twarz i osuszyłam ją ręcznikiem. Zaczęłam wpatrywać się w swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłam w nim dziewczynę o kręconych, ciemnych blond włosach, jasnej cerze, pełnych ustach i niebieskich oczach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zalożyłam okulary. Chwyciłam do ręki telefon, który leżał na pralce i ujrzałam na nim godzinę 8;15. Siedzieć tak długo w łazience i nie zrobić nic sensownego.
To potrafię chyba tylko ja.
Wybiegłam szybko z łazienki i udałam się do salonu gdzie czekały na mnie przyszykowane wczorajszego wieczoru ubrania. Ubierając się spooglądałam kątem oka na moje zwierzęta, królika, świnkę morską i chomika. Ich klatki były położone obok siebie w rzędzie. Uwielbiam zwierzęta. Niewinne stworzenia, które obdarowują nas tak wielką miłością.
Z pokoju obok usłyszałam moją mamę.
- Ana, nie zapomnij zamknąć drzwi.-Krzyknęła.
Naprawdę? Jak mogłam o tym zapomnieć skoro przypomina mi o tym każdego dnia. Wziełam torebkę , ubrałam buty i w ostatniej chwili zamykając drzwi przypomniałam sobie, że nie wzięłam telefonu. Chwyciłam go, a następnie włożyłam do torebki. Mogłam już spokojnie zamknąć drzwi i iść na autobus.
Na przystanku byłam sama. Autobus miał przyjechać o 9;45, ale spóźnił się 15 minut. Dobrze, że rozpoczęcie roku miało zacząć się o 10;30. Weszłam do autobusu, kupiłam bilet i usiadłam na pierwszym wolnym miejscu. Jadąc przeglądałam telefon i sluchałam muzyki. W pewnym momencie poczułam czyjeś spojrzenie na sobie. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka gapiącego się na mnie. Patrzył tak długo, że zaczęłam zastanawiać się czy nie mam przypadkiem czegoś na twarzy albo czy nie ubrałam czegoś źle. Popatrzyłam na siebie i wszystko było dobrze, przejrzałam się w telefonie i na twarzy również nic nie miałam. Czekałam, aż w końcu dojedziemy na przystanek.
Gdy już dojechaliśmy, pośpiesznie wyszłam z autobusu. Idąc zauważyłam, że rozwiązała mi się sznurówka. Kucnęłam i zaczęłam wiązać buta. Nagle parę centymetrów obok mnie zauważyłam leżącego na chodniku chłopaka, który chyba się przewrócił. Był to ten sam chłopak, który patrzył na mnie w autobusie. Spojrzałam na niego zmieszana i lekko się uśmiechnęłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale wstałam i zaczęłam się bardzo głośno śmiać. W jego oczach zauważyłam przerażenie, lecz po chwili na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech. Uspokoiłam się.
- Pomóc Ci?-Zapytałam.
- Nie dziękuje.-Odpowiedział. Po czym wstał i otrzepał się.
- Jak masz na imię?-Dodał.
- Ana, a dokładnie Ana Accardo. A ty?
- Bruno, Bruno Galante.
Chwilę staliśmy wpatrzeni w siebie. Poczułam nieznane mi uczucie w żołądku... Czyżby to motylki?. To było bardzo dziwne.
- Dokąd idziesz? Może cię odprowadzę?-Zapytał.
- Do szkoły, ale nie wiem dokładnie gdzie ona jest.
- A wiesz na jakiej ulicy?
- Canal Grande.
- Wiem gdzie to, idę w tym samym kierunku. Wychodzi na to, że będziemy chodzić do tej samej szkoły. Chodź, zaprowadze cię.
Ruszyliśmy w stronę ulicy, na której znajdowała się szkoła.
Rozmawialiśmy całą drogę. Byliśmy już prawie przed szkołą, gdy w pewnym momencie nie zauważyłam jadącego auta. Bruno złapał mnie w ostatnim momencie i przyciągnął mnie do siebie. Wpadłam w niego ramiona. Trzymał mnie tak mocno, patrzyliśmy na siebie i nagle...
- Nic się nie stało?- Zawołał jakiś mężczyzna, który wybiegł ze szkoły.
Szybko odsunęłam się od Bruna.
- Wszystko w porządku.-Krzyknęłam w stronę mężczyzny, ponieważ był dość daleko.
Rozejrzałam się, żeby upewnić się czy nic nie jedzie i ruszyłam w stronę szkoły. Bruno szedł cały czas obok mnie, po chwili dotarło do mnie, że mu nie podziękowałam. Stanęłam, obróciłam się w stronę Bruna i złapałam go za rękę, aby zaczekał.
- Dziękuje. Dziekuje, że uratowałeś mi życie-Uśmiechnęłam się i odgarnęłam lekko włosy.
- Nie ma za co. Nie chciałbym, żeby coś stało się tak pięknej dziewczynie jak ty.
Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Spojrzałam na zegarek na ręce i zaczęłam iść szybkim krokiem.
- Bruno chodź! Zaczęło się rozpoczęcie.-Zawołałam.
Zaczął biec za mną. Otworzyłam drzwi wejściowe do szkoły i pośpiesznie wbiegliśmy do środka.
- Gdzie jest aula?-Zapytałam nerwowo.
Bruno zaczął biec w stronę korytarza, a ja biegłan cały czas za nim, żeby go nie zgubić. Otworzył delikatnie drzwi od auli i weszliśmy. Oczy wszystkich były skierowane na nas. Na podwyższeniu stał mężczyzna, który wybiegł ze szkoły, gdy omal co nie zginęłam. Okazał się być dyrektorem liceum. Uśmiechnął się do nas.
Zakłopotani zajeliśmy wole miejsca.
Rozpoczęcie trwało, a moje serce w obecności Bruna biło coraz szybciej.
Po zakończeniu apelu wyszłam ze wszystkimi z auli, w tłumie zgubiłam gdzieś Bruna. Postanowiłam pójść do domu, znaleźć i napisać do niego na facebook'u. Gdy dotarłam już do domu przebrałam się i spakowałam potrzebne na pierwszy dzień nauki.
Minęło parę godzin, gdy w końcu mogłam się położyć i odpocząć. Usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach i zaczęłam szukać Bruna, nie potrafiłam go znaleźć. Pewnie nie ma profilu lub ma inne dane, cóż tak już bywa. Wybiła 22;30, położyłam się do łóżka, sięgnęłam po moją ulubioną książkę i przeczytałam parę rozdziałów. Po paru godzinach, oczy powoli mi się kleiły, więc postanowiła pójść spać. Przekręcałam się z boku na bok, nie potrafiłam zasnąć. Położyłam się na plecach, otworzyłam oczy i myślałam o Brunie. Nie mogłam zapomnieć o tym chłopaku... Wysoki, brązowooki brunet o cudownym uśmiechu.
W tym momencie dotarło do mnie, że muszę o nim zapomnieć i zająć się nauką, na chłopaka przyjdzie czas. Położyłam się więc na prawy bok i w końcu zasnęłam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 03, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W poszukiwaniu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz