1

10 1 0
                                    

- No dawaj - zrzędził Ash - po prostu nałóż jakieś jeansy, zaczesz włosy, psiknij jakimiś perfumami i będziesz gotowy do wyjścia.

- Ash, powtarzam ci to tysięczny raz, że nie chcę iść na tą imprezę. Nie możesz mi po prostu odpuścić? - warknął Luke, nie ruszając się z kanapy.

Ashton wywrócił oczami, rzucając w Luke'a jeansami, które leżały na podłodze.

- Nie miałeś żadnej dziewczyny od miesięcy, idioto. Wychodzimy o dziesiątej. - Wraz z tymi słowami zostawił Luke'a z jego własną nędzą... i parą brudnych spodni.

☽ ☾

Luke i Ashton przybyli na imprezę modnie spóźnieni, co było "nową, modną rzeczą do zrobienia", powtarzając starszego chłopaka. Z miejsca imprezy (czyjś dom, ale szczerze, kogo tak naprawdę obchodziło czyj on jest?) było czuć zapach alkoholu i spoconych nastolatków, tak mocno, że Lukowi mało brakowało, aby się udusić.

- W każdym razie, kto tu mieszka? - Luke zapytał wśród dźwięków głośnej muzyki, odpychając na bok pary i dziewczyny, ocierające się o swoich chłopaków. Pozostawiane czerwone kubki, akcesoria do ubrań i butelki po piwie były wszędzie porozrzucane, na podłodze oraz na stołach.

- Nie mam pojęcia. Hej, Luke! - Ashton wzruszył ramionami. - To Jessica Banks! Idę zagadać. Zobaczymy się później, Lukey.

- Ashton, zaczekaj! - Nim Luke zdążył go zatrzymać, on już flirtował z jakąś dziewczyną, może nawet mając w planach zabranie jej do domu. Wow, cóż za świetna impreza się zapowiada, Luke pomyślał gorzko.

Osunął się w mniej zaludnione miejsce pokoju i usiadł na kanapie, musząc przesunąć kilka pozostawianych kubków.

- Co sprawia, że imprezy są takie fajne? - zastanawiał się na głos - Spocone ciała? Głośna muzyka? Wszyscy ci ludzie? Fuj.

Przeszukał swoje kieszenie, wyjmując swój telefon, skrolował przez Twittera, Instagrama i właściwie to wszystkie social media jakie miał, dopóki nie przejrzał już praktycznie wszystkiego, jednak wciąż trzymał wzrok w telefonie, nie mając chęci do spojrzenia wokół.

Nagle Luke poczuł, jakby miejsce obok niego zatopiło się pod ciężarem, popatrzył w danym kierunku. Chłopak w zbliżonym wieku zwyczajnie usiadł obok, w jednej dłoni trzymając kubek, a druga spoczywała na jego udzie. Miał włosy w kilku różnych kolorach i lekko uśmiechał się do Luke'a.

- Kim jesteś? - Luke zmarszczył nos.

- Michael Clifford. A kim ty jesteś? - odpowiedział z unoszącymi się kącikami ust.

Luke zmarszczył brwi. Ten chłopak - Michael - był zbyt szczęśliwy, jak na bycie tutaj.

- Jakie to ma dla ciebie znaczenie?

- Och - Michael powiedział, wydając się zaskoczony - czy nienawidzisz imprez tak samo jak i ja? - Wziął łyk swojego drinka, po czym uniósł brew.

- Ta... - Luke kiwnął głową. - Wyglądasz na zadowolonego z pobytu tutaj, mam rację?

Chłopak miękko się zaśmiał.

- Nie, to nie tak, że jestem zadowolony z pobytu tutaj. Cieszę się, bo znalazłem kogoś, kto wygląda tak marnie, jak ja jeszcze kilka minut temu - jego słowa wydawały się odrobinę niewyraźne. Luke zrozumiał, że był wstawiony.

- Jesteś pijany?

- Nie - Michael parsknął. - Okej, może odrobinkę.

Mały uśmiech wkradł się na twarz Luke'a, wywrócił oczami. 

- Po prostu zostaw mnie już samego, okej? Nie chcę już z kimkolwiek rozmawiać.

- W porządku, Panie Zrzędo*. Do zobaczenia.- Michael pomachał swoim drinkiem i odszedł,  jednorazowo się zataczając.

Co za gość, pomyślał Luke. Jego osobowość jest tak kolorowa, jak jego włosy.

☽ ☾

Luke nudził się coraz bardziej, głównie dlatego, że jego telefon się rozładował. Postanowił, że powłóczy się trochę po domu.

- Zastanawiam się dokąd prowadzą te schody - powiedział cicho do samego siebie. Wskoczył po schodach, po dwa stopnie na raz. Przednim rozciągał się długi korytarz, dwie pary drzwi na lewej stronie ściany i trzy na prawej. Tylko dwa pomieszczenia były otwarte, jedno z nich było gabinetem, drugie łazienką.

Był ciekawy co z resztą, przekręcił gałkę do jednego z pokoi na lewej i był zszokowany tym, co zobaczył.

Na łóżku, w środku najprawdopodobniej sypialni gościnnej, Michael całował się niechlujnie z jakąś randomową dziewczyną. Oboje przestali i spojrzeli na Luke'a, stojącego w framudze drzwi, niczym wmurowany.

- Wynoś się stąd, zboczeńcu! - Dziewczyna pisnęła, zakrywając swoje półnagie ciało kocem.

- Och, mój błąd... - Luke zarumienił się. - Wybaczcie. - Zamknął za sobą drzwi, wciąż stojąc na korytarzu, próbując zrozumieć, czego był właśnie świadkiem.

Około minutę później Luke, nadal nie ruszając się z miejsca, usłyszał dziewczynę, krzyczącą coś w stylu "ew, co ty robisz" i wybiegła z pokoju.

- O co w tym wszystkim chodzi? - Luke zadał pytanie, znów wchodząc do pomieszczenia.

Michael miał twarz ukrytą w dłoniach, Luke słyszał stłumiony płacz. Poczuł trochę sympatii, pośpiesznie usiadł obok chłopaka na łóżku.

- Wszystko w porządku? - Luke westchnął. - Michael?

- Chciałem tylko się trochę zabawić, a ona po prostu... - Michael zmarszczył brwi, ścierając łzę z policzka, patrzył na Luke'a z oczami pełnymi pijanego smutku.

- Ahh, więc to się wydarzyło. - Luke skinął głową, zaciskając wargi. Co powinien zrobić? Przytulić go? Ledwo znał tego dzieciaka. - Po prostu o niej zapomnij, tak czy siak nie jest tego warta. - Uśmiechnął się lekko, pocierając plecy Michaela.

- Jestem taki pijany - Michael zachichotał, opierając głowę na ramieniu Luke'a.

- Cóż... - Luke powiedział, spinając się trochę. To było takie niewłaściwe, ale takie dobre.

- Jak się nazywasz?

- Luke.

*Mr. Grumpy Gills - z tym wyrażeniem spotkamy się w oryginale, jeśli ktoś się zastanawia to w taki właśnie sposób Dory wyzwała ojca Nemo w pierwszej części tej bajki, po czym zaczęła śpiewać o płynięciu w dół



long way home.muke ↬ tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz